Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Dziesiątki razy go na tym przyłapaliśmy, a ja sam wielokrotnie musiałem płynąc przedzierać się przez dryfujące śmieci. Wielkiego Psa opływa wschodni prąd, który niesie cały ten syf prosto do Zatoki Pitta. - Powinni więc zmienić kapitana tej barki - zauważył Lionel. - Nasz dowódca też im to zasugerował - powiedział płetwonurek - na co usłyszał, że kapitan Pullman jest niezastąpiony. Po tym doświadczeniu Lionel zadowolił się pływaniem przed barierą rafy. Cohn dał mu kuszę, po czym wszyscy troje starali się trzymać jak najdalej, gdy inspicjent oddawał niecelne strzały w stronę niewzruszonych grańców. Po każdym strzale Cohn przynosił harpun, nakładał go na kuszę Lionela i umykał z linii ognia. Niefortunny myśliwy stał się obiektem złośliwych uwag swoich towarzyszy, ale w końcu położył kres ich żartom, trafił bowiem najpierw rybę papuzią, a potem przyszpilił nieszczęsnego grańca, który przypadkiem zderzył się z harpunem. Przez całą drogę powrotną do hotelu Lionel trzymał zakrwawioną rybę na kolanach, zaklinając się, że zapakuje ją w suchy lód i spożyje tego samego wieczoru u Sardiego, choćby transport miał go kosztować nawet sto dolarów. 4 - Informuję was zatem, kochani współobywatele, że udało nam się wreszcie zdemaskować gubernatora Altona Aloysiusa Sandersa... - usłyszał Norman dudniący w głośnikach głos senatora Pullmana, kiedy podjeżdżali z Lionelem pod budynek portu lotniczego. Nie był to pierwszy znak, że dzieje się coś niezwykłego. Na parkingu przed lotniskiem stało co najmniej kilkadziesiąt aut. Jeszcze w Georgetown Norman zauważył, że ulice miasteczka są dziwnie wymarłe, doszedł jednak do wniosku, że to pewnie z powodu któregoś z licznych a tajemniczych świąt państwowych Kinjan: Matki Boskiej Gromnicznej, Dnia Przemienienia, rocznicy spisku prochowego bądź jeszcze innego. - ... w osobie Altona Sandersa, pod przebraniem bezinteresownego przedstawiciela naszego wielkiego prezydenta, kryje się - co do tego nie ma już żadnych wątpliwości - hipokryta, tyran o skłonnościach dyktatorskich i reakcjonista działający ręka w rękę z tak zwaną bandą ze wzgórza! W głośnikach rozległy się oklaski. Samotny bagażowy, który pracował od przypadku do przypadku, kiedy go naszła fantazja, podjechał wózkiem do land rovera i postękując demonstracyjnie wyładował jedną małą walizeczkę Lionela. Zroszonego tekturowego pudła, mieszczącego obłożoną lodem rybę, reżyser nie chciał mu powierzyć; zaborczo tulił je do piersi. - Co się tu dzieje? - zapytał Norman bagażowego. - Sienator Pullman wyjeździa na Floridę. - Na Florydę? W trakcie sesji parlamentu? - Mówią, zie będzie ekśladowany. Nie bardzo wierząc w to, co usłyszał, Norman wbiegł do budynku portu lotniczego. Senator stał na ławce z okrągłym mikrofonem w ręku, a przed nim tłoczyło się ze sześćdziesięciu roześmianych, rozgadanych Kinjan, nie przysłuchujących się wszakże zbyt uważnie przemówieniu mówcy. Większość lizała lody lub popijała napoje gazowane. - Przyrzekam wam, bracia - grzmiał senator, a jego głos odbijał się echem w drewnianej, wyklejonej jaskrawymi reklamami ogromnej szopie - że podczas mojej chwilowej nieobecności Słoniowi Republikanie nie zaprzestaną walki w obronie ludu, walki o uczciwy i sprawiedliwy rząd, o niższe podatki, o wyższe zarobki dla marnie opłacanych pracowników sfery budżetowej, o pracę dla każdego, o zmniejszenie biurokracji rządowej, o większe szpitale i szkoły, o nowe drogi i preferencje dla budownictwa mieszkaniowego, o darmową opiekę medyczną i psychiatryczną