Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Poczekał chwilę, eby hrabia i hrabina go zauwa yli, po czym powiedział: - - Chciałbym przedstawić panią Annabelle Trelawny, urodzoną w pięknym mieście Chester. Po tak pięknej prezentacji - rozległ się niski, aksamitny głos - obawiam się, e mo ecie być państwo rozczarowani. Annabelle Trelawny wyglądała jak maleńka, puszysta wró ka, pełna gracji i wdzięku. Wyglądała równie na zawstydzoną i bardzo przejętą. - Usiądź, proszę, Annabelle - powiedział Hollis i podprowadził ją z czułością do fotela naprzeciw hrabiego i hrabiny. - Wygodnie ci, moja droga? Annabelle wygładziła suknię, uśmiechnęła się do Hollisa, jakby rzeczywiście był Bogiem, i cichym głosem odparła: - O tak, bardzo wygodnie, dziękuję, Williamie. Williamie? Douglas podejrzewał, e wiedział, i Hollis miał na imię William, ale od tak dawna nazywał go Hollisem, e o tym zapomniał. William Hollis, dobre imię i nazwisko. Annabelle Trelawny nie wyglądała na pazerną staruszkę; wokół oczu i ust miała urocze zmarszczki -od śmiechu, pomyślała Alex. I taka słodka twarz. Miała ciemne włosy, przetkane srebrnymi nitkami, ciemnobrązowe oczy były inteligentne i bystre. Jej skóra była miękka i gładka. Kiedy mówiła, głos wydawał się równie miły, jak jej twarz. - Panie, pani, to bardzo łaskawe z waszej strony, e zechcieliście zaprosić mnie na herbatę. William oczywiście tyle mi opowiadał o państwu i państwa synach, Jamesie i Jasonie. Alex usiłowała nakłonić Hollisa, eby usiadł, ale nie chciał. Stał za fotelem ukochanej, wyglądając jednocześnie na powa nego i zauroczonego, chocia takie połączenie było trudne do wyobra enia. - Nie ma teraz z nami Jamesa. On i jego ona są w podró y poślubnej. Nasz syn Jason niebawem do nas dołączy. Bardzo się cieszył na spotkanie z panią, madam. Mogę zaproponować pani fili ankę herbaty, pani Trelawny? Annabelle uśmiechnęła się tak słodko, e natychmiast stało się jasne, dlaczego ten uśmiech uwiódł Hollisa, i odezwała się: - - Jeśli mogłabym prosić z odrobiną mleka... Hollis podał jej z czułością herbatę. Pozwól, e poczęstuję cię ciastkami, które przygotowała kucharka, Annabelle. Wiem, e lubisz migdałowe herbatniki. Annabelle rzeczywiście lubiła migdałowe herbatniki i zjadła a trzy, przez cały czas przytakując, uśmiechając się i słuchając, mówiąc niewiele, dopóki w drzwiach nie pojawił się Jason, ubrany w spodnie z koźlej skóry i rozpiętą białą koszulę, odsłaniającą opaloną szyję. Zatrzymał się gwałtownie i powiedział: - - - Pani Trelawny? Miło panią poznać, madam -podszedł do niej, ujął jej dłoń i zło ył na niej delikatny pocałunek. - Jestem Jason, madam. Annabelle zerknęła na niego i powiedziała wolno: Miło na ciebie popatrzeć - i uśmiechnęła się do niego zupełnie nie jak staruszka. Dziękuję, madam - odparł Jason, tak przyzwyczajony do tego rodzaju spojrzeń, e nawet się nie speszył. - Hollis powtarzał mnie i mojemu bratu, e jesteśmy co najwy ej znośni. To pani jest dla niego zachwycająca. Bardzo ładnie to powiedział, pomyślał Douglas i spojrzał na syna z aprobatą. Hollis chrząknął. - - Paniczu Jasonie, obawiam się, e te dowody sympatii są trochę przesadne. Hollis, czy byś był zazdrosny? Hollis wykrzywił się, wyglądając jak Bóg przed rozbiciem kamiennych tablic. Jason, zaskoczony i zaniepokojony, ałował, e nie mo e wrócić do koni. Annabelle odezwała się lekko, mając ochotę poklepać Jasona po pięknej dłoni: - - - - - Nie winię Williama, e jest zazdrosny, Jasonie. Jesteś najpiękniejszym młodzieńcem, jakiego w yciu widziałam. Dobry Bo e, zupełnie nie jesteś podobny do rodziców - ojej, nie to chciałam powiedzieć. Bardzo przepraszam. Moi synowie wyglądają tak samo jak ich ciotka, co irytuje mnie i moją onę za ka dym razem, gdy widzimy całą trójkę razem. Annabelle zaśmiała się z tego. Zawsze uwa ałam, e to zabawne, jak pokrewieństwo jest widoczne u ludzi, zwłaszcza u dzieci. Czy to prawda, e twój brat wygląda tak samo jak ty, Jasonie? Prawda, madam. - Zwrócił się do Hollisa, który nadal stał usztywniony, jakby połknął kij. - Podać ci herbatę, Hollis? Wiem, e lubisz z dodatkiem cytryny. Hollis złagodniał wobec swojego pięknego podopiecznego. Poproszę, paniczu Jasonie. Douglasowi ul yło, e Hollis się rozchmurzył. Nigdy nie widział, eby Hollis okazywał takie uczucia, zwłaszcza tak niskie, jak zazdrość. - - Powiedz nam, Jasonie, jak Bad Boyowi podoba się nowa klacz, którą dla niego sprowadziłeś - odezwała się Aleksandra. Jest zakochany, mamo. Kiedy odchodziłem, rozmarzony trzymał łeb na ogrodzeniu padoku, wodząc błędnym wzrokiem za swoją ukochaną. Wątpię, e spał w nocy. Klacz jeszcze nie ma rui, więc na razie macha do niego ogonem. Chyba będzie musiał trochę poczekać. Aleksandrze przyszło do głowy, e w salonie nie wypadało rozmawiać o parzeniu się koni. Uśmiechnęła się do Annabelle