Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Rola Polski jako swoistego bastionu walk przeciw komunistycznemu totalitaryzmowi dalej budziłaantypatielewicowychintelektueli Zachodu. Polscyrobotaicyi inteligencja swymi wystąpieniami podważali bowiem wypielęgnowany w zachodnich kręgach lewicowych obraz socjalistycznego raju i - co gorsza- uderzali przy tym w najczulsze miejsca prosowieckięj propagandy. Niełatwo bowiem było głosić tezy o szczęściu robotników w socjalizmie po napływających z Polski kolejnych wieściach o powstaniu robotniczym w Poznaniu w czerw- 129 cu 1956 r., krwawo stłumionych wystąpieniach robotników Wybrzeżaw grudniu 1970 r., czy wreszcie wielkiej fali wystąpień robotniczych sierpnia 1980 r. Nader trafne oceny przyczyn antypolskich uprzedzeń wśród części zachodniej inteligencji znajdujemywksiążce znanego emigracyjnego historyka Adama Zamoyskiego Polish Way (Londyn 1987). W tej książce - namiętnym, bogato udokumentowanym wystąpieniu w obronie wartości duchowych, reprezentowanych przez Polskę i Polaków w ich dziejach - autor pisał: ,folacy wXIXwieku, będąc przeciwnikami istniejącego status quo, byli traktowali jako podżegacze, przeszkadzający w budowie uporządkowanego bytu i postępie. W obecnym stuleciu postrzegano ich jako reakcjonistów i niepostępowych, ponieważ tylko oni pośród narodów Europy gwałtownie odrzucali nowych idoli. Wielu zachodnich intelektualistów i historyków, przesyconych podziwem dla rosyjskiego komunizmu, wykazywało nieprofesjonalne rozdrażnienie z powodu Polaków. Spowodowane to było nie tylko brakiem entuzjazmu, z jakim Polacy witali rosyjskie eksperymenty ideologiczne, ale również sposobem, w jaki wywracali teorie do góry nogami. Fakt, że radykalni robotnicy wywoływali rewolucję przeciw dyktaturze proletariatu, nosząc podobiznę Madonny, sprowadzał do absurdu wiele argumentów marksistowskich". Tekst publikowany na łamach "Ladu" z 21 lutego 1993 r. \V obronie polskiej inności Przez dziesięcioleciaPRL przywykło się odgómiepiętnowaćpolską"inność"-wszystko to, czym odbiegaliśmy od wzorców ustrojowych narzucanych przez wielkiego wschodniego sąsiada. Prorządowa publicystyka szczególnie "wyróżniała się" piętnowaniem polskiego charakteru narodowego, polskiej "bohaterszczyzny" czy "somosiersz-czyzny". Nie bez powodu. Tradycyjne buntownicze postawy polskie groziły niepotrzebnymi niepokojami w tak kluczowym dla komunistycznego imperium kraju nad Wisłą i Odra. Największa chyba fala egzorcyzmów, odprawianych pod adresem "buntowniczego narodu", rozlała się po grudniu 1981 r. pod batutą Mieczysława F. Rakowskiego. Zdawało się, że obalenie komunizmu w 1989 r. właśnie dzięki polskiej "krnąbrności", doprowadzi wreszcie do osłabienia roli siewców narodowych kompleksów, wyspecjalizowanych w ciągłym przyczemianiu obrazu Polski i Polaków. Szybko okazało się to złudą. Co więcej, obóz pouczaczy narodu, krytyków polskiej "niedojrzałości" i "nacjonalizmu", wydatnie poszerzył się o "Europejczyków" z "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Tygodnika Powszechnego" etc. Znów zapanowała moda na piętnowanie patriotyzmu i polskości, wszystkiego, co wyrażało polską "inność" na tle innych krajów 130 Europy. Tworzy się obraz anachronicznego społeczeństwa, nie chcącego "wejść" do Europy, niegodnego tej wspaniałej, wysublimowanej Europy. T Czy jesteśmy godni Europy? A może warto raz wreszcie spojrzeć na tę sprawę z trochę innej strony i zapytać, czy Europa (czytaj; Zachód) sama była godna swych europejskich wartości. I czy była godna Polski, która w ciągu ostatnich dwu stuleci najczęściej broniła najpiękniejszej europejskiej sprawy - wolności, wciąż porzucanej przez Zachód w imię różnych małych, egoistycznych interesów. To przecież ta wychwalana wciąż Europa bezustannie grzeszyła skrajną obojętnością na sprawy zagrożonych opresjąnarodów, zmaterializowaniem i cynizmem