Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Rozmowa się rwała, czuło się, że oboje myślimy o czymś innym. Nena miała bardzo ładnie zarysowane, pełne usta, przy czym górna warga była lekko odwinięta do góry, jakby się (jak powiadają) o coś prosiła. Spytałem dziewczynę, czy już ją kiedyś jakiś chłopiec pocałował. A może ona o coś takiego spytała mnie. Więc nigdy — ani ona, ani ja. „Zróbmy to” — powiedziała. (A może ja powiedziałem). To, że córka rabina była zwykłą dziewczyną i też chciała odczuć smak pocałunku, i to ze mną, było już samo w sobie niezwykłym odkryciem. Przytknęliśmy wargi do warg — było to przyjemne, ale nie aż tak, jak wokół głoszono — przyjemność była raczej emocjonalna niż fizyczna: aha, więc całuję dziewczynę, więc ona też chce — oboje byliśmy strasznie onieśmieleni — Nena dygotała i oblała się potem. Przyglądałem się zdumiony, jak jej łono faluje, obcisła ciemnoniebieska sukienka podnosiła się i opadała. — przedziwne — zupełnie jakby oddychała brzuchem — a może ona tak właśnie oddycha?... Nagle Nena zerwała się i uciekła. Położyłem się na kocu, wtuliłem głowę w poduszeczkę przesyconą jakimś mdlącym zapachem, nie wiem, co to było, ale ten zapach zatykał nozdrza, musiałem się podnieść. Zwinąłem koc, a po chwili przybiegła siostrzyczka Neny po zostawione przez nią rzeczy . To zbliżenie, które śmiało można określić jako nieudane, odepchnęło nas od siebie. W każdym razie ja zacząłem się odnosić do Neny tak, jakby nic nigdy się nie zdarzyło. Zaczął 126 się flirt z Rutą (o dziwo, odwzajemniony) — bardziej naerotyzowany — jakiś pocałunek, jakieś dotknięcie — Nena zaczęła miewać humory i złośliwe odżywki. Znowu pisałem powieść — tym razem współczesną — bohaterem był lekarz, który miał na imię Roger, nic więcej nie pamiętam — obiecałem Rucie, że kiedy skończę, dam jej do przeczytania. Na werandzie u rabina pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna, zdaje się, że kuzynka Neny, chuda, koścista nawet, gadatliwa (Nena była milcząca), wykazywała zainteresowania intelektualne i bodajże polityczne. Z dumą przedstawiła się, że ma—na imię Hadassa. Wyciągnęła mnie na kilka spacerów — i to by było wszystko, nigdy by nie trafiła do tej książki, gdyby nie to, że podczas jednego z takich spacerów oznajmiła dramatycznym głosem, że mnie kocha. Sytuacja kłopotliwa. Hadassa wcale mi się nie podobała, nawet jej nie lubiłem. Jej miłość nie olśniła mnie, nie dała tej satysfakcji (której ktoś mógłby się spodziewać), że oto ja, taki jaki jestem, niezbyt wysoko się oceniający, jestem kochany — czyż to nie powinno przyprawić o zawrót głowy? Otóż nie, nic takiego nie odczuwałem, raczej zniecierpliwienie. Powiedziałem coś drwiącego, można rzec, że nie dałem jej żadnej nadziei. (Nadziei na co?) Ale to jeszcze nie.koniec, bo oto do akcji wkroczyła Nena, z kolei ona wyciągnęła mnie na spacer i oskubując listki akacji na wróżbę — „kocha, lubi, szanuje” — oskarżyła mnie o to, że jestem okrutny, bo Hadassa mnie kocha, a ja pozwalam, żeby ona cierpiała. Ciekawe, jak one to sobie wyobrażały: co ja właściwie miałem robić, żeby Hadassa przestała cierpieć? Po tej interwencji Neny zrobiłem się jeszcze okrutniejszy, szyderczy i niesympatyczny wobec Hadassy. Nie chciałem jej miłości i nie wierzyłem w