Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Pewnie wszyscy powinniśmy wleźć pod prysznic! Cholera, a może naprawdę zadekować się w łazience? Pociągnąć za ten pieprzony łańcuszek i dokładnie wyszorować sobie duszę! — Co z obiektem? — zapytał Jud. Chodziło o dyplomatę-szpiega. — Braxton nie wspominał o nim — odparł Luis. — Chyba nic się nie zmieniło. — Człowieku! — wtrącił Willy. — Wczoraj wieczorem łaziliśmy za nim aż do samej bramy ambasady! Ten kociak nie jest takim idiotą, żeby wałęsać się dzisiaj i wystawiać na odstrzał. — I co teraz? — Willy zwrócił się do Juda. — Wygląda na to, że ty jesteś tu keemo sabe. — Czekamy — rzucił Jud. — Nic innego nie wychodzi nam tak kurewsko dobrze! — parsknął Willy i poszedł do łazienki. Jud odwrócił się z powrotem do okna i zapatrzył na panoramę miasta, którą obserwował już od świtu. Czekali bez zmrużenia oka od chwili, kiedy Braxton odebrał telefon i wyszedł poprzedniego dnia o dziesiątej wieczorem. Za piętnaście szósta rano ważniejsze połączenia telefoniczne zostały odcięte przez zbuntowane oddziały komandosów. Dokonujące rebelii jednostki wojskowe zajęły strategiczne punkty w całym kraju i obecnie posuwały się w kierunku Santiago. Między szóstą piętnaście a szóstą dwadzieścia rano pewien lojalny generał zadzwonił do domu prezydenta Allende i ostrzegł go przed rebeliantami. W karawanie złożonej z pięciu opancerzonych fiatów, ciężarówki oraz dwóch dżipów załadowanych uzbrojonymi po zęby carabineros, o siódmej piętnaście Allende przejechał do swej rezydencji 274 w dwustuletnim, zbudowanym w stylu hiszpańskim klasztornym pałacu Moneda, leżącym po przeciwległej stronie placu Konstytucji niż ambasada amerykańska. O siódmej dwadzieścia przez radio doniesiono o „nadzwyczajnej ruchliwości policji". Wczesnym popołudniem zamilkły niemal wszystkie radiostacje. Krótko po ósmej rano Allende pojawił się na balkonie pałacu Moneda. Jeden z dziennikarzy zrobił mu zdjęcie. O ósmej trzydzieści snajperzy z lewackich ugrupowań paramilitarnych zaczęli ostrzeliwać zbliżających się do pałacu żołnierzy. O dziewiątej zrzucono z samolotów bomby na proallendowskie punkty oporu w mieście, głównie radiostacje. Zaczęła się strzelanina na ulicach. Pałac Moneda otoczyły czołgi. Skrzyżowania ulic zablokowało wojsko. Nad miastem krążyły helikoptery. Przed domami i w oknach wieżowców pojawiało się coraz więcej flag chilijskich. O dziewiątej trzydzieści Allende nie odpowiedział na propozycję oddania się w ręce wojska. W zamian wygłosił przez radio patriotyczną mowę przegranego polityka: „Moje ostatnie słowa..." Armia zaczęła ostrzał pałacu Moneda. Ludzie Allendego odpowiadali ogniem z granatników i broni maszynowej. Strzelanina trwała do jedenastej, kiedy to oddziały rządowe wycofały się w bezpieczne miejsce. Na błękitnym niebie nad pałacem oraz ambasadą amerykańską pojawiły się dwa myśliwce — srebrzyste ptaki lecące w zwartym szyku. Weszły w szeroki łuk i zawróciły nad wzgórzem San Cristobal. Wracały z głośnym wizgiem. Nurkowały. Schodziły niżej. Jeszcze niżej. Kiedy znalazły się nad dworcem kolejowym Mapocho, odpaliły rakiety. Pociski trafiły w północne skrzydło pałacu Moneda. W ciągu dwudziestu jeden minut samoloty jeszcze pięciokrotnie ponawiały atak, używając bomb, rakiet i karabinów maszynowych. Gdy odleciały, cały pałac stał w ogniu. Jud, Willy i Luis przyglądali się temu z okna hotelowego. O pierwszej trzydzieści trzy oddziały rebeliantów przypuściły szturm na pałac. Przez całe popołudnie w mieście słychać było strzały. O czwartej, kiedy Braxton mógł wreszcie zadzwonić do Juda i pozostałych, którzy czekali w hotelu, pałac Moneda wciąż jeszcze płonął. Słupy dymu unosiły się w niebo także z kilkunastu innych punktów stolicy. — Proszę — odezwał się Luis, wstając z łóżka. Wręczył Willy'emu i Judowi po tanim krucyfiksie. Gdy zdziwiony Willy zmarszczył brwi, Luis wyjaśnił: — Komuniści nie noszą krzyżyków. — Dobrze, że nie jestem Żydem — odparł Willy. 275 Zaśmiali się: odprężeni, przygotowani, jak gdyby ów drobiazg miał być wybawieniem. Dwadzieścia minut później Willy złapał pracującą radiostację