Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W tym czasie zaofiarował nam swą pomoc więzień Janusz Pogonowski-Skrzetuski z komanda mierników, podejmując się wraz ze swymi kolegami przetransportować na teren obozu każdą partię lekarstw czy innych rzeczy. A chociaż więzień ten od dawna współpracował z nami i nikt z nas nie miał zastrzeżeń co do jego uczciwości, to jednak byłem wtedy już tak podejrzliwie do wszystkich nastawiony, że postanowiłem na wszelki wypadek przeprowadzić w jego sprawie wywiad w obozie. Wkrótce otrzymałem od pułkownika Dziamy list z bardzo dobrą opinią o Skrzetuskim. To mnie zupełnie uspokoiło i od tego czasu J. Pogonowski-Skrzetuski stał się jednym z najpoważniejszych odbiorców naszych lekarstw dla obozu. Zasłużył sobie u nas na opinię jednego z najdzielniejszych i najuczciwszych więźniów wśród tych, z którymi nawiązaliśmy współpracę. Sytuacja na odcinku dostarczania lekarstw do obozu poprawiła się bardzo również dzięki pomocy więźnia-sanitariusza Stanisława Kłodzińskiego, ps. "Stakło", nr obozowy 20019. Najcenniejsze dla nas było to, że zamówienia przysyłane przez niego odpowiadały istotnemu zapotrzebowaniu. Współpraca z nim układała się jak najlepiej i dawała gwarancję właściwego dysponowania dostarczonymi mu lekarstwami. Po śmierci kapa komanda ogrodników, który za handel papierosami dostał się do bunkra i tam nabawił się tyfusu plamistego, całkowicie zmieniła się sytuacja w ogrodnictwie w Rajsku. Odszedł także więzień Jan Józko, który po wyleczeniu się z tyfusu plamistego nie powrócił już na swe dawne stanowisko, przez co w ogrodnictwie ustały swary i utyskiwania i współpraca z tym komandem układała się znowu dobrze. Po wyleczeniu się z tyfusu wrócił do ogrodnictwa Edward Biernacki i z powrotem nawiązał przerwany kontakt z naszą grupą. Powrót Biernackiego do komanda ogrodników powitaliśmy z prawdziwą radością, albowiem Biernacki bardzo rzetelnie załatwiał wszystkie sprawy, jakie mu zlecono, i był we współpracy niezawodny. Toteż drogi przerzutowe do obozu szły teraz najczęściej przez komando mierników i ogrodnictwo w Rajsku. A od tego czasu, gdy sprawą lekarstw zajęła się pełna zapału trójka: Pogonowski, Biernacki, Kłodziński, przestały one być przedmiotem handlu w obozie i docierały do właściwych rąk. Obrazuje to najlepiej w swym pamiętniku Jan Winogroński, więzień obozowy nr 8235, który pracował w komandzie ogrodników w Rajsku, a częściowo także W. Kożusznikowa: "Zaczęło się wszystko w drugiej połowie lata 1941 r. Wówczas ogrodnictwo, które urządziliśmy przy samym obozie w Oświęcimiu, tj. przy gospodarstwie rolnym, postanowiono przenieść do Rajska, odległego od obozu 3 km. Postanowienie to wypłynęło w związku z rozbudową samego obozu dla więźniów i całego niemal miasta nowego dla esesmanów. To miał być Himmlerstadt i dlatego zaprojektowano wielkie ogrodnictwo. W tym celu rozdzielono nasze komando na dwie części. Jedna część kończyła pracę w starym ogrodzie, a druga przygotowywała nowy teren w Rajsku. Właśnie wówczas jeszcze wokół terenu, przy którym była szklarnia, zajętego pod ogród, mieszkali Polacy. Polacy ci starali się w najrozmaitszy sposób podrzucać żywność. Była