Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Moja cierpliwość została dość szybko wynagrodzona. Po około pięciu dniach, kiedy odpoczywaliśmy po koszmarnym ćwiczeniu - długim biegu wokół szkoły z workiem piasku na ramionach, - posępny Jurgen powiedział: - Komu to potrzebne? Los i tak sam zdecyduje. - Trzeba mu pomagać - powiedział Batu-chan. Patrzyliśmy, jak Dobrynia wyrównuje osełką brzegi swojego miecza. - Głaszcze, jak dziewczynę - powiedział Jurgen. - Ile razy on mu życie uratował - zauważył Batu-chan. Nastawiłem ucha. - Wszystko to na pokaz - powiedział Jurgen. - przecież wiesz skąd bierze się krew. - Milcz - powiedział Batu-chan. - Jesteś tu dopiero trzeci miesiąc, a ja już prawie rok. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za dwa miesiące przejdę do weteranów. A ile razy zaczynali ze mną i pohukiwali? - Nic to, jutro spotkanie towarzyskie - powiedział Jurgen. Rozmówcy umilkli i wtedy, pomyślałem, że jest okazja, żeby się czegoś dowiedzieć. - Co to takiego to towarzyskie spotkanie? - spytałem Jurgena. - Kiedy umawiamy się - odpowiedział za niego Batu-chan. - Bywają towarzyskie spotkania, od nich nic nie zależy. Na nich wymyśla się wszelkie triki - jak w cyrku. Tam naprawdę zazwyczaj nie zabijają. Mamy jutro towarzyskie spotkanie z “Czarnymi Tygrysami”. Poproś, Prupis cię weźmie - musisz obserwować. Raz już zacząłem tę rozmowę i nikt na mnie nie krzyknął, mogłem pytać dalej: - A jak spotkanie jest nietowarzyskie? - Kiedy zgodnie z kalendarium? Albo o mistrzostwo? Wtedy sędzia patrzy surowo - jest o wiele trudniej. Tam się ginie. Tylko kto? .............................., tacy jak ty. Weterani zdecydują kto ma umrzeć, - bez wątpienia umrzesz. - Jak to umrzesz? - Lancelot niezupełnie rozumie, po co on tu żyje - powiedział Jurgen. - On wyraźnie myśli, że jesteśmy drużyną sportową. A my - gladiatorzy. Przypomniałem sobie stary film, który pokazywali w teleku, i sponsorzy pozwolili mi go obejrzeć, ponieważ nie było zbyt późno. Rzecz działa się w starożytnym imperium, które, o ile dobrze pamiętam, nazywali rzymskim. Tam na stadionie walczyli ludzie. Jeden z nich był potężnie uzbrojony i wyposażony w sieć, którą próbował zarzucić na gołego młodzieńca z krótkim mieczem. Ten kręcił się, skakał wokoło i w końcu zwyciężył nieruchawego ciężkiego wojownika - pani Jajbłoczko tak zdenerwowała się tym, że pokazali mi takie okrutne widowisko, a sam Jajbłoczko zaczął się śmiać i mówił, że to takie samo wykopalisko, jak mamut. Pamiętam, jak mówił, że takie krwawe widowiska odeszły w niesławną przeszłość. - Przecież to zakazane - powiedziałem. - Przecież to odeszło w niesławną przeszłość , jak mamuty i Imperium rzymskie. Kiedy moi sąsiedzi skończyli się śmiać, Batu-chan zapytał: - A kto ci to powiedział? Może w szkole się o tym uczyłeś? - Sponsor - powiedziałem. - Taak, akurat jego trzeba ci było słuchać - powiedział Batu-chan, a w głosie jego zadźwięczała ironia. - Oni doskonale rozumieją ten problem. - A ja niczego nie rozumiem! - użaliłem się. - Słowo honoru - jestem jak dziecko we mgle! Jeśli są gladiatorzy, to znaczy, że ktoś musi ich oglądać, a nawet czerpać przyjemność z takiego prymitywnego widowiska. No przecież nie w piwnicy organizujecie te, tak zwane, spotkania towarzyskie. - Nie . - Jurgen uśmiechał się rzadko, ale tego dnia on wykonał swą trzyletnią normę śmiechu. - Robimy to na wielkich stadionach. W Moskwie, w Libercu, w Serpuchowie...., gdzie jeszcze byliśmy , Wowa? - Byliśmy wszędzie tam, gdzie stacjonuje żabi garnizon - odpowiedział Batu-chan. - I oni nie aresztowali was? Nie rozpędzili? Jak się wam udaje przed nimi ukryć? - Zrozumiesz ty, w końcu, czy nie, ty kopalny człowieku, że twoi ukochani sponsorzy żyć po prostu nie mogą bez naszych widowisk, dlatego że na nich mogą się odprężyć. - Co? - A to, że rządzenie naszą planetą sprawia im wiele trudności i pożera nerwy. Są wykończeni i potrzeba im rozrywki. A, żeby każdy z nich w pojedynkę nie pałętał się po ulicach i nie rozszarpywał przechodniów, dla nich wymyślono miły, inteligentny wypoczynek. - To jest amoralne! - powiedziałem - I z całą pewnością rzucacie oszczerstwa na sponsorów