Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

On chory? Ależ dość przysłuchać się temu, co on mówi, cóż to za wspaniałe improwizacje. I to wszystko marnie by zginęło, przepadło na wieki dla ludzkości w tych ponurych murach, jak te kwiaty, co więdną w pustyni, gdyby nie ja, która te wszystkie płomienne słowa, jakie natchniona jego dusza wyrzuca z siebie jak wulkan, chwytam na gorąco i notuję tu, w tej książce. Mówiąc to wyjęła spod pachy gruby notatnik, który otwarła i szybko przewracała kartki zapisane drobnym pismem. - A tu jego rysunki - dodała, pokazując mi parę wy ciętych osobno kartek, zamazanych jakimiś kreskami, li niami i symbolicznymi figurami, z których nic zrozumieć nie mogłem, a które ona tłumaczyła mi jako coś nadzwy czaj łatwego do pojęcia. - Ot! Widzisz pan - mówiła — czyż te genialne szkice nie przedstawiają się jak jakieś fantastyczne, piekielne grymasy, widziane w majaczeniach gorączki? Jaka potę ga w tych zygzakach, jakie buntownicze skoki namięt nego ducha. Atu znowu, jaka przepyszna linia tęsknoty i beznadziejnego smutku. Tylko się trzeba umieć wpatrzeć, wsłuchać w tę przepyszną kaskadę linii, spadającą ryt micznymi dźwiękami w tajemniczą głębię, tu, u spodu obrazu, pełną prześwietnych wizji. Spojrzałem zdziwiony na mówiącą i przyszło mi na myśl, czy ona przypadkiem także nie jest stałą mieszkanką tego zakładu, ale dozorca, którego się spytałem o to potem, w czasie gdy pani Hortensja, usłyszawszy przez uchylone drzwi głos mistrza, podeszła bliżej notować co prędzej jego słowa „natchnione", odpowiadał mi, że ta pani tylko przychodzi tutaj co dzień, wystawa „cięgiem" pod tymi drzwiami i coś „furt" pisze i pisze. Kiedy nareszcie po wyjściu Dyzia wydobyłem się z tego ponurego gmachu na świeże powietrze, było mi tak, jakbym się na nowo narodził. Odetchnąłem swobodnie pełną piersią i rzekłem: -Ach, jakże tam okropnie! Za nic w świecie nie miałbym ochoty iść tam znowu. -Aja przeciwnie, chętnie tam chodzę i umyślnie, jak derwisz, zadaję sobie męki patrzeniem, aby zbrzydzić sobie do reszty życie. Widok takiej potęgi duchowej zdruzgotanej i zamienionej w smutną ruinę budzi we mnie tęsknotę za boską Nirwaną, w której człowiek przestaje czuć, myśleć, cierpieć. Każda myśl moja przepojona jest teraz pragnieniem śmierci. Idzie mi tylko o wybór najłatwiejszego, najmniej bolesnego sposobu wydostania się duszy z tej wstrętnej powłoki życia. Nie miałem ochoty słuchać dalszych wynurzeń Dyzia na ten cmentarny temat, dość mi już było tego, com się nasłuchał i napatrzył w szpitalu, więc chcąc się uwolnić co prędzej od jego towarzystwa, wymówiłem się, że mam pilną robotę w domu, bo jutro siadam do egzaminów. — Odprowadzę cię kawałek - rzekł - i pogadamy tro chę o dawnych czasach. Czy wiesz, że twoja Fifijka teraz wielka pani. - Mało mnie to obchodzi - odrzekłem krótko, aby prze rwać tę niemiłą dla mnie rozmowę. On jednak, nie zwracając na to, mówił dalej: — Jakiś facet zabrał ją do Lwowa, gdzie teraz opływa we wszystko. Ma swój powóz, konie, willę około stryjskie- go parku, gdzie ją odwiedzają różni panowie, cała złota młodzież z banków. Bo tam pono teraz złota era dla tych .paniczów, pieniędzy maj ą po uszy, więc sobie pozwalają, zbytkują, szampany spijają, orgie wyprawiają, bachana-lie, a Fifijka jest ich Aspazją. - Niech sobie będzie, czym chce; mówiłem ci, że mnie to nic nie obchodzi. I podałem mu powtórnie rękę na pożegnanie. 