Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- To prawda. Niemniej pozostaje faktem, że jest jednym z niewielu młodych mężczyzn, którzy nie pozwolą jej wejść sobie na głowę. Moim zdaniem stanowią doskonale dobraną parę. -Uśmiechnęła się i dodała cicho: - Walczą ze sobą tak, jak kiedyś walczyliśmy my. Merrick roześmiał się. - Aż tak? Uszczypnęła go. - Auu! Przestań mnie szczypać. Ty i Sofia wcale nie macie z sobą wiele wspólnego. Poza tym Sofia nie potrafi przyrządzać piwa, które przyprawia mężczyzn o zawrót głowy. - Nie musisz się obawiać, już ona ma swoje sposoby mącenia mężczyznom w głowach. Tobin nie będzie mógł narzekać na nudę. - Nic z tego, jeśli Edward będzie go wysyłał na pustkowie z jakimiś kretyńskimi misjami. Tobin był gotów poślubić ją w niedługim czasie. Jest już wystarczająco dorosła. Był gotów lada dzień złożyć przysięgę małżeńską, rozmawialiśmy o tym jeszcze dziś rano. Ale wkrótce udał się na rozmowę z Edwardem i zaraz potem oznajmił mi, że znów jedzie na północ. - A co Edward zamierza zrobić z Sofią? - Właśnie z nią rozmawia. Nie wiem, co postanowi, ale możesz być pewna, że coś knuje, bo w przeciwnym razie nie pozbywałby się de Clare'a. - Merrick zapatrzył się w przestrzeń, a potem odwrócił się i objął Clio. - Proszę, powiedz mi, co robiłaś w ciągu dnia? Leżałaś i objadałaś się słodyczami? - Tak. Nie miałam nic lepszego do roboty - powiedziała pogodnym tonem. - Przecież nie ma nic do roboty przy maleńkim dziecku, drugim, zaledwie dwuletnim, i trzecim, najstarszym, które penetruje każdy zakamarek zamku. Maude i Tildie były zachwycone dziećmi, Merricku. Ich zachowanie sprawiło mi wiele radości. - Co myślisz o tych dziewczynkach? 201 JILL BARNETT PERŁY - Są urocze i bardzo bystre. Całe popołudnie usiłowały nauczyć Edwarda fikać koziołki. Nawet Roger próbował zrobić przewrót, ale nie umiał przerzucić pupy nad głową. Patrząc na ich zabawę z naszymi synami, nigdy nie domyśliłbyś się, co przeżyły. To straszne. - Tak. - Dzieci zawsze zaskakują mnie swoją umiejętnością odradzania się po życiowych ciosach. Te bliźniaczki były wspaniałe. - Mówiłaś mi... - Merrick urwał, jakby bał się coś powiedzieć. - Co? - Myślałem o tym cały dzień... - Widzę, że coś cię trapi. O co chodzi? - Pomyślałem, że moglibyśmy zatrzymać tu Maude i Tildie. Nie mają rodziny, nie mają gdzie mieszkać. Nie zanosi się na to, żeby Tobin i Sofia mieli wkrótce się połączyć... Myślę, że nikt nie zaopiekuje się tymi dziewczynkami tak jak my. Clio cofnęła się o krok i popatrzyła na męża z radosnym niedowierzaniem. - Naprawdę? Chcesz, żeby Maude i Tildie zamieszkały z nami? - Tak. Może dzięki temu przestaniesz mnie zadręczać, że jesteś jedyną kobietą w zamku pełnym mężczyzn. Powiedziałem już de Clare'owi, że je weźmiemy, jeśli tylko wyrazisz na to zgodę. - Mam wyrazić zgodę?! Och, Merricku! Przecież dobrze wiesz, jak bardzo chciałam mieć córeczkę. A teraz będziemy mieli dwie! - Wspięła się na palce i ucałowała męża, trafiając nie w usta, a w nieogolony podbródek. - Musisz się