Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Różyczka przyspieszyła kroku i wkrótce znalazła się w malutkiej, jasnej izdebce na szczycie wieży. Przy oknie, na Śpiąca królewna 165 I małym stołeczku, siedziała siwa staruszka. Przed nią stał kołowrotek. Staruszka przędła łen i śpiewała przy tym swoim drżącym głosem. Różyczka zadziwiła się bardzo, bo nigdy jeszcze nie widziała kołowrotka. Nie wiedziała też Wcale 0 zaklęciu, jakie nad nią ciążyło. Skłoniła się uprzejmie i rzekła: Dzień dobry, miła staruszko, a co ty tu robisz? i - Przędę - odrzekła stara, kiwając głową, i nie przerywała swojej roboty. Ale dziewczynka przypatrywała się dalej coraz bardziej zaciekawiona. Po chwili spytała znowu: - A co to jest, co tak śmiesznie skacze? - To jest wrzeciono - powiedziała staruszka, chodź, to ci pokażę, jak się przędzie tym wrzecionem nitki. Różyczce bardzo się ta robota podobała, chciała się więc jej nauczyć. Ale gdy tylko wzięła do ręki wrzeciono, ukłuła się w mały paluszek. W jednej chwili Różyczka tak osłabła, że musiała opaść na krzesło. Gdy tylko usiadła na krześle, zasnęła natychmiast. W tej samej chwili, gdy Różyczka usnęła, zasnęło też wszystko w całym zamku. Król i królowa, którzy właśnie powrócili do domu, uczuli dziwną senność, zanim zdążyli usiąść na tronie, zasnęli. Wszyscy dworzanie, wytworni panowie i panie, oparłszy się o siebie, zasnęli twardym snem. Marszałek dworu, który miał właśnie obetrzeć sobie nos, zasnął z chusteczką w wyciągniętej ręce. Mistrz ceremonii chciał się dyskretnie poskrobać w głowę i zasnął w tej chwili, gdy wyciągnął rękę. W stajni zasnęły konie, psy na podwórzu, gołębie na dachu, muchy na ścianie. Ogień w kuchni przestał się palić 1 zasnął także. Kucharz, który chciał wytargać kuchcika za uszy, bo przypalił leguminę, wyciągnął rękę, ale nie zdążył wytargać uszu kuchcikowi, bo zasnął. Legumina nie spaliła się i zasnęła, pieczeń, która smażyła się i skwierczała wesoło, przestała się smażyć. Służąca zasnęła nad nie oskubaną do - - r 166 Baśnie różnych narodów Śpiąca królewna 167 końca kurą. Nawet wiatr przestał wiać, a na drzewach i kwiatach w parku zamkowym nie drgnął żaden listek. Wokoło zamku wyrosły krzaki dzikiej róży. Było ich z każdym dniem coraz więcej, stawały się coraz gęściejsze i wyższe, tak że wkrótce otoczyły cały zamek dookoła i zasłoniły go tak dokładnie, że nawet chorągwi, powiewającej na szczycie wieży nie było widać. Tylko ludzie w kraju opowiadali sobie, a wieść ta rozniosła się szybko z ust do ust, że za tym niezmierzonym płotem z dzikiej róży śpi w swoim zamku przecudna królewna wraz z całym dworem. Wielu królewiczów z różnych stron świata przybywało do różanej gęstwiny, chcieli się przebić przez ciernisty gąszcz, ale nadaremnie. Różany płot nie przepuszczał nikogo. Ciernie wyciągały się, jak długie ostre palce, chwytały każdego śmiałka tak mocno, że nieszczęśliwy ginął w męczarniach. Ludzie stronili więc jak najdalej od niebezpiecznego płotu i wkrótce zapomniał cały świat o śpiącym zamku i śpiącej królewnie. Tak upłynęło wiele lat, aż pewnego razu zjawił się w tym kraju śliczny, młody królewicz, imieniem Jasnolicy. Jakiś stary pustelnik opowiedział młodzieńcowi, że za ciernistym, różanym płotem znajduje się piękny zamek, a w nim śpią król, królowa, cały dwór i przecudna królewna Różyczka. Pustelnik dowiedział się o tym od swojego dziadka, który mu też opowiedział, że wielu młodzieńców chciało się już dostać do zaklętego zamku, ale wszyscy zginęli. - Nie chodź tam i ty, młodzieńcze - zakończył swe opowiadanie pustelnik - bo i ty zginiesz! - Nie boję się - rzekł Jasnolicy. - Chcę iść do zamku i zobaczyć śliczną Różyczkę! - I poszedł mimo ostrzeżeń starca. Ale właśnie upłynęło sto lat od czasu, kiedy Różyczka zasnęła. Kiedy więc królewicz Jasnolicy zbliżał się do kolczastego płotu, ostre kolce zamieniły się w cudne pachnące kwiaty. Cudowne, czerwone i białe róże pochyliły główki przed królewiczem i utworzyły wygodną drogę, by mógł się dostać do zamku. Tak wszedł Jasnolicy na pod- wórze zamkowe