Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Pewnego dnia jednak frankońscy wysłannicy powrócili z Konstantynopola przywożąc złą nowinę – Irena została pozbawiona władzy. Wskutek niedyskrecji jednego z eunuchów wyszły na jaw jej tajne układy z Karolem. Cesarzową aresztowano i zamknięto w klasztorze. Na tron wstąpił Nikifor, jej były skarbnik. Ta gwałtowna przemiana obracała wniwecz plany Karola Wielkiego, nie był on jednak człowiekiem, który mógłby dać się złamać. Skoro mącicielska Irena nic już nic znaczyła, wymazał ją z pamięci i skierował myśli na inne projekty. Duńczycy przysparzali mu właśnie trochę kłopotów. Musiał ułożyć plan batalii, zbudować miasto warowne (późniejszy Hamburg) i podjąć nowy dla siebie problem – kwestię walk na morzu. Była wtedy wiosna, a że Karol czuł w piersi przypływ uczuć mających mało wspólnego z funkcją dowódcy wojsk, rozstał się z Maldegardą, która już nudziła go, i wziął sobie nową konkubinę imieniem Gerswinda. Dodajmy w tym miejscu, że konkubiny (jak zresztą i legalne małżonki) nie były wcale bezczynne w chwilach przerw między okresami, nader częstymi co prawda, kiedy Karol dziarsko się do nich zalecał. One to zajmowały się administracją dworu i posiadłości państwa. Funkcje ich można by porównać do obowiązków, jakie dziś pełnią ministrowie finansów, spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. To właśnie one miały w swej pieczy królewskie dochody, podarki obcych władców, trybut płacony przez podbite ludy. One też czuwały nad wszelkimi wydatkami króla, opłacały armię, budowniczych królewskich rezydencji itd. Gerswinda umiała stanąć na wysokości zadania i bez wątpienia żyłaby szczęśliwie w pałacu akwizgrańskim, gdyby zapał miłosny jej „małżonka” nie dawał jej powodu do pewnych zmartwień... W miarę upływu lat starzejący się cesarz, który przez całe życie dawał dowody niepowszedniej męskości, stawał się prawdziwym rozpustnikiem. Nie potrafił spojrzeć na żadną ładną dziewczynę, nie uciekając się zaraz do bezwstydnych czynów. Pewnego dnia zadurzył się w jasnowłosej dzierlatce imieniem Amalberga. Spotkawszy ją w pałacowym korytarzu, rzucił się na nią i chciał ją zgwałcić. Przestraszona dziewczyna zaczęła się z nim szamotać. Udało się jej uwolnić z uścisku i schronić w kaplicy. Zaślepiony pożądaniem Karol pobiegł za nią i pochwycił w chwili, gdy korzyła się przed ołtarzem. Złapał ją za ramię z taką siłą, że złamał jej rękę. Dziewica Maryja czuwała jednak i obie części ramienia zrosły się w jednej chwili. Widząc ów cud, Karol uznał za stosowne powstrzymać swe zapały i, pozostawiając Amalbergę przy modlitwie, udał się na piętnastominutowy spacer... Wieść o przygodzie Amalbergi rozeszła się szybko po pałacu i młoda dziewczyna stała się przedmiotem wielkiego szacunku ze strony całego dworu. Aby oprzeć się Karolowi Wielkiemu – powiadano – musiała wykazać nadziemską odwagę. Kościół wyniósł ją wreszcie na ołtarze, a Karol Wielki, gracz wytrawny, pierwszy cnotę jej sławić począł... * * * Po Gerswindzie odnotowano jeszcze dwie oficjalne konkubiny: Reginę i Adelajdę. Nie były one jednak ostatnie, bo do końca życia Karol wykazywał dziarskość wobec dam. Nieco wybujałe zamiłowanie do figlików dało zresztą początek licznym, nader zajmującym historyjkom, które zacny naród frankoński złośliwie podawał z ust do ust. Opowiadano na przykład, że odprawiając nabożeństwo przy ołtarzu, opat Idzi (przyszły święty Idzi) ujrzał anioła Gabriela. Ów z zaambarasowaną miną wręczył mu jakiś list. – Weź to. List pochodzi od Karola Wielkiego. Nie śmiąc wyspowiadać się na głos, cesarz spisał tu swe główne grzechy. I gdy opat Idzi rozpieczetowywał pismo, anioł Gabriel ulotnił się dyskretnie. Kapłan odczytał spowiedź z wielce zrozumiałym zażenowaniem. W liście cesarz wyznawał, iż zgwałcił jedną ze swych rodzonych sióstr i matką ją uczynił... Lud zawsze lubuje się w melodramatach..