160 161 - Słuchaj no - rzekł, zatrzymując mnie - ty zawsze byłeś pieniężny chłop, nie masz tam kilka guldeników pożyczyć mi, potrzebuję koniecznie, bo głód morfinowy dokucza mi od rana. - Ty się morfinujesz? - spytałem gorszony. - To jedyne lekarstwo, które mnie podtrzymuje. Bez tego ja bym się wściekł chyba z bólu, jaki mi zadała ta szelma Mimi, ten mój wampir straszliwy, który wgryzł się w moje serce ostrymi zębami i zostawił mi rany wiecz nie krwawiące. Kilkanaście kropel morfiny i już jestem bezpieczny przed tą apokaliptyczną nierządnicą. Dusza moja stacza się wtedy w przepaściste głębie morfinowe go odurzenia, gdzie leżę bez siły i woli, prawie szczęśli wy, że mogę tak staczać się jak kamień i nie czuć nic. Nie miałem siły odmówić mu tych kilku guldenów, o które prosił, skoro one dawały mu przynajmniej chwile zapomnienia. Dając mu je ani przypuszczałem, że to już ostatnia przysługa, jaką mu wyświadczyłem. W parę tygodni bowiem później, kiedy po zdaniu drugiego rygo-rozum wróciłem znowu do domu, wyczytałem w gazetach wiadomość o jego śmierci. Znaleziono go nieżywego gdzieś, w jakiejś taniej łazience na Kazimierzu z popo-drzynanymi żyłami. Ten rzymski sposób pozbawiania się życia uważał widocznie za najmniej bolesny i użył go dla dostania się do swojej upragnionej Nirwany. XVI. Od dwóch tygodni siedziałem już w Krakowie, dokąd przyjechałem dla zrobienia ostatniego rygorozum i odbycia promocji na doktora praw. Było to w połowie stycznia, kiedy Kraków na dobre bawić się zaczynał. Olbrzymie afisze zapowiadały bale publiczne, z oświeconych okien prywatnych salonów dochodziły skoczne dźwięki mazura lub walca, szynki i kawiarnie rozbrzmiewały hałaśliwą wesołością, po ulicach zataczało się wielu pijanych, którzy chcieli w ten sposób przynajmniej użyć karnawału, a ja wśród tej ogólnej wesołości siedziałem sam jak pustelnik w moim pokoju, gotując się do tego ostatniego egzaminu i rozmyślając w chwilach odpoczynku, co dalej będzie? Za kilka dni zostanę doktorem praw, spełnię życzenie ojca, dotrzymam słowa danego Jadwidze, ale co potem? Co zrobię z sobą? Gdzie się obrócę? Ażeby uciec przed tym nieszczęsnym wekslem, którego zapłaty termin zbliżał się coraz bardziej ku mnie, jak ów tajemniczy intruz Maeter-lincka, i straszył mnie, i trwogą napełniał. Co zrobię, kie-' dy przyjdzie wreszcie i stanie tuż przy mnie? Mamże skończyć tak, jak skończył Dyzio, przekreślić krwawąkre-ską cały rachunek z życiem i uciec jak tchórz od zapłaty? Ależ, to nawet, co uratowało ostatecznie Dyzia, dla mnie nie będzie żadnym ratunkiem, bo ojciec i tak dowie się o haniebnym czynie, jakiego się dopuściłem, gdy li- 163 chwiarz przyjdzie upomnieć się o zapłatę wekslu, i złorzeczyć będzie w duszy mojej pamięci. A ja niczego się więcej nie bałem, jak tego. Chciałem pozostać dobrym synem w ich pamięci i nie stracić ich miłości. Położenie moje więc było bez wyjścia i bez ratunku