Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Co innego, gdyby powiedział pan „sto milionów". - Ty draniu. Jeden ruch ręki Joela i fontanny na nowo obudziły się od życia. - Nie odmawiam panu dlatego, że jest pan bezczelny i arogancki, nawet nie dlatego, że nie zdobył się pan na elementarną przyzwoitość i nie poszedł do fryzjera przed tym spotkaniem. Odmawiam panu, bo nie mierzy pan wystarczająco wysoko. Miłego dnia, panie Gamble. Sam stał w bezruchu kilka minut. Raptem chwycił walizkę i rzucił się do drzwi. Zanim jednak dotarł do progu, odwrócił się i spojrzał na Joela. 67 - Wiesz, Faulconer, właściwie ci współczuję. Jesteś jeszcze głupszy, niż myślałem. - Z tymi słowami wyszedł. Krew odpłynęła Susannah z twarzy, była blada jak ściana. Joel widział jej zdenerwowanie, ale wcale jej nie współczuł. - Nie obchodzi mnie, czy jesteś komuś winna przysługę, czy nie. Nigdy więcej nie stawiaj mnie w takim położeniu. - Ja... nie chciałam — zaczęła. — Wiem, był bezczelny, tylko że... — Joel spojrzał na nią tak, że głos uwiązł jej w gardle. Jak może bronić Sama po tym, co powiedział? Ale ojciec też zachował się niegrzecznie, podpuszczał Sama. - Tylko że... byłeś dla niego zbyt ostry - dokończyła. - Czyżbyś go broniła? - Nie, ja... Wrogość w jego oczach przyprawiała o mdłości. Miała czelność sprzeciwić się ojcu. Teraz czekają surowa kara. Bez słowa pochylił się nad interkomem. - Moja córka wychodzi. Proszę ją odprowadzić. Zaczęła się mroźna zima niełaski Joela Faulconera. Susannah nieraz widziała, jak inni męczą się, ukarani milczeniem ze strony Joela, sama jednak rzadko tego doświadczała, a już nigdy nie karał jej tak długo. Tygodnie mijały, ślub był coraz bliżej, a Susannah miała wrażenie, że ktoś rzucił na nią klątwę. Mimo wielokrotnie ponawianych przeprosin i wysiłków, by poprawić ojcu humor, milczał nieugięcie. Cal pojechał na kilka tygodni do Europy, nie mógł więc służyć jej wsparciem. Wydawało się, że każdy dzień niesie kolejną katastrofę w związku z przygotowaniami do ślubu. Dwukrotnie sięgała po słuchawkę, żeby zadzwonić do Sama Gamble'a i powiedzieć, co sądzi o jego zachowaniu, i dwukrotnie ją odkładała. Nie, lepiej z nim więcej nie rozmawiać. A już zdecydowanie lepiej nie myśleć ani o nim, ani o jego szalonym pomyśle, że komputery znajdują się w zwykłych domach, równie powszechne jak lodówki i tostery. Ojciec w końcu jej wybaczył, ale najpierw wygłosił wykład o braku szacunku i narzucaniu się. Jakiś nowy, cyniczny głos podpowiadał jej, że nie wybaczyłby tak szybko, gdyby nie była mu potrzebna w podróży do Paryża. Czułby się niezręcznie, odwiedzając członków francuskiego rządu bez odpowiedniej partnerki u boku. W Paryżu zatrzymali się w ulubionym hotelu Joela, Crillon, na Placu Zgody. Wieczorem w dniu przyjazdu wybrali się w towarzystwie 68 Cala na przyjęcie w ambasadzie amerykańskiej. Wobec obecności Joela powitanie narzeczonych było ciepłe, ale pełne rezerwy. Podczas przyjęcia nie mieli okazję rozmawiać, jednak gdy wychodzili, Cal uśmiechnął się porozumiewawczo. - Dziś będziemy świętować - oznajmił. - Zarezerwowałem stolik wTour. Tour PArgent to jedna z najbardziej znanych restauracji na świecie, ale gdy wsiadali do limuzyny, Susannah zaproponowała, żeby poszli do bardziej zacisznego lokalu. Przypominała sobie pewne deszczowe popołudnie w Paryżu przed laty. — Może do La Coupole na Montparnasse? Wiem, jesteśmy zbyt elegancko ubrani, ale będzie miło. Spojrzał na nią sceptycznym wzrokiem ze szczyptą rozbawienia -tak czasami patrzył Joel. Wyczuwała w nim jakieś napięcie, więc odpowiedziała uśmiechem. Pewnie zaraz jej opowie, jak sprytnie rozegrał trudną kampanię z Francuzami. Jest taki przystojny, taki doskonały. Mimo różnicy wieku będzie idealnym mężem. Mają podobne zainteresowania, pochodzą z tej samej sfery. Pod wpływem impulsu pocałowała go mocno, zaborczo. Odwzajemnił jej pocałunek, ale szybko się odsunął i znacząco spojrzał na kierowcę. Poklepał ją po udzie i opowiedział anegdotę z przyjęcia. Było jej przykro, że ją odepchnął. Cal miał obsesję na punkcie odpowiedniego zachowania. Zazwyczaj jej to nie przeszkadzało. Tylko że teraz byli w Paryżu! Nie może sobie odpuścić? Gdy w oddali pojawił się neon nad La Coupole, a Cal dalej opowiadał o przyjęciu, wyobraziła sobie, że obok siedzi Sam Gamble. Popycha ją na miękkie siedzenie, wsuwa dłonie pod suknię i przekonuje się, że pod spodem nie ma nic, jest otwarta, gotowa. Przy Samie byłaby inną kobietą- dziką, wolną, namiętną. Otrząsnęła się z takich myśli. Kilka minut później weszła z narzeczonym do La Coupole. Rozmawiali lekko, beztrosko, o niczym. Przez ponad pół wieku La Coupole przyciągała artystów, intelektualistów, studentów i ekscentryków. Tutaj Henry Miller grywał w szachy z Anais Nin. Przy stoliku w rogu Jean-Paul Sartre jadał późne śniadania z Simone de Beauvoir. Bywali tu Chagall i Picasso, Hemingway i Fitz-gerald