Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Sam nie wiem. Możliwe, że facet chciał mnie tylko postraszyć i przystopować. Wziął szklankę ze szkocką, posmakował i whisky wydała mu się strasznie wodnista. Usłyszał w głowie odległe echo wystrzałów. - Zarysowuje mi się pewna koncepcja. Otóż gościem, który wynajął Carlottę, mógłby być na przykład Caan - powiedział. - Tylko że musiałby być niezwykle ostrożny i uważny, bo bezpośredni udział nie wchodzi w rachubę. - Nie mówię, że zadzwonił do Carlotty ani że spotkał się z nią osobiście. Mógł się trzymać o sto lat świetlnych od niej i nawet nie kiwnąć palcem wjej stronę. Nie ufam mu, ale nawet przez chwilę nie uważałem, że stoi bezpośrednio za Carlottą. Musi być pomiędzy nimi jakiś pośrednik. Wyobraźmy sobie, że Caan chce się pozbyć Har-courta, a jednocześnie nie chce, żeby Grabarze zabijali jednego ze swoich. Nie życzy sobie, żeby to była robota wewnętrzna, bo woli zachować tajemnicę i wynająć mordercę nie mającego żadnych powiązań z Grabarzami. Dlatego kontaktuje się z osobą trzecią, która z kolei angażuje Carlottę... Być może nawet bez jego wiedzy i zgody. Pagan wiedział, że rozumowanie to oparte jest na nikłych przesłankach. W głowie bez przerwy pojawiały mu się mniej lub bardziej logiczne wytłumaczenia. - Nawet jeśli nie było tak, jak mówimy, to niewątpliwie musimy wycisnąć z Caana jak najwięcej informacji. Ja miałem wszystko przekazywać George'owi, on wzią! na siebie obowiązek donoszenia o wszystkim Caanowi, a kiedy Caan uznał ten sposób za niewystarczający do uzyskania kontroli nad śledztwem, postanowił usunąć mnie z drogi. - Jeśli nadal mają cię na muszce... - Foxie nie dokończył. - To ciebie również. - Błyskotliwa konkluzja - rzekł Foxie. -1 wspaniałe perspektywy. - Ani przez chwilę nie wątpiłem, że jeśli będziemy sprawiać im kłopoty, spróbują jeszcze raz. Z całą pewnością jesteśmy obserwowani. Pagan odsunął kanapkę, westchnął i rozejrzał się po zatłoczonym barze. Z wyglądu trudno wywnioskować, kto jest potencjalnym mordercą. Mężczyzna przy kości wciśnięty w kąt i zajadający widelczy-kiem ciasto? Zwijający skręta długowłosy chłopak w skórzanej kurt- 271 ce? A może roześmiana dziewczyna przy wejściu? Tego się nie da ustalić. Wyjął z kieszeni skrawek papieru, który Foxie dostał od pijanego McLarena, i przyjrzał mu się uważnie. - A co do Streika, to mamy niejaką Audrey Roczak z Lyonu, która według McLarena z nim współpracowała. - Alistair sugerował też, że mogli nawet być dla siebie kimś więcej niż tylko współpracownikami. Pracowali na zlecenie w czasach zimnej wojny. Byli łącznikami. - Można wierzyć w informacje McLarena? - Raczej tak. - Lyon mocno zawęża obszar poszukiwań. Przynajmniej geograficznie. - Tak, tylko że Audrey Roczak nie odbiera telefonu - powiedział Foxie. - Byłeś kiedyś w Lyonie? Foxie pokręcił głową. - Chociaż zawsze w dziwny, niewytłumaczalny sposób coś mnie tam ciągnęło - powiedział. - Podczas naszej nieobecności całym bałaganem może się zająć Billy Ewing - powiedział Pagan. - To się nie spodoba komisarzowi. - Zanim o tym się dowie, będzie już za późno na pretensje. -Wstał i zderzył się z ubranym w mokry płaszcz, palącym papierosa mężczyzną, który natychmiast zaczął go przesadnie przepraszać. Pagan rozejrzał się po ludziach i poszedł do drzwi. Czuł unoszącą się ponad wszystkim aurę beznadziei - ludzie mieli miny żałobników czekających na wniesienie nieboszczyka, z którym niewiele ich łączyło. Spojrzał na stojący nad barem mały telewizor z wyłączonym głosem. Na ekranie po płycie lotniska kołował samolot, zatrzymał się, otwarto drzwi i ze środka wyszła grupa ubranych w czarne płaszcze mężczyzn o wyprostowanych sylwetkach, charakterystycznych dla wszystkich ochroniarzy świata. Potem z samolotu wyłonił się Władi-mir Gurienko i podtrzymywany przez świtę ruszył schodkami w dół. Machał ręką do ludzi, uśmiechał się do kamery, a wiatr rozwiewał mu potargane włosy. Na dole przywitał się z otyłym premierem o wyrazie twarzy tak cnotliwym, że miało się wrażenie, iż człowiek ten wiedzie bardzo ponure życie