Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Wniesiono je już podzielone na kilka kawałków i postawiono na ziemi, bez żadnych słów. Mężczyźni dyskutowali o tym w trakcie jedzenia. - Coś dziwnego się dzieje - powiedział Ebulan w mamutoi, żeby Jondalar też zrozumiał. - Myślę, że rozkazano kobietom, żeby nam nic nie powiedziały. - To bez sensu - odezwał się Olamun. - Nawet gdybyśmy coś wiedzieli, co możemy z tym zrobić? - Masz rację, Olamunie, to nie ma sensu, ale zgadzam się z Ebulanem. Kobietom zakazano mówić do nas - stwierdził S'Amodun. - Może wiec teraz jest właściwa pora - rzekł Jondalar. - Jeśli kobiety Epadoi są zajęte dyskusjami, to może nie zauważą. - Nie zauważą czego? - zapytał Olamun. - Ardemunowi udało się zdobyć kawałek krzemienia... - A więc o to chodziło - powiedział Ebulan. - Nie widziałem niczego, o co mógłbyś się potknąć i upaść. - Ale co nam pomoże kawałek krzemienia? - zdziwił się Olamun. - Potrzeba narzędzi, żeby coś z tego zrobić. Przyglądałem się łupaczowi krzemieni, zanim umarł. - Tak, ale Ardemun podniósł także młotek kamienny, a tu gdzieś jest trochę kości. To wystarczy, żeby zrobić kilka ostrzy i nadać im kształty noży i grotów oraz kilku innych narzędzi -to jest dobry kawałek krzemienia. - Jesteś łupaczem? - spytał Olamun. - Tak, ale będzie mi potrzebna pomoc. Trochę hałasu, który zagłuszy uderzenia kamienia o kamień - odparł Jondalar. - Nawet jeśli zrobisz kilka noży, czego możemy z nimi dokonać? Kobiety mają oszczepy - powiedział Olamun. - Co najmniej można nożem przeciąć sznury na rękach kogoś, kto jest związany - stwierdził Ebulan. - Jestem pewien, że zawodami czy grami możemy zagłuszyć hałas. Ale prawie już nie ma światła. - Powinno wystarczyć. Nie zabierze mi dużo czasu zrobienie narzędzi i ostrzy. Jutro będę mógł pracować pod zadaszeniem, gdzie mnie nie zobaczą. Będę potrzebował tej kości goleniowej i kawałków drewna, i może deski z zadaszenia. Przydałyby się ścięgna, ale paski skóry będą musiały wystarczyć. Ardemunie, dobrze byłoby, gdybyś znalazł trochę piór, jak będziesz w obozie. Przydadzą mi się. Ardemun skinął głową i spytał: - Chcesz zrobić coś, co będzie latało? Lekki oszczep do rzucania? - Tak, coś, co będzie latało. Będzie to wymagało starannej obróbki i zabierze trochę czasu. Myślę jednak, że mogę zrobić broń, która was zaskoczy - powiedział Jondalar. 9 Następnego ranka, zanim znowu zabrał się do pracy nad krzemieniem, Jondalar porozmawiał z S'Amodunem o okaleczonych chłopcach. Myślał o tym poprzedniego wieczoru i, pamiętając, z jakim zapałem Darvo uczył się obróbki krzemienia, uznał, że gdyby tych dwóch nauczyć rzemiosła, na przykład łupania krzemienia, mogliby żyć niezależnym i pożytecznym życiem pomimo swojego kalectwa. - Z Attaroą jako przywódczynią? Naprawdę myślisz, że im na to kiedykolwiek pozwoli? - spytał S'Amodun. - Daje nieco więcej swobody Ardemunowi. Może uzna, że również ci dwaj chłopcy nie stanowią dla niej zagrożenia, i może będzie ich częściej wypuszczać z Zagrody. Nawet Attaroą potrafi zrozumieć korzyści posiadania dwóch wytwórców narzędzi. Jej broń myśliwska jest marnie zrobiona - powiedział Jondalar. -I kto wie? Może nie będzie już zbyt długo przywódczynią. S'Amodun przyglądał mu się podejrzliwie. - Zastanawiam się, czy ty wiesz coś, o czym nam nie mówisz. Tak czy inaczej, namówię ich, żeby przyszli i obserwowali, jak pracujesz. Poprzedniego wieczoru Jondalar pracował na zewnątrz, żeby ostre odłamki krzemienia nie padały na ziemię w jedynym schronieniu, jakie mieli. Wybrał miejsce za stertą kamieni, niedaleko miejsca na odchody. Ze względu na smród strażniczki omijały ten kraniec ogrodzenia i był on najmniej pilnowany. Podłużne wióry, które szybko odłupał z rdzenia, były co najmniej czterokrotnie dłuższe niż szersze, miały zaokrąglone końce i stanowiły tylko półprodukt. Z nich dopiero miał zrobić narzędzia. Krawędzie w miejscu, gdzie były odłupane od rdzenia, były tak ostre, że przecinały twardą skórę, jakby była zgęstniałym tłuszczem. Często trzeba było je stępiać, żeby można było posługiwać się narzędziem bez obawy pokaleczenia dłoni. Rano, już pod zadaszeniem, Jondalar przede wszystkim wybrał miejsce pod pęknięciem dachu, żeby mieć wystarczającą ilość światła do pracy. Następnie odciął kawał skóry ze swojego prowizorycznego okrycia i rozłożył ją na podłodze, by na nią spadały ostre kawałki i odpadki krzemienia. Otoczony obu chłopcami i wieloma innymi mężczyznami, zaczął pokazywać, jak używać twardego owalnego kamienia i kilku kawałków kości do zrobienia narzędzi z krzemienia, którymi z kolei można formować i wytwarzać rzeczy ze skóry, drewna i kości. Chociaż musieli bardzo uważać, żeby nie zwrócić uwagi na to, co robili -wstając od czasu do czasu, jak to zazwyczaj czynili, wracając potem i kuląc się razem dla ciepła, co pomagało również zasłonić Jondalara przed wzrokiem strażniczek - wszyscy patrzyli zafascynowani