Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Ilość papieru zapisanego w czasie sprawowania władzy przez Filipa jest niezwykła; w jego zwojach, kartach i foliałach kryje się biurokratyczny system administracyjny, który stał się wzorem dla spadkobierców. Z rozkazu Filipa zamek w Simancas w Kastylii zamieniono w centralne archiwum państwowe, a kolejnym dekretem zarządził rozbudowę i unowocześnienie prowincjonalnych kancelarii. Wszystko to przesłania nam obraz Filipa jako człowieka. Sprawia, że jawi się on albo jako wysuszony biurokrata (na wzór "łamigłówkowego portretu" Giuseppe Arcimbolda przedstawiającego austriackiego cesarskiego bibliotekarza, Wolfganga Laziusa, składającego się w całości z papierów i książek), albo jako potwór z czarnej legendy, stworzony przez tych, którzy sprzeciwiali się jego rządom, zwłaszcza Holendrów, zbuntowanych przeciwko hiszpańskiej dominacji. Jego listy do córek, Katarzyny i Izabeli, ukazują człowieka, który głęboko kochał swoje dzieci i chętnie i z radością interesował się drobnymi sprawami ich życia. Cieszył się narodzinami i smucił zbyt częstą śmiercią w niemowlęctwie. Na pozór odwoływał się do woli Boskiej, ale w głębi duszy bardzo cierpiał. Kiedy Katarzyna, wówczas księżna Sabaudii, umarła w roku 1597, załamał się całkowicie, jak jego ojciec, kiedy patrzył na śmierć swojej żony Izabeli. Córka Filipa, Izabela, która została z nim aż do jego śmierci, była mu jedyną pociechą. Filip podchodził do spraw rządzenia z taką samą metodycznością, z jaką traktował praktyki religijne: system był wszystkim. Królowi doradzało czternaście rad i komitetów, ale wszystkie decyzje podejmował osobiście. Nie było mowy o przekazywaniu władzy, nawet w najmniejszym zakresie. Z doradcami porozumiewał się głównie na piśmie: przedstawiane notatki czytał i zapisywał na nich instrukcje do dalszego działania. Z czasem presja spraw (pewna rada, która w latach sześćdziesiątych XVI wieku produkowała tylko trzy zwoje papieru na rok, w latach dziewięćdziesiątych wytwarzała ich już ponad trzydzieści) powodowała, że doświadczeni ministrowie i sekretarze podejmowali więcej rutynowych działań administracyjnych na własną rękę, jednak z bezpośrednią i wyraźną aprobatą króla. Czasami Filip czytał i parafował kilkaset dokumentów jednego dnia, a jego pamięć, chociaż niezwykła, mogła okazać się zawodna. Scentralizowany system sprawowania kontroli nad tak rozsianymi i tak różnorodnymi terytoriami nastręczał kolosalne trudności, jednak Filip przejął po ojcu skłonność do podejmowania działań nie na swoje siły - i nie na swoją kiesę. Niewątpliwym dowodem siły systemu, który Filip stworzył, jest to, że nie rozpadł się on całkowicie pod presją, jakiej był stale poddawany. Władca ten cały czas toczył różne wojny5, co wielokrotnie doprowadzało jego państwo na skraj bankructwa i katastrofy. Przeważnie jednak nie chodziło o powiększenie terytorium, ale o jego obronę. Filip bronił się przed siłami, które zamierzały zniszczyć jego dziedzictwo. Postrzegał to dziedzictwo w kategoriach religijnych, a jego wojny były dla niego krucjatami. Niósł krzyż przeciwko Turkom na Morzu Śródziemnym, przeciwko protestanckiej herezji w Niderlandach, przeciwko powracającym do islamu moryskom z Granady (muzułmanom, 110 siłą nawróconym na chrześcijaństwo), przeciwko poganom i niewierze w Nowym Świecie. Nieugięta determinacja, by nie bacząc na koszty, osiągnąć zamierzone cele, przyniosła mu niejakie sukcesy. Wojna domowa w Granadzie została nieomal przesłonięta konfliktem z Holendrami i Turkami. W Granadzie nie odniesiono takiego zwycięstwa jak pod Lepanto, które ocaliło chrześcijaństwo przed Turkami i które można było uczcić Te Deum śpiewanym z radością we wszystkich hiszpańskich posiadłościach. Nie można go było nawet porównać z pozornie nie kończącymi się walkami w Niderlandach, toczonymi bądź co bądź o najbogatszą prowincję imperium, owładniętą mrokiem herezji. W Granadzie od roku 1501, kiedy jej lud po raz pierwszy powstał przeciwko nowym chrześcijańskim władcom, panował pokój. W teorii mauretańscy mieszkańcy tej prowincji mieli porzucić język arabski, odmienny sposób ubierania się oraz własne obyczaje i przyjąć normy i zwyczaje dominującej kastylijskiej kultury. Jednak wielu królewskich namiestników, za zezwoleniem Karola V po jego pobycie w Granadzie w roku 1526, złagodziło surowość tych zakazów do tego stopnia, że w praktyce obowiązywały one głównie na piśmie. Dlatego w czasie gdy turecka potęga na wybrzeżu Morza Śródziemnego osiągnęła szczyty swojego rozwoju, południe Hiszpanii zamieszkiwała ludność nominalnie chrześcijańska, lecz pod każdym względem całkowicie islamska