Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Rozporządzenia Piotra mogą szokować, jeśli pamięta się, jak wielką wagę przywiązywał Chrystus do tego, co dzieje się w sercu człowieka, do jego in- tencji, jego myśli. Ludziom czasów Dioklecjana najstraszliwsze wydaje się dotknięcie ołtarza, spożycie cząstek ofiar (wrzucenie do ofiarnego ognia ziarnek kadzidła jest już grzechem nieco mniejszym). Nakaz jasnego, nie- dwuznacznego wyznania wiary w Chrystusa uległ zatarciu, rozpłynęła się za- sada interioryzacji moralności, nad wszystkim dominuje lęk przed material- nym kontaktem z demonami. Pamiętajmy, że autor kanonów to biskup wiel- kiej Aleksandrii, a nie przeciętny chrześcijanin, pozbawiony teologicznego przygotowania - nawet jeśli założymy, że ze względów praktycznych uzna- wał on za stosowne przyjąć punkt widzenia swych owieczek, nie musiał, jeśli nie był przekonany, powtarzać ich opinii. Godna odnotowania jest pobłażliwość wobec tych, którzy kupili zaświad- czenie o złożeniu ofiary, musiała ona razić rygorystów; polityka Piotra spo- wodowała zresztą pojawienie się schizmy w Kościele egipskim, biskupa oska- rżano przy tym o osobiste tchórzostwo, gdyż chronił się ucieczką w czasie pierwszych lat prześladowań (na koniec jednak został stracony jako jedna z ostatnich ofiar). Apostaci, którzy ocaleli dzięki łapówce, byli przez Piotra całkowicie uwalniani od kary, podczas gdy tym, którzy załamali się na tortu- rach, dodawano po trzech latach pokuty jeszcze czterdzieści dni, zanim do- puszczono ich do Eucharystii. Podobnie do postanowień Piotra brzmią niektóre kanony uchwalone na Prześladowania 123 synodzie w Ankyrze w 314 r. Tym, którzy zasiedli do kultowej uczty, ale niczego nie zjedli, nakazuje się pokutować przez dwa lata, natomiast ci, któ- rzy się załamali i dwukrotnie lub trzykrotnie złożyli ofiarę, mają czekać na powrót do Kościoła lat sześć. Liczy się więc splamienie materialne, a nie po- stawa wewnętrzna. Nasze zgorszenie w tych sprawach należałoby mocno trzymać na wodzy. Nie zrozumiemy zachowań ludzi czasów Wielkiego Prześladowania, jeśli za- pomnimy, że byli oni opanowani wszechobecnym lękiem przed złymi moca- mi, lękiem niepodzielnie panującym w umysłach tak chrześcijan, jak pogan. Nie darmo w Ul i W w. rozkwitła magia (i mnożono przeciwko niej wyjątko- wo ostre środki represji). Demony powodowały wszystko co złe w życiu jed- nostki i społeczności: choroby, zbrodnie, wojny, herezje. Groziły ludziom na każdym kroku. Nawet powietrze było nimi napełnione, trzeba było zbawczej ofiary Chrystusa, aby stworzyć w nim "korytarze", inaczej dusze sprawiedli- wych nie mogłyby wzlatywać w niebiańskie strefy. Czyż więc można się dzi- wić, że ludziom porażonym trwogą przed Złym dotknięcie ofiar wydawało się o wiele groźniejsze niż słowa lub gest, nie prowadzące do fizycznego kon- taktu z demonami? ZWYCZAJNA GMINA, ZWYCZAJNY BISKUP W III WIEKU Zwyczajny biskup zwyczajnej gminy w III w. — Chrześcijanin na ulicy i w łaźni — Jak wina; ubierać się chrześcijanie — Kogo wybrać na biskupa — Porządek na mszy — Gospodarka koś-j cielnym majątkiem — Prześladowania z perspektywy przeciętnej gminy — Co chrześcijanin czy- tać powinien — Dlaczego taka zwykła gmina i jej pasterz są godni szczególnej uwagi Cały ten esej został zbudowany z fragmentów ogromnie interesującego tekstu, mało znanego poza ścisłym gronem specjalistów. Określany jest on tradycyjnym tytułem Didaskalia (pełny tytuł: „Nauka katolicka dwunastu apostołów i świętych uczniów naszego Zbawiciela"), imienia autora nie zna- my. Pełny tekst tego dziełka zachował się wyłącznie w języku syryjskim, ory- ginał jednak na pewno był grecki. Duża część Didaskaliów zachowała się w przekładzie łacińskim, który znajdujemy w tzw. Kodeksie z Werony dato- wanym na koniec V w