Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jeśli bowiem wielkość autora Fausta wyrosła z ucieleśnienia istotnej treści życia i kultury narodu niemieckiego w burzliwych dziesięcioleciach od okresu „burzy i naporu” aż po okres stabilizacji porządku mieszczańskiego w Niemczech – wielkość twórcy Doktora Faustusa opiera się na genialnie przenikliwym obrazie i osądzie niemieckości z tragicznego okresu rozkładu i upadku epoki mieszczańskiej w dziejach Niemiec. Jedną z funkcji literatury było od zarania niemal jej istnienia w kulturze śródziemnomorskiej właśnie kodyfikowanie idei i koncepcji rozproszonych w życiu umysłowym i artystycznym, ścierających się ze sobą i nieraz wręcz nawzajem się wykluczających. Poprzez wszystkie epoki aż po Goethego i Tomasza Manna pojawiali się pisarze starający się bilansować to dziedzictwo, tworzyć syntezy z opozycyjnych wartości, wychwytywać wokół siebie, wśród swoich współczesnych te wątki myślowe i te wartości, które zsumują się z czasem w ów legat zawierający w osobliwym pojednaniu sprzeczne ze sobą koncepcje, wykluczające się możliwości. Tak rozumiał swoje powołanie pisarskie Goethe. Ku tej samej, olimpijskiej wyniosłości ponad skłóconymi żywiołami idei zdążał Tomasz Mann i właśnie poprzez Goethego sięgał po najambitniejsze i najrozleglejsze syntezy obejmujące doświadczenia ostatniej historii niemieckiej. „Poszczególni ludzie mogą mieć swoje subiektywne cele, dążenia, nadzieje i widoki, z których czerpią impuls do intensywniejszych wysiłków i działalności. Jeżeli jednak otaczający ich świat obiektywny, jeżeli epoka, w której żyją, pomimo zewnętrznego rozpędu nie daje w gruncie rzeczy żadnych widoków ani nadziei; jeżeli pozwala im dostrzec, że jest bezradna, beznadziejna i pozbawiona widoków na przyszłość; jeżeli wreszcie tępym milczeniem odpowiada na świadome lub nieświadome pytanie, jaki ostateczny, ponadosobowy, absolutny sens mają wszystkie wysiłki i wszelka działalność –to właśnie u 30 ludzi prawych taki stan rzeczy wywołuje prawie zawsze skutek poniekąd paraliżujący, który poprzez sferę intelektualną i etyczną może objąć też fizyczną, organiczną stronę jednostki. Ażeby –mimo to, że epoka i otoczenie nie dają zadowalającej odpowiedzi na pytanie: po co? – mieć chęć dokonania dzieła wielkiego, przerastającego miarę bezpośrednich nakazów, na to trzeba być wybitną i niezależną indywidualnością etyczną, co zdarza się rzadko i wymaga podłoża bohaterskiego, albo trzeba być obdarzonym potężną żywotnością. Ani jedno, ani drugie nie było udziałem Hansa Castorpa; tak więc był on chyba jednak przeciętny, choć w dodatnim i nie przynoszącym mu ujmy znaczeniu” (przeł. Józef Kramsztyk i Jan Łukowski; w tym tłumaczeniu wszystkie cytaty z tej powieści). Aleksander Rogalski w swej monografii Most nad przepaścią (wydanie II, Poznań 1968) wyróżnia w Czarodziejskiej górze „trzy główne stadia doświadczenia czasu: doświadczenie linearnie się posuwającego czasu, typowe dla wypełnionej pracą rzeczywistości nizinnej; przeżycie stojącego teraz; przeżycie czasu kręcącego się w kółko”. Cytuje on też wnikliwy wywód Paula Altenberga, autora studium Die Romane Thomas Manns (Bad Homburg 1961), charakteryzujący zawarte implicite w tych interferencjach czasowych głębokie przekonania filozoficzne i moralne Tomasza Manna, który „przeciwstawia świadomość uregulowanego i wykorzystanego czasu nie tylko azjatyckiemu trwonieniu czasu, lecz także średniowiecznemu odsunięciu czasu. Jedną z pierwszych manifestacji ducha humanistycznego jest przeto uznanie pierwiastka historycznego za kategorię egzystencji. Odkrywa on [Tomasz Mann – przyp. W.S.] następstwo wydarzeń jako sekwencję przejawów woli i działania. Nie pozostawia żadnego faktu bez motywacji. Buduje świat czynu i uważa wszelkie dyskryminowanie aktywności za atak na swoją własną modłę przeżywania bytu. Dlatego jest dlań nieodzownie potrzebne zachowanie zmysłu czasu. Nierozerwalnie związany z czasem, stara się nieustannie wypełniać ten czas. Pusty czas to dlań żaden czas”. Jest w tym przekonaniu Tomasz Mann dziedzicem jednego z najistotniejszych ogniw europejskiej tradycji filozoficznej, tradycji kwestionowanej, zarzucanej i zapoznawanej na rzecz najróżniejszych odmian ahistoryzmu. I to przywiązanie do kategorii czasu historycznego, historycznego następstwa wydarzeń, związków przyczynowo–skutkowych między nimi nie oznaczało dla Manna biernego trwania przy racjonalistycznej rutynie myślowej, nie odstraszało go od zgłębienia zagadek, od jakich ta rutyna stroniła. Już o Czarodziejskiej górze powiedzieć mógł swobodnie autor w jednym z owych niezastąpionych autokomentarzy [Eseje], iż „stanowi odmianę świątyni wtajemniczenia, miejsce niebezpiecznych badań tajemnicy życia, a Hans Castorp, «poszukiwacz wiedzy” , ma szlachetnych, mistyczno–rycerskich przodków, jest to typowy, w najwznioślejszym znaczeniu tego słowa, zachłannie ciekawy neofita, który dobrowolnie wpada w objęcia choroby i śmierci, ponieważ już pierwsze zetknięcie się z nimi daje mu obietnicę zrozumienia rzeczy nadzwyczajnych, rozwoju pełnego przygód – obietnicę połączoną oczywiście z odpowiednio wielkim ryzykiem” (przeł. Wanda Jedlicka). Widział więc Mann w swym dziele „późne, w nowoczesny sposób skomplikowane i zarazem nieświadome ogniwo wielkiego łańcucha tradycji”. I rozwija Mann ten autokomentarz aż do sedna swych osobistych poszukiwań i dociekań wyartykułowanych w powieści: „Zrozumienie [..