X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Sam nie wiem. Mo�liwe, �e facet chcia� mnie tylko postraszy� i przystopowa�. Wzi�� szklank� ze szkock�, posmakowa� i whisky wyda�a mu si� strasznie wodnista. Us�ysza� w g�owie odleg�e echo wystrza��w. - Zarysowuje mi si� pewna koncepcja. Ot� go�ciem, kt�ry wynaj�� Carlott�, m�g�by by� na przyk�ad Caan - powiedzia�. - Tylko �e musia�by by� niezwykle ostro�ny i uwa�ny, bo bezpo�redni udzia� nie wchodzi w rachub�. - Nie m�wi�, �e zadzwoni� do Carlotty ani �e spotka� si� z ni� osobi�cie. M�g� si� trzyma� o sto lat �wietlnych od niej i nawet nie kiwn�� palcem wjej stron�. Nie ufam mu, ale nawet przez chwil� nie uwa�a�em, �e stoi bezpo�rednio za Carlott�. Musi by� pomi�dzy nimi jaki� po�rednik. Wyobra�my sobie, �e Caan chce si� pozby� Har-courta, a jednocze�nie nie chce, �eby Grabarze zabijali jednego ze swoich. Nie �yczy sobie, �eby to by�a robota wewn�trzna, bo woli zachowa� tajemnic� i wynaj�� morderc� nie maj�cego �adnych powi�za� z Grabarzami. Dlatego kontaktuje si� z osob� trzeci�, kt�ra z kolei anga�uje Carlott�... By� mo�e nawet bez jego wiedzy i zgody. Pagan wiedzia�, �e rozumowanie to oparte jest na nik�ych przes�ankach. W g�owie bez przerwy pojawia�y mu si� mniej lub bardziej logiczne wyt�umaczenia. - Nawet je�li nie by�o tak, jak m�wimy, to niew�tpliwie musimy wycisn�� z Caana jak najwi�cej informacji. Ja mia�em wszystko przekazywa� George'owi, on wzi�! na siebie obowi�zek donoszenia o wszystkim Caanowi, a kiedy Caan uzna� ten spos�b za niewystarczaj�cy do uzyskania kontroli nad �ledztwem, postanowi� usun�� mnie z drogi. - Je�li nadal maj� ci� na muszce... - Foxie nie doko�czy�. - To ciebie r�wnie�. - B�yskotliwa konkluzja - rzek� Foxie. -1 wspania�e perspektywy. - Ani przez chwil� nie w�tpi�em, �e je�li b�dziemy sprawia� im k�opoty, spr�buj� jeszcze raz. Z ca�� pewno�ci� jeste�my obserwowani. Pagan odsun�� kanapk�, westchn�� i rozejrza� si� po zat�oczonym barze. Z wygl�du trudno wywnioskowa�, kto jest potencjalnym morderc�. M�czyzna przy ko�ci wci�ni�ty w k�t i zajadaj�cy widelczy-kiem ciasto? Zwijaj�cy skr�ta d�ugow�osy ch�opak w sk�rzanej kurt- 271 ce? A mo�e roze�miana dziewczyna przy wej�ciu? Tego si� nie da ustali�. Wyj�� z kieszeni skrawek papieru, kt�ry Foxie dosta� od pijanego McLarena, i przyjrza� mu si� uwa�nie. - A co do Streika, to mamy niejak� Audrey Roczak z Lyonu, kt�ra wed�ug McLarena z nim wsp�pracowa�a. - Alistair sugerowa� te�, �e mogli nawet by� dla siebie kim� wi�cej ni� tylko wsp�pracownikami. Pracowali na zlecenie w czasach zimnej wojny. Byli ��cznikami. - Mo�na wierzy� w informacje McLarena? - Raczej tak. - Lyon mocno zaw�a obszar poszukiwa�. Przynajmniej geograficznie. - Tak, tylko �e Audrey Roczak nie odbiera telefonu - powiedzia� Foxie. - By�e� kiedy� w Lyonie? Foxie pokr�ci� g�ow�. - Chocia� zawsze w dziwny, niewyt�umaczalny spos�b co� mnie tam ci�gn�o - powiedzia�. - Podczas naszej nieobecno�ci ca�ym ba�aganem mo�e si� zaj�� Billy Ewing - powiedzia� Pagan. - To si� nie spodoba komisarzowi. - Zanim o tym si� dowie, b�dzie ju� za p�no na pretensje. -Wsta� i zderzy� si� z ubranym w mokry p�aszcz, pal�cym papierosa m�czyzn�, kt�ry natychmiast zacz�� go przesadnie przeprasza�. Pagan rozejrza� si� po ludziach i poszed� do drzwi. Czu� unosz�c� si� ponad wszystkim aur� beznadziei - ludzie mieli miny �a�obnik�w czekaj�cych na wniesienie nieboszczyka, z kt�rym niewiele ich ��czy�o. Spojrza� na stoj�cy nad barem ma�y telewizor z wy��czonym g�osem. Na ekranie po p�ycie lotniska ko�owa� samolot, zatrzyma� si�, otwarto drzwi i ze �rodka wysz�a grupa ubranych w czarne p�aszcze m�czyzn o wyprostowanych sylwetkach, charakterystycznych dla wszystkich ochroniarzy �wiata. Potem z samolotu wy�oni� si� W�adi-mir Gurienko i podtrzymywany przez �wit� ruszy� schodkami w d�. Macha� r�k� do ludzi, u�miecha� si� do kamery, a wiatr rozwiewa� mu potargane w�osy. Na dole przywita� si� z oty�ym premierem o wyrazie twarzy tak cnotliwym, �e mia�o si� wra�enie, i� cz�owiek ten wiedzie bardzo ponure �ycie