Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Każde, nawet drobne przestępstwo w naszym świecie musi być poddane śledztwu, osądzone i ukarane. Zbrodnie wojenne nie stanowią wyjątku. Nie mówię nawet o Trybunale Norymberskim i kolejnych późniejszych procesach, w których sądy po dziś dzień muszą zajmować się przestępstwami sprzed pięćdziesięciu lat. Ale oto przykład świeższej daty: wojna w Bośni jeszcze się nie skończyła, a już powołano międzynarodowy trybunał dc zbadania przestępstw popełnionych w czasie tej wojny. I tylko ta nasza dziwna wojna jest wyjątkiem - nie sposób zrozumieć, czy już się skończyła, czy jeszcze nie, czyśmy zwyciężyli, czy przegrali? Tymczasem w wielu wypadkach nie ma nawet potrzeby powoływania specjalnego sądu: rozstrzelanie w Katyniu polskich oficerów, jeńców wojennych, już w Norymberdze zostało uznane za zbrodnię przeciw ludzkości. Ale ten, kto podpisał rozkaz rozstrzelania, były naczelnik jednego z wydziałów NKWD Piotr Soprunienko, spokojnie dożywa swych dni w Moskwie, otrzymując dobrą emeryturę. Wszyscy o tym doskonale wiedzą, moskwianie chętnie pokażą każdemu dom przy ulicy Sadowoje Kolco i okna jego mieszkania. Żyje również śledczy MGB Daniił Kopielański, który przesłuchiwał Raula Wallenberga, i organizator zabójstwa Trackiego generał Paweł Sudopłatow, lecz ani Polska, ani Szwecja, ani Meksyk nie żądają wydania tych przestępców. Przykład świeższej daty: były generał KGB Oleg Kaługin. który, jak sam się przyznał, zorganizował w Londynie w roku 1978 zabójstwo bułgarskiego emigranta politycznego Gieorgija Markowa - głośne zabójstwo za pomocą zatrutego parasola. W kwietniu 1993 roku Kaługir 60 Kto zatem zwycifżyl? opisał to nawet w popularnej angielskiej gazecie „Maił on Sunday", w artykule pod efektownym tytułem „Zorganizowałem egzekucję Markowa"82. Podaje tam do wiadomości pasjonujące szczegóły: okazuje się, że wdzięczni bułgarscy bracia podarowali mu w nagrodę broń myśliwską. Teraz często wyjeżdża za granicę, promuje swoją książkę, udziela wywiadów prasie, i nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby go aresztować lub przesłuchać, chociaż sprawa zabójstwa Markowa nie została zamknięta.83 A przecież tysiące „specprzeszkolonych" przez KGB zbirów także nie przepadło bez wieści, żyją obok nas, tak samo jak ci, co otrzymywali nielegalnie pieniądze, jak przyjaciele z branży „komercyjnej", jak miliony tych, którzy sympatyzowali i współuczestniczyli, usprawiedliwiali i osłaniali, miliony twórców intelektualnej mody, dzięki której wszystkie zwierzęta są równe, lecz komuniści równiejsi. Można ich również łatwo znaleźć, trzeba tylko chcieć. W każdym razie o wiele łatwiej, niż poszukiwać byłych nazistów w Paragwaju. Ale nikt się tym nie zajmie z bardzo prostej przyczyny: żeby powołać międzynarodowy trybunał, taki jak w Norymberdze, trzeba najpierw z wy cięż y ć. Rudolf Hess zmarł w więzieniu w Spandau, a Boris Ponomariow, na przykład, jest emerytem i mieszka w Moskwie, dlatego że narodowy socjalizm został pokonany, a internacjonal-socjalizm nie. Z nazizmem było prościej - prawie bez osłonek odwoływał się do brutalnej siły i nie krył się zbytnio pod maską humanitaryzmu. Sąsiadów po prostu zmusił do oporu i ci, chociaż początkowo niezbyt chętnie, jednakże wyzwanie podjęli. Spróbujmy jednak sobie wyobrazić, że „dziwna wojna", która zaczęła się w roku 1939, przeciągnęłaby się na czterdzieści-pięćdziesiąt lat, ale już bez działań militarnych. Życie biegłoby swoją drogą, pomimo pewnego chłodu w stosunkach z Niemcami. Z czasem reżim by „złagodniał": nie byłoby kogo zamykać w obozach koncentracyjnych i palić w krematoriach. Pojawiliby się swojego chowu reformatorzy (zwłaszcza po śmierci Hitlera), zwolennicy „pokojowej koegzystencji" (zwłaszcza po wyprodukowaniu przez Niemcy broni jądrowej). Rozwinąłby się handel, wspólne interesy