Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przynajmniej tak sądziła Nimue. - Może pogryzły go nietoperze - zastanawiała się. - Czy one jedzą ser? - Nie wiem - odrzekłem, po czym zapytałem nieśmiało: - Czy ten nietoperz był oswojony? Miałem na myśli stworzenie, które przywiązała sobie do włosów. Widywałem już przedtem takie rzeczy, ale ani Merlin, ani jego pomocnicy nigdy o tym nie opowiadali, a przypuszczałem, że po dziwnej ceremonii przymierza krwi Nimue zechce wtajemniczyć mnie w swoje sekrety. I rzeczywiście. Pokręciła głową w odpowiedzi, mówiąc wymijająco: - To stara sztuczka, która napędza strachu głupcom. Nauczył mnie jej Merlin. Na łapki nietoperza zakłada się pęta, takie jak u sokoła, a potem przywiązuje się je do włosów. - Przeczesała palcami swoje czarne włosy i roześmiała się. - Tanaburs był przerażony! Coś niebywałego! Jest przecież druidem! Wcale mnie to nie bawiło. Chciałem wierzyć w jej magiczne zdolności, a nie dowiadywać się, że to tylko sztuczki. - A te węże? - zapytałem. - Merlin trzyma je w koszu. Muszę je karmić. - Wzdrygnęła się i zauważywszy moje rozczarowanie dodała: - O co ci chodzi? - Więc to wszystko mistyfikacja? - zapytałem. Zmarszczyła brwi i zamilkła na dłuższą chwilę. Sądziłem, że nie zamierza w ogóle odpowiedzieć, ale w końcu zaczęła mówić. Wiedziałem, że przekazuje mi wiedzę, którą uzyskała od Merlina. Powiedziała, że magiczne wydarzenia mają miejsce wtedy, gdy schodzą się drogi bogów i ludzi, ale nie ludzie o tym decydują. - Nie mogę strzelić palcami i wypełnić tej komnaty mgłą - oznajmiła - choć widziałam już takie przypadki. Nie potrafię wskrzeszać umarłych, chociaż Merlin twierdzi, że był świadkiem podobnych zdarzeń. Nie sprawię, niestety, by piorun zabił Gundleusa, bo mogą to uczynić tylko bogowie. Ale były czasy, Derfel, gdy umieliśmy robić takie rzeczy, bo żyliśmy z bogami w zgodzie, cieszyliśmy się ich przychylnością i korzystaliśmy z ich potęgi, zachowując Brytanię taką, jaka im odpowiadała. Wykonywaliśmy ich rozkazy, ale były one zgodne z naszymi pragnieniami. - Złożyła dłonie, jakby chcąc zaakcentować swoje słowa, lecz w tym momencie drgnęła z bólu, podrażniwszy świeżą ranę. - Potem jednak przybyli Rzymianie - dodała - i zniszczyli nasze przymierze. - Ale dlaczego? - przerwałem zniecierpliwiony, bo słyszałem to już wiele razy. Merlin zawsze nam powtarzał, że Rzym zniszczył przymierze Brytanii z bogami, ale nigdy nie wyjaśnił, dlaczego do tego doszło, skoro bogowie byli tak potężni. - Czemu nie pokonaliśmy Rzymian? - dopytywałem się. - Ponieważ bogowie tego nie chcieli - stwierdziła Nimue. - Niektórzy z nich są nikczemni, Derfel. A poza tym nie mają wobec nas żadnych zobowiązań. Może ich to bawiło? A może nasi przodkowie zerwali przymierze i bogowie ukarali ich, przysyłając Rzymian? Nikt tego nie wie. Wiadomo jednak, że Rzymianie odeszli, i zdaniem Merlina mamy teraz niepowtarzalną szansę na odrodzenie Brytanii. - Mówiła cicho i dobitnie. - Musimy wskrzesić dawną, prawdziwą Brytanię, krainę bogów i ludzi, a jeśli to uczynimy, Derfel, jeśli zdołamy to uczynić, staniemy się znowu potężni jak bogowie. Chciałem jej wierzyć. Jakże pragnąłem, by nasze krótkie, nękane chorobami i napiętnowane śmiercią życie mogło zyskać nowy wymiar dzięki