Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jakie będą losy Lorda Namiestnika, wie tylko Ten, który wie wszystko; ale kto z nas może przewidzieć, jaki koniec spotka człowieka, który ma tylu jawnych przyjaciół i tylu niejawnych wrogów?" "Bądź we wszystkim posłuszny Lordowi Namiestnikowi, ale nie wypowiadaj swego zdania; może być usłyszane w Anglii." "Sir William Knollys nie jest za bardzo zadowolony, królowa nie jest za bardzo zadowolona, może Lord Namiestnik jest obecnie zadowolony, lecz wielce się obawiam tego, co może się zdarzyć." "Niebezpieczeństwo dociera daleko, milczenie jest najlepszym pancerzem." Dwudziestego siódmego marca 1599 roku Essex dosiadł konia na Seething Lane i z wielką świtą arystokratów i szlachciców, sam skromnie odziany, przejechał przez Londyn w drodze do Chester. Ludzie zbierali się tłumnie wzdłuż ulic i gościńców wołając: "Boże5 błogosław naszemu lordowi!" Ich nadzieje wyraził Szekspir: Gdyby namiestnik wdzięcznej pani naszej Z Irlandii wrócil (a da Bóg, że wróci), Na szabli ostrzu niosąc bunt przebity, Ileż tysięcy ze spokojnych ulic Biegłoby witać drogiego zwycięzcę? (Przeł. Leon Ulrich) Zanim jednak minęli Islington, na niebie pojawiła się wielka czarna chmura, nagle rozległy się grzmoty, rozpaliły się błyskawice i spadł grad, co "niektórzy uważali za szczególnie zły omen". Nieporozumienia zaczęły się od nowa, nim dotarli do Chester. Ktoś robił w liście uwagi o niedoświadczonej młodzieży pchającej się do najwyższych stanowisk w armii. Essex chciał mieć przy sobie wszystkich koleżków, żeby to była "rodzinna wyprawa". Jego własna świta, a nie narodowa armia. Leżało to w jego naturze i nie musiało wcale świadczyć o jakichś podejrzanych zamiarach, lecz dalekowzroczna Elżbieta zbyt wiele miała doświadczenia, by nie dostrzec niebezpieczeństwa. Essexowi zależało na dwóch ważnych nominacjach. Chciał, by dowódcą jazdy został jego kuzyn hrabia Southampton, lekkomyślny młodzieniec, który niedawno uwiódł i ożenił się z jedną z panien dworu, wciąż jeszcze będący w niełasce za swe przewinienie. Wiedział, że Elżbieta się sprzeciwi, postanowił więc siedzieć cicho, aż otrzyma nominację, która umożliwi mu obsadzenie wszystkich stanowisk, bo wtedy - jak to sam 335 ESSEX: NEMEZIS powiedział - "jeśli pokłóci się ze mną, popełni wielki błąd, moja zaś stanowczość okaże się tym słusznie j sza". Elżbieta zwęszyła jego zamiary i założyła weto. Essex postanowił poczekać, aż znajdzie się w Irlandii, i wtedy rzucić wyzwanie monarchini. Drugą prawą ręką miał być jego ojczym, sir Christopher Blount, człowiek młody, w jego wieku, całkowicie mu uległy, podobnie jak Southampton. Mianował go dowódcą armii i to Elżbieta zatwierdziła, kiedy jednak postanowił go wprowadzić do irlandzkiej Rady - nie leżało to w jego kompetencji - Elżbieta się nie zgodziła, i słusznie. Spróbował wówczas samowolnie sprawę rozstrzygnąć oświadczając, że odsyła Blounta i sam obejmuje stanowisko dowódcy armii, a jednocześnie prosi o zwolnienie z naczelnego dowództwa. "Prosiłem Najjaśniejszą Panią, by przyznała to z dobrej woli - pisał do Rady - lecz albo przemawiałem językiem, który nie został zrozumiany, albo do bogini, która nie raczyła wysłuchać modlitw... Widzę jednak, że choćbym nie wiadomo jak prosił, nie odniesie to skutku." Tym razem musiał skapitulować. Opuścił Anglię w ponurym usposobieniu, prosząc Radę, by go raczej żałowała, niż spodziewała się po nim niezwykłych sukcesów. Tracił pewność siebie. Być może już wtedy obawiał się starcia z Tyrone'em, jakby przeczuwał, że będzie to jego Rubikon. Znalazłszy się w Irlandii, ten człowiek, który nie był w stanie przyjąć porady królowej, uległ namowom Rady irlandzkiej, by odłożyć główne operacje w Ulsterze na czerwiec, kiedy będzie świeża pasza i utuczone bydło dla armii, a tymczasem rozpocząć kampanię w Leinster. Może to było słuszne, ale w takim razie pozostanie tajemnicą, jak najtęższe głowy Anglii mogły przeoczyć równie istotny argument. Nie czekając na zatwierdzenie tej zasadniczej zmiany planu przez królową i jej Radę, Essex wyruszył. W przeddzień pasował na rycerzy dwóch swych ludzi, chociaż instrukcje zalecały mu bardzo oszczędne korzystanie z tego przywileju, i to jedynie w przypadku oczywistej zasługi. Ale to był tylko początek szafowania tym zaszczytem w sposób wyzywający, rozrzutny i groźny. Między innymi nobilitował urzędnika, który zbiegł do wojska i podobnie jak wszyscy winni tego wykroczenia otrzymał rozkaz powrotu do domu! Mianował również Southamptona dowódcą jazdy. Elżbieta po pewnym czasie dowiedziała się o tym, ale gdy to nastąpiło, wydała rozkaz zdjęcia Southamptona ze stanowiska