Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

 Jzyk polski jest dla mnie coraz trudniejszy. Pietrek nudziB si jak mops na swoim posterunku. Aawka na ppczcie byBa niemiBosiernie twarda. Piroszka, za szklan tafl, kiwnBa mu na powitanie utapirowan gBow przypominajc do zBudzenia kopiec mrówek. Pietrek chtnie by z ni zamieniB par sBów, ale, niestety, nie byBo to mo|liwe, wic tylko u[miechali si do siebie przez zakurzon szybk. W pewnym momencie dziewczyna zniknBa. Gdy pojawiBa si ponownie, niosBa przed sob, jak trofeum, porcelanow misk peBn soczystych gruszek. KiwnBa na chBopca i wskazaBa palcem owoce. Pietruszki nie trzeba byBo dBugo prosi. Potem chwil jeszcze siedziaB na Baweczce, ale wyraznie cignBo go na zewntrz.  Tylko raz zobacz, czy samochód stra|acki stoi tam, gdzie powinien"  przekonywaB sam siebie wiercc si, jakby go oblazBy mrówki. WstaB, podszedB do okienka i patrzc dziewczynie prosto w oczy wykonaB gest wskazujcy, zdaniem Pietrka, oczywi[cie, |e wychodzi, ale zaraz wraca. Nie zrozumiaBa. Pietrek pokazaB na siebie, potem rozcapierzyB dBoD i wskazaB pi palców, potem popukaB w tarcz zegarka. PojBa. U[miechnBa si i zaBo|yBa sBuchawki. Pietruszka galopowaB co koD wyskoczy. Jak strzaBa przemknB przez miasteczko, przeciB na ukos skwer z klombami i zahamowaB koBo |ywopBotu, za którym kolorowe parasole chroniBy przed sBoDcem kawiarniane stoliki. Mimo wczesnej pory wszystkie niemal miejsca byBy zajte. Wychylajc gBow spoza 14* 211 |ywopBotu, dostrzegB w gBbi stolik, przy którym siedzieli: wsacz-ogniomistrz, Feri i Janosz. WBa[nie przed chwil wpadB zdyszany Zysiek. Pietrek jednym rzutem oka omiótB gBbokie czarki peBne smakowitych lodowych kul. OblizaB si i ju|, ju| miaB pomacha im rk, ale w por przypomniaB sobie zjedzone ju| wczoraj pudBo wi[ni w czekoladzie.  Trudno  pomy[laB  w takich ci|kich czasach trzeba co[ dla rodziny po[wici!" I z nosem spuszczonym na kwint poczBapaB powoli w kierunku poczty. Wida dBugo to jednak trwaBo, bo skoro tylko ukazaB si w drzwiach, zaczerwieniona z emocji Piroszka, nie baczc na spor gromadk klientów, wrzasnBa na caBy gBos:  Elementek! Mar tiz percel ezelótt!* Pietrek chwyciB si za gBow. Pierwsze sBowo zrozumiaB. Ale co znacz dalsze? Mruczc je pod nosem, |eby nie zapomnie, wykrciB w prawo i wziB kurs na kawiarni