dobrej woli potężnych, nadprzyrodzonych istot. - Ale twoje czary to tylko mistyfikacja? - zapytałem ponownie, nie ukrywając rozczarowania. - Och, Derfel - odparła z rezygnacją Nimue. - Zastanów się. Nie każdy odczuwa obecność bogów, więc ci, którzy to potrafią, mają szczególne obowiązki. Gdybym okazała słabość, chwilę zwątpienia, jaka nadzieja pozostałaby tym, którzy chcą zachować wiarę? Przedmioty, którymi się posługuję, to... - przerwała, szukając właściwego słowa - ...atrybuty wiary. Tak jak korona Uthera, jego berło, sztandar i kamień w Caer Cadarn są atrybutami władzy. Te przedmioty mówią nam, że Uther jest Wielkim Królem, więc odpowiednio go traktujemy. Kiedy Merlin pokazuje się ludziom, też musi nosić swoje insygnia. Świadczą one o tym, że ma kontakt z bogami, i wzbudzają respekt. - Nimue wskazała drzwi, na których pozostał ślad po grocie włóczni. - Kiedy wyszłam naga z tej komnaty, z dwoma wężami w rękach i nietoperzem ukrytym pod maską z ludzkiej skóry, stawiłam czoło królowi, jego druidowi i wojownikom. Samotna dziewczyna, Derfel, rzuciła wyzwanie monarsze, czarownikowi i królewskiej gwardii. I kto zwyciężył? - Ty. - A więc mistyfikacja się udała, ale jedynie dzięki mocy otrzymanej od bogów. Musiałam w nią wierzyć, żeby podziałała. A żeby uwierzyć, Derfel, trzeba bez reszty się temu poświęcić. - Mówiła teraz z niezwykłą pasją. - Zawsze, w dzień i w nocy, musisz być otwarty na bogów, a wtedy oni przyjdą. Oczywiście, nie na każde wezwanie, ale jeśli nigdy nie będziesz się do nich zwracał, nie odpowiedzą. Ale kiedy już się odezwą, Derfel, o, kiedy się odezwą, jest tak wspaniale, tak niesamowicie, jakby człowiek miał skrzydła i wznosił się ku niebu. Gdy to mówiła, miała błyski w oczach. Nigdy przedtem nie słyszałem z jej ust takich słów. Jeszcze niedawno była małą dziewczynką, ale odkąd została nałożnicą Merlina, otrzymała od niego tajemną wiedzę i moc. Nie podobało mi się to. Byłem zazdrosny, zły i nie rozumiałem, co się z nią dzieje. Coraz bardziej się ode mnie oddalała i nie mogłem nic na to poradzić. - Jestem otwarty na bogów - powiedziałem z urazą. - Wierzę im i oczekuję ich pomocy. Dotknęła obandażowaną ręką mojej twarzy. - Będziesz wojownikiem, Derfel, i to wspaniałym. Jesteś dobrym, uczciwym człowiekiem, niewzruszonym jak zamkowa wieża i nie ma w tobie śladu szaleństwa. Ani krztyny. Czy myślisz, że chcę pójść w ślady Merlina? - Tak - odparłem urażony. - Wiem o tym! - Miałem do niej, oczywiście, pretensję o to, że nie chciała zostać ze mną. Nimue westchnęła ciężko i podniosła wzrok na pogrążony w mroku sufit. Trzepotały się tam dwa gołębie, które wleciały przez komin. - Czasami myślę - powiedziała - że chciałabym wyjść za mąż, mieć dzieci, patrzeć, jak rosną, zestarzeć się i umrzeć, ale ze wszystkich tych rzeczy, Derfel - dodała, znowu na mnie spoglądając - będę miała tylko ostatnią. Nie potrafię myśleć spokojnie o tym, co mnie czeka, o Trzech Ranach Mądrości, które zostaną mi zadane. Ale muszę się z tym pogodzić. Muszę! - Trzy Rany Mądrości? - zapytałem zdziwiony, bo nigdy o nich nie słyszałem. - Chodzi o ranę ciała - wyjaśniła Nimue - ranę zadaną dumie - tu dotknęła swego krocza - i ranę umysłu, którą jest szaleństwo. - Zamilkła, a na jej twarzy odmalowało się przerażenie