Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ach, panie, jakem ja się śmiał z tego wszystkiego. I we "wroga" przestałem wierzyć, nawet wtedy, kiedy owego Wieśka ktoś zastrzelił pewnej nocy. Poszedł sobie na tamten świat, a podobno był bardzo jurny chłopak. Cuda mi o nim inni chłopcy opowiadali, a dziewcząt się nie pytałem, bo mi jakoś było wstyd. I tam właśnie, na tych wszystkich polnych robotach, poznałem dziewuchę, bardzo ładną dziewuchę, och, jaką ładną. Panie profesorze, czy pan zauważył, jakie u nas te dziewuchy pod Warszawą ładne? Trochę mi nawet szkoda, że dzisiaj nie pojechałem do Warszawy. Co mi po tym siedzeniu tutaj ? A w Warszawie! No, ładne, ładne - i co z tego ? I tak nie ma z tego żadnych korzyści. Oczywiście, moralnych korzyści, panie profesorze, materialne miewam. Ale to nie z tych najładniejszych, bo te są zawsze młode i nie bardzo mają skąd dostać forsy. Widzi pan, ja panu powiadam, jak na spowiedzi, bo pan mi Wzlot 49 się od razu spodobał. Jak ja mam ten mój "wzlot", to ja na ludzi wilkiem patrzę, zdaje mi się, że wszyscy powiadają, że ten Romek, co to siedział za krótko w więzieniu, że to ten, co to na Ziemiach Zachodnich... A ja chcę sobie popływać, chcę sobie moje życie zobaczyć z lotu ptaka, ja chcę cały świat zobaczyć z lotu ptaka. Ja chcę się dowiedzieć, czy wszędzie jest tak ciemno jak w Bryjowie dziś wieczorem, i czy wszędzie takie gówno do gardła się wlewa? No, pan mi powie, panie profesorze, panie inżynierze, panie gościu, panie spotkany, panie ładny... W Radomiu nic o tym nie wiedzą? Ale pan już tutaj od wojny mieszka, to znaczy ładnych dwanaście lat... I co? Pan nic nie wie, naprawdę nic pan nie wie i nic mi nie może powiedzieć? Przychodzą do nas wszyscy zabici i nic nie możemy im odpowiedzieć, tylko że... ta wóda cholerna... Och, co ja gadam. Przepraszam pana bardzo, panie inżynierze. Psiakrew I Już po dwunastej... Moja babka przestała na mnie czekać. Już wie, że nie przyjadę, albo płacze, albo poszła sobie innego poszukać... Pan wie, to nawet niezła niewiasta, wdowa, ma mieszkanie, czasami to nawet mi jest przyjemnie, jak do niej przyjdę, po głowie głaszcze, herbaty da, wódki anini! Tak się zdaje, jakby do domu człowiek przyszedł. Tylko że cholera potem do łóżka wciąga... a mnie się rzygać chce. No, ale, bratku, trzeba, tego kutasa to się ma nie od parady... A mnie by się tak chciało... Panie, czy to za wielkie marzenia? Mnie by się chciało mieć dom, dwa pokoje, nie więcej, i żonę... Fiuuu, co za burżuazja! Jakie marzenia, psiakrew. Mieszkanie! Z tą Marysią, co to ja ją na żniwach, na "akcji żniwnej" poznałem, to nawet bym się i ożenił. Dobra dziewczyna, ale rodzice nawet słyszeć nie chcą. Nie chcieli, bo to było dawno i zupełna nieprawda. Cha, cha, cha! Zupełna nieprawda, kto tam myślał o żenieniu? Gdzie mnie do żeniaczki? Ciotka mnie wygnała całkiem, jak wyszedłem z więzienia, bo ja panu powiedziałem, że ja za krótko w więzieniu siedziałem i zaraz 50 Opowiadania się mnie zaczęli bać... Niech się boją, kochany panie, tyle lat ja się bałem. Po co my tak długo z sobą siedzimy i na pan gadamy? Co? Teraz akurat, jak północ wybija, trzeba brudzia wypić. Bru-dzio, wiadomo, najlepszy o północku, to takie będzie mocne braterstwo, że na śmierć i życie... Cha, cha, cha! Pan się przestraszył? Niech się pan nie boi, tylko na życie, tylko na życie, a to może gorsze niż śmierć, takie psie życie. Od króla Ćwieczka, panie kochany, bieda podgryza korzenie i już. Przecież ja bym się ożenił, żeby nie ta bieda... Pan wie, jak ja mieszkam? Chciałem się z tą Marysią ożenić, ale chwała Bogu nie można było. Nie Izia! i koniec... ani ojciec nie chciał, ani w gruncie rzeczy ona nie chciała, bo gdyby chciała, toby nic jej nie przeszkadzało nawet w tej mojej drwalni mieszkać. Bo ja mieszkam, proszę pana, na takim przygórku, w drwalni, co to dawniej należała do majątku, a teraz to taka rozparcelowana na dzikim polu leży. To ja na tym przygórku sypiam, tyle tam miejsca, że kobita do mnie przyjść może, pocieszyć mnie w tych wszystkich kłopotach. No i stolik jest, jak się patrzy, do rachowania..