Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jednocześnie doradził mu, aby wszystkiego, czego mu potrzeba domagał się "z gatunkiem gwałtu", le pistolet a la main (z pistoletem w ręku)". Upozorowane wymuszenie pomocy przebiegło sprawnie. "Pani domu [...] zrozumiała o co rzecz idzie, i zwiększając ten alarm domowy pośpiesza z gorącą kawą. Lokaj mój, dostawszy nieborak w twarz, oddać musi wyborny nowy swój kożuch, a sotnik, czyli wójt wiejski, przywitany kijem po plecach, przyprowadza natychmiast saneczki z parą koni, które na koniec uwiozły w lasy tego uzbrojonego szaleńca! Tą roztropnością mogę się tu pochwalić, bo mi ją natchnęła nie moja własna, ale jakaś niewidzialna, opiekuńcza siła!" Dalej opowiada Olizar, jak to Bestużewowi udało się dostać do zbuntowanych kompanii (rot) pułku czernichowskiego, dowodzonych przez Sergiusza Murawiewa-Apostoła; jak powstańcy zdobyli macierzysty garnizon pułku - miasto Wasilków - i panowali w nim przez 24 godziny, "kazawszy popom ogłaszać w dwóch cerkwiach przysięgę na konstytucją i na rząd, jaki ta konstytucja ustanowi"; jak oficerowie ogłaszali żołnierzom "zasady i obowiązki wolnych obywateli", a żołnierze krzepili się tymczasem plotką, że w Wasilkowie przebywa już w chłopskim przebraniu "prawowity car" Konstanty Pawłowicz, który poprowadzi ich przeciw przywłaszczycielowi tronu, Mikołajowi Pawłowiczowi; jak Murawiew-Apostoł przyjmował i odprawiał kurierów, obiecujących przystąpienie do powstania innych pułków i jak "nabawił wielkim strachem Kijów i Białocerkiew, bo nie wiadomo było, w którą stronę się obróci". Ale po opisie tej pierwszej, radosnej i pełnej nadziei doby powstania odnajduje się już tylko rzeczy smutne. Żandarmeria wyłapuje kolejno wysyłanych po pomoc emisariuszy Murawiewa-Apostoła. Piesza kolumna tysiąca straceńców kluczy samotnie wśród pustych zaśnieżonych pól, daremnie wypatrując nadejścia obiecanych posiłków huzarów i artylerii. Aż wreszcie między wsiami Ustymówką i Kowalówką dochodzi do krótkiego morderczego starcia z wielokrotnie silniejszymi wojskami generała Geismara. "W tym wydarzeniu - kończy relację Olizar - Gejsmar haniebnie splamił szablę swoją, może z przekonania i obowiązku na tę braterską wojnę dobytą, bo po skończonej batalii leżącego już rannego Murawiewa sam jeszcze w twarz rąbnął! Tak więc walka o swobodę Rosji trwała pół godziny, po której nastąpić miało dwudziestodziewięcioletnie panowanie Mikołaja, przypominające, o ile wiek nasz pozwalał, rozkosze kraju tego za Iwana Groźnego". Roztropność wykazana przy drugim spotkaniu z Bestużewem-Riuminem, nie zdołała uchronić Olizara od poważnych nieprzyjemności. Trzecie i ostatnie spotkanie "pustelnika Ajudahu" z czernichowskim powstańcem odbyć się miało w więzieniu śledczym twierdzy Petropawłowskiej pod Petersburgiem. "Moje aresztowanie nastąpiło 15-27 stycznia przy dość komicznych okolicznościach; tegoż dnia poir faire, jak mówią Francuzi, bonne mine a mauvais jeu (robiąc dobrą minę do złej gry), zaprosiłem był na świeżo przybyłe ostrygi i pasztety sztrasburskie kilku z przyjezdnych moskiewskiego towarzystwa gwieździstych łakomców... Śniadanie było na pierwszą, a mnie o dwunastej godzinie aresztowano. Kijowski policmajster, pułkownik Durow, gwardzijski bon vivant, ustawił już był przy drzwiach mojego mieszkania szyldwachy z rozkazem niewpuszczania nikogo; sam zaś z jakimś drugim policyjnym fagasem zajmowali się opieczętowywaniem moich papierów. Przez okno z piętra widzieliśmy nie bez uśmiechu, jak wszyscy przyjeżdżający zaproszeni z fantazją właściwą poważnie zajeżdżali w dziedziniec, a jak po dostrzeżeniu szyldwachów [...] z zasłonioną twarzą co prędzej zmykali, jakby ukryć pragnęli, że się na zapowietrzony dom natknęli..." Po przywiezieniu aresztowanego do Petersburga odtransportowano go do Pałacu Zimowego, gdzie w bogato urządzonym gabinecie, sąsiadującym z pokojami carskimi, poddał go wstępnemu przesłuchaniu starszy generał-adiutant Lewaszew. Olizar znał się doskonale z Lewaszewem z rozmaitych okazji towarzyskich w Petersburgu i Moskwie, ale tamten uparcie udawał że go nie poznaje. Przesłuchanie dotyczyło głównie wizyt w Korostyszowie: księcia Jabłonowskiego, Murawiewa-Apostoła i Pestela oraz znalezionego przy rewizji francuskiego listu, w którym Murawiew-Apostoł zawiadomił polskiego przyjaciela o małżeństwie Marii Rajewskiej z Sergiuszem księciem Wołkońskim