Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

.. - I do tego czasu mamy siedzieć na podwórku? - Magda nie kryła rozgoryczenia. - Ty to przynajmniej byłaś na tej swojej wycieczce - pociągnął nosem Piotrek, a ja... - Spróbujemy coś wymyślić - westchnęła mama, ale widać było, że sama w to nie wierzy. Wszyscy gdzieś wyjeżdżali. Grześ na kolonię, Kaśka do babci, Krzyś i Bartek na wczasy. - Dobrze, że choć Ola zostaje - pomyślała 160 Magda i w tej samej chwili dostrzegła przyjaciółkę pędzącą co tchu przez podwórko. - Bomba! - wrzeszczała z daleka. - Rewelacja! Cud na Wisłą! Jedziemy na wakacje! Magda westchnęła: - Sami z Piotrkiem na nudnym, gorącym podwórku. .. po prostu ekstra! Kiedy jedziesz? - spytała, gdy Ola zadyszana i szczęśliwa stanęła w drzwiach. - Nie "jadę", tylko jedziemy! - usłyszała. - Nie uwierzysz, co się stało! Kuzynka pani Zosi wyjechała za granicę strasznie dawno temu, ale d piero teraz przyszedł od niej Postanowiła zostać tam na a swój domek w górach pod wała... - Pani Zosi?! - Właśnie. Moja mama powiedziała, że to cudownie, a pani Zosia stwierdziła, że takim prezentem musi się z kimś podzielić, i postanowiła zaprosić nas na wakacje. - Hurra! - wrzasnął Piotrek. - Ale jak pani Zosia poradzi sobie z taką czeredą? - przestraszyła się mama. - Powiedziała, że zaprasza o szóstej na herbatę i wtedy się wszystko ustali - świergotała Ola, nie mogąc ustać w miejscu z wielkiej radości. - To szalony pomysł! - stwierdził tato. - Ale oby było więcej takich szaleńców. Nawiedzony dom I/uży drewniany dom stał w ogrodzie, a raczej w czymś, co kiedyś było ogrodem, a teraz stało się plątaniną trawy, dzikich krzewów, ziół i chwastów. Wnętrze przedstawiało się daleko lepiej. . Gdyby nie myszy, które porobiły so- ?. ?* bie gniazda w różnych, najmniej spodziewanych .^aSa^LT6^ ? miejscach, można by pomyśleć, że gospodyni wyjechała przed tygodniem. Przez całą sobotę tatusiowie dzielnie pomagali pani Zosi doprowadzić wszystko do porządku. Gdy odjeżdżali, podłogi i ściany były umyte, okna odmalowane, a myszy wypłoszone. Magda po raz pierwszy znalazła się gdzieś bez mamy Z początku czuła się trochę nieswojo w wielkim drewnianym łożu, ale na szczęście Ola była tuż obok. Właśnie zaczęła opowiadać historię o domu nawiedzonym przez duchy, gdy ciszę nocną rozdarł przeraźliwy wrzask, dochodzący z pokoju chłopców. Dziewczyny zesztywniały ze strachu. Pani Zosia zerwała się z łóżka i w nocnej koszuli popędziła na górę. - Pewnie wy... wy... wywołałyśmy jakiegoś ducha - zaszczekała zębami Ola. - Przysięgam, już nigdy nie będę opowiadała takich historii... - To Piotrek wrzeszczał - przełknęła ślinę Magda i postanowiła zobaczyć, co się stało. - Nnnie zzzostawiaj mmnie ssamej - trzęsła się Ola. Zapaliły światło. Nikogo. Na schodach też. Gdy uchyliły drzwi od pokoju chłopców, stwierdziły to samo... m - Coś ich porwało... - jęknęła Magda. - Ciii - uciszyła ją Ola i nadstawiła uszu. - Są nad nami - uspokoiła ją. Z otworu prowadzącego na strych sączyło się delikatne światło. Weszły po stromych schodkach i zobaczyły dziwną scenę. - Pani Zosia przyświecała świeczką, a chłopcy uzbrojeni w szczerbate grabie badali każdy kąt. - Co robicie? - zainteresowała się Magda. - Szukamy duchów - odparł trochę niepewnie Piotrek. - Biegały tutaj, słyszałem wyraźnie. ? Kaśka zbladła jak płótno. Nagle Piotrek jednym susem dopadł pani Zosi. Był tak przerażony, że nie mógł wydusić słowa. Wskazywał tylko na miejsce za starą dębową skrzynią. Pani Zosia podeszła ostrożnie i podniosła w górę świecę. Z ciemnego kąta patrzyły na nią nie mniej przerażone, błyszczące jak dwa węgielki oczka. - Panna kuna! A raczej pani kuna - pokiwała głową pani Zosia, dostrzegając gdzieś z boku parę mniejszych ślepek. - Wygląda na to, że mieszkają tu całą rodzinką. Nic by nie było, gdyby spały w nocy, a polowały w dzień. Niestety jest akurat odwrotnie. Cóż, chyba będziemy musieli przyzwyczaić się do siebie. - To dobrze, że to tylko kuny - uśmiechnęła się blado Ola. - Ale i tak nie będę już opowiadać żadnych historii o duchach - dodała prędko. Na jagody l/utro zarządzam dzień jagodowy - powiedziała pani Zosia. Na sobotę zrobimy pierogi i upieczemy placek. Mam nadzieję, że piekarnik w tym starym piecu da się uruchomić. - Hurra! - zawołał Piotrek, który kochał pierogi w ogóle, a te z jagodami w szczególności