nią. Miałem zresztą, jak się wkrótce okazało, rację. W kilka dni później Hadassa kochała już innego, zdaje się, że chudego, piegowatego Samka, chociaż grał gorzej ode mnie w ping—ponga, nie przeczytał tylu książek i nie napisał ani jednej powieści. Przypadek z kochliwą Hadassą upamiętnił mi się nie dlatego, że ona wyznała mi miłość, ale że ja zareagowałem zniecierpliwieniem. Może dlatego zakochani boją się wyznawać swoje uczucie. Naprawdę lekko wypowiadają słowo „kocham” ci, którzy kochają niezbyt głęboko albo po prostu kłamią. Każdy, kto przeżył kawałek życia, wie, że szept „kocham cię”, szept do zatracenia, upaja przede wszystkim tego, kto miłość wyznaje, rozkosz i satysfakcję zaś sprawia osobie kochanej tylko wtedy, kiedy wyznania takiego wyczekuje. Uświadomienie sobie tego powoduje, że tyle osób tłamsi swoje uczucie w milczeniu. Wiele opowiadań Hamsuna, to dramaty niedomówień, niemożności wyznania uczuć, jak na powściągliwych Skandynawów przystało. Po latach zdarza się, że ludzie, mocno już przywiędli, zaabsorbowani codzienną gonitwą. i troskami, dowiadują się, że się w sobie nawzajem kochali nawet tego nie podejrzewając. „Czemuś mi nie powiedziała!” — wybucha rozżalony siwy pan. „Bałam się” — pada odpowiedź wciąż jeszcze drżącej pani. Wypijają do dna swoje kawy i rozchodzą się, każde do swoich spraw, ale z jakimś osadem żalu do życia. Ruta Borsuk była córką zamożnego krawca z ulicy Pańskiej i tę zamożność widać było zwłaszcza na jej matce, pani Borsukowej. Nawiasem mówiąc krawcem był też ojciec Halinki Ciężar, a jeśli dodać ojca Halinki Szerman, tej dziewczynki, z którą bawiłem się na balkonie w doktora, wyjdzie na to, że tych krawców było w dzielnicy bardzo dużo i wszyscy oni mieli córki, piękne dziewczyny. (I wszyscy ci znajomi krawcy zginęli, i ich żony, i te córki, ale ja wiem tylko, jak zginęła Halinka z drugiego piętra, opowiedziała mi to po wojnie moja mama, ale nie, lepiej o tym nie wspominać, akurat teraz, kiedy piszę o słodyczy dziewczęcych oczu i warg... że też takie okropności cisną mi się pod pióro...) Po wakacjach poszedłem do Ruty, żeby odebrać rękopis powieści. Ruta robiła wrażenie jeszcze dojrzalszej niż podczas wakacji, kobiecość przelewała się przez jej piętnastoletnie ciało, kiedy zagłębiła się w miękkim fotelu, okrywszy ramiona wełnianą chustą z frędzlami, co czyniło ją jeszcze bardziej dorosłą, no, kobieta. Z wyglądem harmonizował sposób wyrażania się, dobierała słowa, a nie mówiła, spokojnie, z namysłem. Niby redaktorka wydawnictwa, której powierzono maszynopis, po- 127 chwaliła go oględnie, tu i ówdzie wytykając potknięcia, pewne fragmenty podkreślając, że robią wrażenie, wobec innych wyrażając wątpliwości, z którymi skwapliwie się zgodziłem. (Byłem już o kilka miesięcy starszy od swojego rękopisu). Mówiono mi, że Ruta ma chłopca, z którym chodzi do kina, licealistę, i chyba tak było, bo podczas naszej rozmowy zadzwonił telefon i odbyła się krótka rozmowa, pełna niedomówień i zaszyfrowanych znaków. Zdaje się, że zostawiłem jej rękopis na pamiątkę, nie byłem już do niego przywiązany, już zaprzątał mnie inny pomysł. Niewiele mnie obeszło, że miała tamtego, Ruta była dziewczyną, która przypominała o istnieniu zmysłów, ale nie kochałem jej. Nie kochałem jeszcze żadnej