Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Mam obowiązki wobec ciebie, moja pani, i wobec Mayene, więc z całym szacunkiem dla Lorda Perrina, pragnę spytać, czy nie zechcesz zmienić swoich planów, pani. Gniew ogarnął Aybarę – ten człowiek zatem z łatwością opuściłby Faile! Jednakże Berelain przemówiła, zanim zdołał cokolwiek zasugerować. – Nie będzie żadnej zmiany planów, Lordzie Gallenne. – Czasami łatwo było zapomnieć, że tu dowodziła, Mayene było niewielkim krajem, przemawiała wszakże królewskim tonem, który pasowałby nawet władczyni Andoru. Sztywno wyprostowana, siedziała w siodle niczym na tronie i mówiła głośno, aby wszyscy usłyszeli jej decyzję, stanowczym tonem, który miał przekonać wszystkich, że decyzję tę podjęła i jest ona nieodwołalna. – Jeśli mamy wszędzie wokół mnóstwo wrogów, droga naprzód nie jest bardziej niebezpieczna niż zboczenie z niej czy odwrót. Zresztą, nawet gdyby odwrót albo zmiana trasy były dziesięć razy groźniejsze, i tak kontynuowałabym poszukiwania. Pragnę uczestniczyć w uratowaniu Lady Faile, nawet jeśli trzeba będzie w tym czasie pokonać tysiąc Psów Czarnego i hordy trolloków. Tak przysięgłam postąpić i swej przysięgi dotrzymam! Odpowiedział jej ryk wiwatów. Żołnierze Skrzydlatej Gwardii krzyczeli i kłuli lancami powietrze, aż wirowały czerwone, długie wstążki. Zapach strachu pozostał, jednak w głosach i zachowaniu mężczyzn dało się zauważyć pełną gotowość do działania. Perrin uznał, że wszyscy oni natychmiast rzuciliby się przeciwko dowolnej masie trolloków, byle tylko nie zawieść Berelain. Dowodził nimi kapitan Gallenne, lecz do swej władczyni czuli coś więcej niż miłość – mimo reputacji Pierwszej z Mayene i jej sposobu traktowania mężczyzn. A może kochali ją właśnie z powodu jej reputacji, przynajmniej po części. Berelain uchroniła swój mały kraj przed przejęciem go przez Łzę, ponieważ umiała podburzyć jednego mężczyznę, który doceniał jej piękno, przeciwko drugiemu. Aybara złapał się na tym, że musi nad sobą bardzo panować, by nie rozdziawić ust w zaskoczeniu. Ta kobieta potrafiła przemawiać równie kategorycznie jak on sam! W jej zapachu dawało się wyczuć prawdziwe zdecydowanie! Gallenne pochylił siwą głowę w niechętnej akceptacji, a Berelain kiwnęła mu lekko, z zadowoleniem, po czym przeniosła uwagę na Aes Sedai stojącą obok kamiennej płyty. Masuri przestała akurat machać rękoma i gapiła się na odciski psich łap, w zamyśleniu dotykając palcem warg. Była ładną kobietą, choć nie piękną, zresztą sporo uroku dodawał jej typowy dla Aes Sedai brak śladu przeżytych lat, a wdzięk i elegancję również mogła zawdzięczać przynależności do sióstr. W przypadku Aes Sedai często trudno było odróżnić siostrę urodzoną na biednej, nieurodzajnej farmie od tej pochodzącej z wielkiego pałacu. Perrin widział wcześniej Masuri z czerwoną od gniewu twarzą, ale także wycieńczoną, a nawet u kresu wytrzymałości, tym niemniej mimo trudów podróży i życia w namiotach Aielów jej ciemne włosy i strój zawsze pozostawały tak zadbane, jakby kobietą opiekowała się najlepsza służąca. Jednym słowem, ta Aes Sedai zawsze prezentowała się idealnie. – Czego się dowiedziałaś, Masuri? – spytała Berelain. – Masuri, jeśli łaska... Masuri?! Ostatnie słowo wypowiedziała nieco ostrzej i Aes Sedai poruszyła się nerwowo, wyraźnie zaskoczona, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że nie jest sama. Miała prawo być zdumiona, gdyż z zachowania często bardziej przypominała przedstawicielkę Zielonych Ajah niż Brązową, toteż bardziej koncentrowała się na działaniu niż na kontemplacji, przechodziła wprost do rzeczy i nigdy się nie wahała, w dodatku zdolna była zupełnie się zatracić w sprawie, która przyciągnęła jej zainteresowanie. Teraz złożyła ręce na wysokości talii i otworzyła usta, jednak zamiast się odezwać, znieruchomiała, patrząc pytająco na Mądre. – Kontynuuj, dziewczyno – poleciła jej niecierpliwie Nevarin, gwałtownie przyciskając pięści do bioder, czemu towarzyszyło brzęczenie bransoletek. Gdy zmarszczyła brwi, bardziej przypominała dawną siebie. Żadna z pozostałych Mądrych nie patrzyła już z aprobatą. Wszystkie trzy tkwiły w rzędzie z marsowymi minami niczym trzy jasnookie kruki siedzące na ogrodzeniu. – Nie wystarczy przecież, że zaspokoisz własną ciekawość. Musisz się z nami podzielić wynikami swojego doświadczenia. Powiedz nam, czego się dowiedziałaś. Twarz Masuri poczerwieniała, lecz ona sama natychmiast odezwała się głośno, utkwiwszy wzrok w Pierwszej z Mayene. Na pewno nie lubiła publicznej reprymendy, niezależnie od swoich układów z Mądrymi. – Stosunkowo mało wiadomo o Psach Czarnego, ale zdołałam przeprowadzić pewne badania na ten temat... na małą skalę. Przez rok śledziłam mianowicie ścieżki siedmiu stad, pięciu z nich dwukrotnie, dwóch pozostałych zaś trzy razy. – Szkarłat zaczął znikać z jej policzków, a ton z każdą minutą coraz bardziej przywodził na myśl wykład. – Niektórzy starożytni pisarze twierdzą, że istnieje jedynie siedem stad, inni natomiast wspominają o dziewięciu lub trzynastu... albo wymieniają inną liczbę, która ich zdaniem ma jakieś szczególne znaczenie, chociaż podczas Wojen z Trollokami Sorelana Alsahhan wspomniał gdzieś o „stu stadach psów Cienia, które polują tej nocy”, a Ivonell Bharatiya jeszcze wcześniej podobno napisał „psy zrodzone z Cienia, w masach koszmarnych dla ludzkości”