Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Kapitanie - odezwa³ siê ¿o³nierz - zatrzymaliœmy tego cz³owieka, gdy próbowa³ dotrzeæ do G’danisbanu traktem z Raraku. Jak widzisz, ma na sobie malazañski wojskowy p³aszcz przeciwdeszczowy. Myœlimy, ¿e to dezerter, zapewne z Czternastej Armii przybocznej. Kobieta, do której mówi³, le¿a³a na plecach na pryczy ustawionej pod tyln¹ œcian¹. Mia³a jasn¹ cerê, a jej twarz o delikatnych rysach otacza³a burza d³ugich rudych w³osów. Unios³a g³owê, by spojrzeæ na ¿o³nierza i Parana. Milcza³a przez chwilê, a potem znowu wpatrzy³a siê w ociekaj¹cy wod¹ sufit namiotu. - ZaprowadŸ go do paki. Mamy pakê, prawda? Aha, i wyci¹gnij z niego szczegó³y. Który pu³k, który legion i tak dalej. Trzeba to bêdzie gdzieœ zapisaæ przed egzekucj¹. A teraz zmiatajcie st¹d obaj. Woda leje siê z was strumieniami. - Chwileczkê, kapitanie - sprzeciwi³ siê Paran. - Chcê porozmawiaæ z wielk¹ piêœci¹. - To niemo¿liwe, a poza tym nie przypominam sobie, ¿ebym pozwoli³a ci mówiæ. Wyrwij mu za to paznokcie. Dobra, Futhgar? Kiedy przyjdzie na to czas, oczywiœcie. Przed laty Paran nie zrobi³by nic. Podda³by siê w³adzy regu³, pisanych i niepisanych. Po prostu czeka³by na odpowiedni¹ chwilê. Przemók³ jednak do suchej nitki i potrzebowa³ gor¹cej k¹pieli. By³ zmêczony. A poza tym przeszed³ ju¿ przez coœ podobnego. Dawno temu, na odleg³ym kontynencie. Wtedy oczywiœcie by³ to sier¿ant. Mia³ takie same rude w³osy, ale równie¿ w¹sy pod nosem. Mimo to podobieñstwo by³o uderzaj¹ce, jak cios no¿a skrytobójcy. ¯o³nierz, Futhgar, sta³ z lewej, pó³ kroku za nim. Paran niczym siê nie zdradzi³, po prostu przesun¹³ siê w prawo i zdzieli³ go lewym ³okciem w twarz, ³ami¹c mu nos. Mê¿czyzna pad³ na ziemiê jak worek melonów. Kapitan usiad³a, spuszczaj¹c nogi z pryczy, i zd¹¿y³a wstaæ akurat na czas, by Paran móg³ podejœæ bli¿ej i waln¹æ j¹ z ca³ej si³y w szczêkê. Kobieta zatoczy³a oczyma i zwali³a siê na pryczê, ³ami¹c jej drewniane nogi. Paran rozejrza³ siê wokó³, masuj¹c d³oñ. Futhgar by³ nieprzytomny, kapitan równie¿. Na dworze la³ deszcz i nikt nie us³ysza³ odg³osów krótkiej walki. Podszed³ do podró¿nego kufra znokautowanej kobiety. Zamek by³ otwarty. Paran uniós³ pokrywê i zacz¹³ przerzucaæ ubrania le¿¹ce na zbroi. Wkrótce mia³ ju¿ wszystko, czego potrzebowa³, by zwi¹zaæ i zakneblowaæ dwoje ¿o³nierzy. Przeci¹gn¹³ le¿¹cego przy wejœciu Futhgara, zabra³ mu nó¿ kuchenny, majcher oraz nó¿ kethra o szerokim ostrzu, a potem pas z mieczem. Z³o¿y³ szmatkê, by zrobiæ knebel, a potem pochyli³ siê nad nieprzytomnym mê¿czyzn¹, by siê upewniæ, ¿e przez z³amany nos dostaje siê do p³uc wystarczaj¹co wiele powietrza. Z ca³¹ pewnoœci¹ by³o go za ma³o. Od³o¿y³ mebel na bok i zwi¹za³ mocno koñczyny Futhgara w kostkach oraz nadgarstkach. Nastêpnie spróbowa³ owin¹æ mu g³owê pasem tkaniny, zamykaj¹c szeroko rozwarte usta. To pozwoli ¿o³nierzowi oddychaæ, ale uniemo¿liwi mu wysuniêcie jêzyka. Futhgar bêdzie w stanie jêczeæ, lecz niewiele poza tym. Nastêpnie spêta³ pani¹ kapitan w taki sam sposób, dodaj¹c knebel, który unieruchomi³ kolejnym pasem oddartym z jednej z jej koszul. Na koniec przywi¹za³ oboje do pryczy po obu jej stronach, a sam¹ pryczê do centralnej tyczki namiotu. To znacznie im utrudni wyczo³ganie siê na zewn¹trz. Mia³ nadziejê, ¿e zapewni³ sobie wystarczaj¹co du¿o czasu. Usatysfakcjonowany, owi¹za³ ich wko³o jeszcze raz, a potem naci¹gn¹³ kaptur i wyszed³ na dwór. Znalaz³ g³ówn¹ alejkê i ruszy³ w stronê wielkiego namiotu dowodzenia, który znajdowa³ siê w centrum obozu. ¯o³nierze przechodzili obok, nie zwracaj¹c na niego najmniejszej uwagi. To by³ Zastêp Jednorêkiego, ale Paran nie zauwa¿y³ jeszcze ¿adnej znajomej twarzy. Zbytnio go to nie zaskoczy³o. By³ dowódc¹ Podpalaczy Mostów, a Podpalacze Mostów ju¿ nie istnieli. Wiêkszoœæ tych ¿o³nierzy stanowili nowicjusze wywodz¹cy siê z garnizonów w Pale, Genabaris i Nathilogu. Trafili do armii ju¿ po wojnie pannioñskiej. Niemniej spodziewa³ siê spotkaæ kogoœ z dawnej armii, która pomaszerowa³a do Koralu, kogoœ, kto walczy³ w tej niszczycielskiej bitwie. Przed namiotem Dujeka stra¿ pe³ni³o czterech ¿o³nierzy. Obok sta³ pi¹ty, trzymaj¹cy za wodze ub³oconego konia. Paran podszed³ bli¿ej, przygl¹daj¹c siê jeŸdŸcowi. Zna³ go. Wreszcie znalaz³ to, czego szuka³. To by³ zwiadowca, chyba s³u¿y³ w armii Caladana Brooda. Ale mogê siê myliæ. Jak on siê nazywa³? Gdy Paran podszed³ bli¿ej, jasnobr¹zowe oczy mê¿czyzny skierowa³y siê na niego. Pojawi³ siê w nich b³ysk rozpoznania, a potem zaskoczenia. Zwiadowca wyprostowa³ siê i zasalutowa³. Paran potrz¹sn¹³ g³ow¹, ale by³o ju¿ za póŸno