to jednak akcja nie zorganizowana, a podrzucaniem zajmowały się dzieci, którym łatwiej było zbliżyć się do pracujących więźniów. Ja wówczas, niestety, byłem pozostawiony w starym ogrodzie dla wykończenia rozpoczętych prac stolarskich, gdyż, jak wiadomo, w obozie pracowałem przy ogrodnictwie w charakterze stolarza. Ale ludność polską szybko wysiedlono i wówczas z zewnątrz rozpoczęto pracę zorganizowaną, a więc nawiązano kontakt z początku przez podkładanie listów, a później po prostu urządzano widzenia. Pracę tak niebezpieczną na naszym terenie rozpoczęły ś.p. Płotnicka Helena, Kożusznik Władysława i pomagała córka ś.p. Płotnickiej, Wanda. W owym czasie tak się nieszczęśliwie złożyło, że przy nawiązywaniu kontaktu trafiono na małowartościowych ludzi, a mianowicie na Józkę Jana, który wówczas iprzy kapie Niemcu odgrywał najpoważniejszą rolę w komandzie. Organizacja z zewnątrz za pośrednictwem wymienionych wyżej kobiet dostarczała bardzo dużo żywności i lekarstw. (...) Częściowo najrozmaitsze wspaniałe lekarstwa były sprzedawane w obozie za pieniądze i za rozmaite usługi. Wystąpić jednak otwarcie nie było można, gdyż kapowie wykończyliby człowieka momentalnie. Ja miałem dwa razy próbę tego, ale niewinną, gdyż dawano mi za pyskowanie karną pracę w ogrodzie. To samo spotkało kolegę Biernackiego Edwarda, tylko jego w bardziej wyrafinowany sposób męczono przy taczkach, gdyż był on wtajemniczony i donosił do opiekunek na wolności o wszystkim. Wskutek tego było zawsze zamieszanie, gdyż i panie podzieliły zdanie. Jedna była za tym, aby wierzyć Biernackiemu, a druga znowu była stała dla Józki. Na szczęście, kapo wpadł, gdyż rozpoczęli handel papierosami z esesmanami, a ci jego zdradzili. W bunkrze zachorował na tyfus i umarł. Od marca 1942 r. nie otrzymywaliśmy już pomocy żywnościowej. Koledzy reprezentanci jednak pomoc otrzymywali, ale my nic nie wiemy, jak to wyglądało, gdyż nas nie wtajemniczono. Co do kontaktu politycznego, to był, ale o rozmiarach nic powiedzieć nie mogę, albowiem w te sprawy nie mogli wtajemniczać wszystkich. Rok 1942 był dla obozu okropny, panowała okropna epidemia tyfusu plamistego, na który chorowało tysiące ludzi. Zachorował też Józko i kontakt urwał się. Zachorowało wówczas dużo ludzi z naszego komanda, Biernacki E. też. Po powrocie ze szpitala kontakt ponownie nawiązał kol. Biernacki Edek i od tej pory został rozpoczęty kontakt polityczny, o którym i ja już dobrze wiedziałem, gdyż obaj z Edkiem Biernackim pracowaliśmy w jednym lokalu razem i musieliśmy sobie wspólnie pomagać oraz współpracować. A zatem w 1942 r. ponownie po pewnej przerwie kontakt został nawiązany na odcinku Kazika Jędrzejowskiego, który był duszą po stronie wolnościowej. On to zawsze zasilał nasze dzielne opiekunki, śp. Helenę Płotnicką i Władę Kożusznik, które przychodziły wprost do naszych warsztatów w ogrodnictwie w Rajsku, oczywiście zawsze nocą. Tą drogą szła korespondencja do obozu i z powrotem oraz lekarstwa najrozmaitsze. Wszystko, tj. żywność, lekarstwa i korespondencja, było dostarczane wprost do domu na terenie ogrodnictwa Rajsko przez wymienione wyżej śp. Płotnicką Helenę i Kożusznik Władysławę