Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Hrabia Horacy Odpowiedziałem natychmiast: Panie hrabio! Nie omyliłeś się pan, oczekiwałem jego listu i serdecznie dziękuję mu za ostrożności, jakie przedsięwziąłeś w doręczeniu mi takowego; że jednak ostrożności takie względem pana są zbyteczne i chciałbym, ażebyś pan najprędzej otrzymał moją odpowiedź, odsyłam ją przez mego służącego. Jak to sam pan widzisz, rozmówić się musimy i to, jeżeli się pan zgodzisz, dziś jeszcze. Wyjadę konno do lasku Bulońskiego, od godziny dwunastej do pierwszej przejeżdżać się będę po alei Niemej. Nie potrzebuję dodawać, iż pragnąłbym tam spotkać pana hrabiego. Co do świadków, jestem również jego zdania, iż są oni niepotrzebni w tym pierwszym spotkaniu. Nie pozostaje mi, odpowiedziawszy na wszystkie punkty listu pana hrabiego, jak zapewnić go, iż pragnąłbym szczerze, aby uczucie moje dla pana wypływało z serca, nieszczęściem jednak postępowanie moje nakazane mi jest przez sumienie. Alfred de Nerval. Odesławszy ten list, poszedłem do mojej matki; istotnie, dowiadywała się ona, czy nikt nie był od hrabiego, a odebrawszy odpowiedź przeczącą, uspokoiła się zupełnie. Co do Gabrieli, ta prosiła i otrzymała pozwolenie pozostania dzień cały w swym pokoju. Po śniadaniu przyprowadzono mi konia. Wypełniono moje rozporządzenia, siodło było z olstrami, włożyłem w nie doskonale nabite pistolety, nie zapomniałem bowiem, że hrabia nie wychodził nigdy bez broni. Przybyłem na schadzkę o kwadrans na dwunastą. Przejechałem całą aleję wzdłuż, a powracając, ujrzałem na jej końcu jeźdźca. Był to hrabia. Zaledwieśmy się wzajemnie poznali, pośpieszyliśmy szybko ku sobie i spotkaliśmy się na środku alei. Dostrzegłem, iż, równie jak ja, miał olstry u siodła. — Widzisz pan — zawołał grzecznie, kłaniając się — iż nie mniej od pana pragnąłem naszego spotkania, bo obaj uprzedziliśmy oznaczoną godzinę. — Co do mnie, zrobiłem sto mil jednego dnia, aby mieć ten zaszczyt, panie hrabio — odpowiedziałem, oddając mu ukłon. — Sądzę, że przyczyna tego pośpiechu nie zostanie dla mnie tajemnicą, chociażby chęć poznania pana i uściśnienia jego ręki, skłoniłaby mnie łatwo do odbycia tej drogi w krótszym jeszcze czasie, gdyby to być mogło, nie mam jednak tego zrozumienia, by sądzić, że podobny powód był przyczyną, dla której pan opuściłeś Anglię. — Masz pan słuszność. Interes naglący, obowiązki rodzinne, w których nasz honor był zagrożony, jedyną były przyczyną wyjazdu mego z Londynu i przybycia do Paryża. — Wyrażenia, jakich pan używasz — odpowiedział hrabia, kłaniając się znowu z uśmiechem, w którym gorycz przebijała — dają mi nadzieję, iż ten powrót nic nastąpił wskutek listu pani de Nerval, donoszącego mu o zamierzonym małżeństwie pomiędzy mną a panną Gabrielą. — Mylisz się pan — odpowiedziałem — gdyż przybyłem jedynie po to, aby leniu małżeństwu przeszkodzić. Hrabia zbladł, zęby jego się zacisnęły; po chwili jednak odzyskał przytomność. — Sądzę — odpowiedział — że pan oceniasz uczucie, które dozwala mi słuchać z zimną krwią jego odpowiedzi. Ta zimna krew, panie, jest dowodem, jak wielce pragnę tego związku, dlatego też jedynie pragnę doprowadzić badanie moje do końca. Czy zechcesz mi sam powiedzieć, jakie są powody tej niewytłumaczonej nienawiści, o której się wyrażasz tak otwarcie? Jedźmy, proszę, obok siebie i rozmawiajmy dalej. Zwróciłem mego konia i jechaliśmy dalej, jak dwaj przyjaciele. — Słucham pana — mówił dalej hrabia. — Pozwól pan — odpowiedziałem — sprostować swój sąd o opinii, jaką mam o nim; nie jest to niewytłumaczona nienawiść, jest to wyrozumowana wzgarda. Hrabia uniósł się w strzemionach, jak człowiek, którego cierpliwość się już wyczerpała; po czym potarł ręką czoło i głosem, w którym nie można było dostrzec najmniejszego wzruszenia, rzekł: — Podobne uczucia są niebezpieczne i tylko po dokładnej znajomości człowieka, który je natchnął, wypowiedzieć je można. — A skąd pan wiesz, że nie znam go doskonale? — odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. — Jednakże, jeśli mnie pamięć nie myli, wczoraj spotkaliśmy się po raz pierwszy. — A jednakże wypadek, albo raczej Opatrzność, zbliżyła już nas do siebie; wprawdzie było to w nocy i pan mnie nie widziałeś. — Zechciej pan dopomóc moim wspomnieniom, nie umiem odgadywać zagadek. — Byłem w ruinach opactwa Grand-Pre, w nocy z 27 na 28 października. Hrabia zadrżał i ręką dotknął olstrów; zrobiłem to samo poruszenie; spostrzegł to. — Cóż stąd? — odpowiedział, spuszczając rękę. — A więc, widziałem pana wychodzącego z podziemi i zakopującego klucz. — I jakież postanowienie powziąłeś pan po tym odkryciu? — Żeby nie dozwolić panu zamordować panny Gabrieli de Nerval, jakeś pan chciał zamordować Paulinę de Meulien. — Paulina nie umarła?... — zawołał hrabia, wstrzymując konia i zapominając po raz pierwszy tej piekielnej zimnej krwi, która dotąd nie opuszczała go ani na chwilę. — Nie, panie, Paulina nie umarła — odpowiedziałem również się zatrzymując. — Paulina żyje pomimo listu, który do niej napisałeś, pomimo trucizny, którą jej przygotowałeś, pomimo trojga drzwi, które za nią zamknąłeś, a które ja postarałem się otworzyć i otworzyłem kluczem, który widziałem, jak pan zakopywałeś i przyciskałeś kamieniem grobowym