ogolić, kochanie. - Tak. Ale myślę, że możemy mieć też i nasze własne córki, Clio. Nie wierzę starej Gladdys i jej obłąkańczym przepowiedniom. - Nieważne, czy miała rację, twierdząc, że nigdy nie wydam na świat dziewczynki. Nawet jeśli urodzi nam się dużo dziewczynek, to nie ma żadnego znaczenia w tej sprawie, bo i tak chciałabym, żeby Maude i Tildie zamieszkały z nami. Uśmiechnął się. - Tak właśnie myślałem. Ale mamy jeszcze jeden problem. - Jaki? - Jest tu jeszcze niedźwiedź, Szatan. Co z nim zrobimy? Clio zamyśliła się na chwilę, po czym jej twarz rozjaśniła się w radosnym uśmiechu. - Poślę wiadomość do Teleri. Marrick wzdrygnął się, lecz po chwili wybuchnął gromkim śmiechem. - Czuję, że Roger wyzwie mnie na pojedynek. Jego czarująca żonka sprawi, że nie minie tydzień, jak będziemy go tu mieli. - Nie przestawał się śmiać. - Biedny Roger. Jakby mało było mu tych wszystkich zwierząt, które trzyma Teleri, to teraz jeszcze ten niedźwiedź. - Pokręcił głową. Clio wzruszyła ramionami. - Mogło być gorzej. - To znaczy? Uśmiechnęła się przekornie. - Moglibyśmy posłać do Teleri niedźwiedzia w eskorcie jej babki, starej Gladdys. Merrick parsknął śmiechem. - Coś mi się wydaje, że Roger miał ostatnio za dużo spokoju. Powiedziałem mu na chrzcinach, że odkąd się ożenił, zrobił się stary i nudny. Oj, chciałbym widzieć jego minę... Tańczący niedźwiedź i stara Gladdys. Ta stara druidka zmieniła jego życie w piekło... aż wreszcie ożenił się z jej wnuczką. Clio i Merrick wymienili figlarne spojrzenia. - Powiedz mi, mój mężu, czy mam wysłać tę wiadomość? Merrick w zamyśleniu potarł podbródek, ale zaraz skinął głową i uśmiechnął się. - Tak. Roześmieli się oboje. Po chwili Merrick chwycił żonę w ramiona, uniósł do góry i pocałował tak, jak od dawna marzył. Nie przerywając pocałunku, przeniósł żonę przez pokój i opadł na łóżko, tuląc ją do siebie. Pocałunki z Merrickiem były jedną z najwspanialszych rzeczy w życiu Clio. Mimo że od czasu pierwszego pocałunku przed stajniami minęło już wiele lat, a od prawie sześciu byli małżeństwem, całował ją codziennie, a kiedy dotykał jej ustami, wciąż 202 203 JILL BARNETT czuła to samo podniecenie i cudowną bezwolność. Nadal był mężczyzną jej życia. Król Edward siedział w wielkim, bogato zdobionym fotelu obok stołu, na którym piętrzyły się mapy i zwoje pergaminu. Kiedy Sofia weszła do komnaty, uniósł wzrok. Jego oblicze pozostało nieprzeniknione, ale groźny wzrok mówił jej bardzo wiele. Dumnie uniosła podbródek i nieznacznie potrząsnęła głową. Nie miała zamiaru okazywać strachu. - Panie - powitała go, dygnęła, a wyprostowawszy się, śmiało uniosła wzrok. Podpierał podbródek jedną ręką; druga spoczywała na poręczy fotela. Złowrogo zmrużył powieki, nie spuszczając jej z oczu. Po chwili bez słowa odwrócił się, zwinął jedną z map, po czym długo ją związywał. Odłożył ją, niespiesznie zajął się drugą, a potem następną. Wszystko odbywało się w milczeniu; nie odezwał się ani słowem. Sofia wiedziała, że Edward lubi budować napięcie i cieszyć się jej zakłopotaniem