Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Obydwoje mieli masę rzeczy do omówienia. — Jak było w Berlinie, Detlev? Jesteś zadowolony z pobytu w stolicy? — zapytała Steffi. — O, tak. — Dlaczego więc przyjechałeś dwa dni wcześniej niż zamierzałeś? Westchnął ciężko i w zamyśleniu spojrzał przed siebie. — Był już najwyższy czas, by się stamtąd wyrwać, Steffi. Berlińskie powietrze nadmiernie mnie upajało i prawie przestałem nad sobą panować. Kątem oka spojrzała na niego badawczo. 4 — Tym bardziej zostałabym tam na dłużej. — Co słychać w domu? Czy wszystko układa się dobrze? — Dziękuję, wszystko jest w porządku. Tylko tata od paru dni jest trochę bardziej nerwowy, nie wiem dlaczego. Mówi, że ma kłopoty związane z interesami. Poza tym wszystko jest na swoim miejscu. — Nie doprowadziłaś panny Ruckauf do rozstroju nerwowego? — zażartował. — W gruncie rzeczy to wspaniała osoba. Jedyną jej wadą jest to, że m?czy siebie i mnie wychowawczymi zasadami. „Rozumne kobiety maJą tylko jedną wadę", jak mawia Jan Wachau. ~~ Cóż... Janek tak powiedział? Hm, już on się na tym na pewno doskonale zna. 62 63 Steffi skróciła gwałtownie lejce, tak, że konie prawie się zatrzy- mały. — Powiedz wreszcie, Detlevie, co u niego słychać? Jak się czuje? Jest nadal unieruchomiony? Co mówił, gdy go odwiedziłeś? — Pytasz o za dużo rzeczy naraz. Spróbuję jednak odpowiedzieć ci wyczerpująco na każde pytanie. Przysłuchiwała się jego relacji, starając się nie uronić ani jednego słowa. A gdy wreszcie zamilkł, nie odezwała się i ona. Nie zauważyła nawet, że przygląda jej się z prawie niedostrzegalnym uśmiechem. Detlev spojrzał na zamek Rastenau, wznoszący się nad pozostałymi ziemiami i odcinający się malowniczo od zielonej trawy i pokrytych lasami wniesień. ' — Czy to nie wspaniały widok, Steffi? Jakżesz piękna jest ta nasza stara siedziba! — Serce mi się ściska, gdy widzę Rastenau w blasku słońca, jak dzisiaj. Ale i Guntershagen, gdzie przyjdzie mi zakończyć życie, też jest przepiękny. — Dlaczego chcesz spędzić ostatnie dni w Guntershagen? Chyba nie dlatego, że zgodnie z naszym rodzinnym, niepisanym prawem jest to siedziba dla wdów, sierot i starych panien? O, nie sądzę w takim razie, byś kiedyś tam zamieszkała. Z pewnością pewnego pięknego dnia wyjdziesz za mąż. Lekki rumieniec zabarwił jej blade policzki. — Wykluczone! Nie znajdę nigdy odpowiedniego mężczyzny. — Nie spiesz się tak, poczekaj... masz jeszcze ładnych kilka lat, by stracić nadzieję na zamążpójście. — Myślisz, że mogę mieć jeszcze nadzieję? — A nawet jeżeli nie uda ci się wyjść za mąż, zostaniesz ze mną i będziesz mi prowadziła dom. — Ty przecież też na pewno się ożenisz. — Nie spieszy mi się' Powóz przejechał przez bramę wjazdową i zatrzymał się przed samym wejściem do zamku Rastenau. Steffi bawiła się pejczem do chwili, w której pojawił się koniuszy, wyprzągł konie i odprowadził do stajni. Służący, wyjąwszy uprzednio z powozu bagaże Detleva, podążył do zamku. Steffi i Detlev weszli do ogromnego holu, w którym mimo upału było chłodno i przyjemnie. Przez okna wpadały promienie słońca ukazując przepych kosztownych dywanów. Potężne kolumny podpierały sklepie- nie sufitu ozdobione kolorowymi malowidłami. Tu wyszedł im na spotkanie hrabia Joachim. Ucałował córkę i serdecznie przywitał swojego siostrzeńca. W pół godziny później w sali jadalnej podano do stołu. Nie zasiadła przy nim tym razem panna Riickauf, która spożywała posiłki wspólnie z rodziną hrabiego tylko wtedy, gdy nie było gości. W czasie posiłku panowała ożywiona dyskusja. Hrabia Detlev miał nowe wiadomości o licznych znajomych, których wszyscy byli ciekawi. Również i Detley zauważył, że wuj Joachim wyglądał dziwnie blado; wydał mu się niespokojny i bardziej nerwowy niż zazwyczaj. Po obiedzie mężczyźni udali się do pokoju hrabiego Joachima, by w spokoju zapalić papierosa. Zasiedli w wygodnych fotelach przy kominku. Jak i pozostałe pokoje w zamku, tak i ten charakteryzował się komfortowym i gustownym umeblowaniem. Po chwili milczenia Joachim, badawczo przyglądając się siostrzeń- cowi, zapytał: — Jak doszło do tego, że zdecydowałeś się wrócić dwa dni wcześniej niż zamierzałeś? Co cię do tego skłoniło? Detlev w zamyśleniu śledził kłęby dymu unoszące się z jego papierosa, jak gdyby chciał zyskać na czasie. Potem spojrzał na wuja. Obydwaj zmarszczyli czoła, na których utworzyły się identyczne trójkątne zmarszczki, kontrastujące z ich szarymi oczami. — Szczerze mówiąc, wuju Joachimie, mój wyjazd z Berlina bardziej przypominał ucieczkę. Nie była to przemyślana decyzja. — Ucieczkę? Przed kim lub przed czym uciekałeś? Detlev westchnął głęboko. — Przed samym sobą... lub przed parą przepięknych dziewczęcych oczu i pełną uroku twarzyczką. — W zasadzie mężczyźni nie uciekają przed pięknymi kobietami, Detlevie. — W zasadzie nie. Ale, wuju Joachimie, nie zależy mi na przygo- dach z kobietami, nie odpowiada mi styl mężczyzny, szukającego tatwych znajomości. W sprawach sercowych jestem nieco niezgrabny 64 SSeki ;rety prowadzą donikąd i dlatego staram się strzec, jak tylko mogę, przed jakimiś głębszymi uczuciami, tym bardziej że do Rastenau, jeżeli nie chce się stracić praw do majątku, wprowadzić można jedynie równe rodem kobiety. Już wcześniej myślałem, że to zarządzenie jest okrutne i bezsensowne. Nie jesteśmy lepsi od książąt panującej rodziny, nie możemy wybierać zgodnie z sercem, lecz zgodnie z tradycją