Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Może zupełnie niepotrzebnie robi się tyle zamętu. Zobaczymy jeszcze, jak podziała nowa doza pigułek. Niestety, nie było żadnego skutku. Roberta powróciła do pracy. Wymizerowana zasiadła do roboty, która miała być dla niej tym utrudzającym ćwiczeniem fizycznym, ale i to nie pomogło. Dlaczego Clyde tak łatwo pogodził się z sytuacją? Czy naprawdę sądzi, że w następnym miesiącu coś się zmieni? - myślała z rozpaczą. Trudno było co prawda wymagać od Clyde'a żeby mógł zrozumieć całą głębię tej sytuacji. Młody, bez pieniędzy, nie uświadomiony niemal, błąkał siępo omacku. Nie rozumiał nawet dokładnie wyrazu "akuszerka", nie wiedział, jak daleko sięga jej kompetencja. Przy tym mieszkał w Lycurgus od niedawna, z Dillardem zerwał i prócz młodych ludzi z towarzystwa nie miał innych znajomości. Trudno zaliczać do znajomych kolegów w pracy, fryzjera i paru kupców. Nie mógł się do nich zwracać w takiej sprawie. Teraz zajmowało go nowe zagadnienie. Jak dogadać się z doktorem, jeżeli trzeba będzie zasięgnąć jego rady? Niemożliwe przecież, żeby mógł sam udać się do niego, chociażby dlatego, że zanadto jest podobny do Gilberta Griffithsa, za którego często go brano. Taka mistyfikacja nie wyszłaby mu na dobre z pewnością. Poza tym lekarz widząc jego eleganckie ubranie, zedrze z niego cenę wyższą, niż Clyde mógłby zapłacić, i będzie mu niechybnie zadawał kłopotliwe pytania, na które lepiej odpowiedziałaby Roberta osobiście. Najwłaściwiej więc będzie, jeżeli Roberta pójdzie sama. Tak skromnie i niewinnie wygląda, tak przekonująco przedstawi mu swą sprawę, że łatwiej będzie jej przekonać doktora, tym bardziej teraz, gdy jest tak przygnębiona i zrozpaczona. Właściwie to jej, nie jemu, jak sobie tłumaczył wykrętnie, powinno więcej zależeć na jak najszybszym rozwiązaniu sprawy. Ale nuż nie potrafi załatwić tego tanim kosztem? Taka teraz jest roztargniona. Gdyby na przykład chciała powiedzieć, że została uwiedziona przez człowieka, którego nazwiska nie może wyjawić, to doktor, widząc jej młodość, jej opuszczenie, nie odmówiłby chyba swej pomocy. Może by nawet darmo jej to zrobił. No! Wtedy nareszcie Clyde miałby rozwiązane ręce. Wybrał się więc znowu do Roberty, aby ją do tego przygotować. Może wynaleźć jej lekarza, ale swoją sprawę musi sama mu przedłożyć. Nie zdążył jeszcze rozpocząć, gdy Roberta zapytała, czy nie pomyślał o jakimś innym wyjściu z tego położenia. Może gdzie indziej znajdzie się na to jakiś środek. Korzystając z tego odpowiedział: - Pytałem się w kilku składach, ale powiedziano mi, że jeżeli jeden środek nie podziałał, inne też nie będą skuteczne. Nie widzę więc innego wyjścia, jak tylko to, że musisz iść do doktora. Tylko cała rzecz w tym, że trudno takiego znaleźć, który potrafiłby to zręcznie i dyskretnie wykonać. Pytałem się już paru osób o to, nie mówiąc oczywiście o kogo chodzi, ale lekarzom niewygodna jest taka sława z obawy przed odpowiedzialnością. To jest niedozwolone, musisz chyba wiedzieć o tym. Ale przypuśćmy, że znajdę takiego, czy zdobędziesz się na tyle odwagi, żeby pójść do niego i powiedzieć mu, o co chodzi. Co, jak ci się zdaje? Spojrzała na niego zdumiona, nie pojmując dokładnie o czym mówi, nie domyślając się nawet, jak bardzo mu zależy, aby sama tam poszła, była bowiem przekonana, że pójdzie z nią razem. Myśląc więc o wizycie u doktora, zawołała: - O, mój Boże, ależ to okropne zwierzać się z tym lekarzowi! Będzie wiedział o nas wszystko. Taka operacja jest przecież niebezpieczna, chociaż myślę, że nie gorsza od tych pigułek. Chciała się dowiedzieć, jak to się odbywa, lecz Clyde nie umiał jej objaśnić. - Zdaje mi się, że niepotrzebnie się boisz - odrzekł. - Sądzę, że to chyba nawet nie będzie bolało. Ale bądźmy zadowoleni, jeżeli uda nam się znaleźć takiego doktora. Chciałem tylko wiedzieć, czy, jeżeli go wyszukam, zgodzisz się pójść do niego sama. Drgnęła jak pod ciosem, lecz on niewzruszony ciągnął dalej: - Wiesz, jakie jest tutaj moje położenie, rozumiesz chyba, że nie mogę iść z tobą. Zanadto jestem tu znany, a przy tym zbyt podobny do Gilberta, którego tu zna każdy bez wyjątku. Mogłaby zajść omyłka, a w każdym razie wzięto by mnie za niego. Dopiero byłaby heca! W jego oczach malowała się nie tylko nikczemna obawa o swą opinię w Lycurgus, poza tym taił się cień wstydu, jak podłą rolę odgrywa wobec dziewczyny, chowając się za nią z obawy wykrycia. Tak bardzo jednak się lękał, że postanowił stanowczo utrzymać się w tej roli, cokolwiek by Roberta o tym myślała. Bo cóż on pocznie ze sobą, jeżeli i to się nie uda? Roberta zrozumiawszy, o co mu chodzi, zawołała z przerażeniem: - Och, Clyde! Nie sama!... Nie! To niemożliwe! O, Boże! Nigdy... nigdy! Będę się bała okropnie! O, mój najdroższy! Nie żądaj tego ode mnie! Nie wiedziałabym nawet, co robić ze strachu. Pomyśl tylko, jak ja mu to wytłumaczę!... Nie potrafię, doprawdy nie potrafię... Co ja mam powiedzieć... Od czego zacząć?... Musisz ze mną pójść, powiedzieć mu, o co chodzi, w przeciwnym razie nie pójdę wcale... Niech się dzieje, co chce! Od pewnego czasu żyła w ciągłej obawie czegoś strasznego, nieuniknionego. Na twarzy miała wypieki, serce biło nierównym tętnem. Tyle już przeżyła! Clyde wszakże nie wzruszył się tym wcale. - Berti, wiesz przecież, w jakim jestem położeniu. Ja pójść nie mogę, a teraz tylko to jedno nam pozostało. Niech mnie poznają, pomyśl tylko... co wtedy? Wiesz przecież, jak wszędzie jestem znany. Pod żadnym pozorem nie mogę iść. A przecież tobie będzie to łatwiej wytłumaczyć niż mnie. Doktor nie zdziwi się wcale, gdy cię zobaczy samą. Będzie wiedział, że jesteś w kłopocie i że nie masz nikogo, kto by się tobą zajął