Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Jestem pewien, że przekonanie go nie trwało długo stwierdził Havelock. - Dłużej niż ci się zdaje - odparł Alexander, a w jego głosie zabrzmiała nutka gniewu. - Zapominasz chyba, jaki to był człowiek. - Może nigdy naprawdę nie wiedziałem. - Mówi pan, że sprawa reputacji miała pewne znaczenie przerwała Jenna. - Co jeszcze miało znaczenie? Dziennikarz, nim się odezwał, spoglądał na Jennę przez chwilę. - Ten człowiek otrzymał rozkaz, którego nie mógł, nie chciał wykonać. Kazano mu przygotować się na serię szokujących sprawozdań z Bloku Wschodniego, które potem miał w taki sposób spreparować, by Anthon musiał zażądać morskiej blokady Kuby i ogłoszenia czerwonego alertu prezydenckiego. - Nuklearnego? - Tak, proszę pani. Powtórzenie kryzysu z sześćdziesiątego drugiego, tylko znacznie bardziej prowokacyjnego. Te zaskakujące sprawozdania miałyby potwierdzać "dowody" fotograficzne, ukazujące lasy i rejony południowych wybrzeży Kuby, pełne zaczepnej broni nuklearnej, widomego znaku bliskiego ataku. - Ale po co? W jakim celu? - spytała Jenna. - Pułapka geopolityczna - wyjaśnił Havelock. - Anthon daje się nabrać i jest skończony politycznie. - No, właśnie - zgodził się Alexander. - Anthon szykuje całą potęgę militarną Stanów Zjednoczonych do wojny, aż tu nagle bramy Kuby otwierają się i zaprasza się grupy kontrolne z całego świata. Oczywiście niczego nie znajdują, a Anthon zostaje poniżony, ośmieszony i przedstawiony jako rozhisteryzowany panikarz, którym akurat nigdy nie był. Zaś wszystkie jego wspaniałe negocjacje lądują na śmietniku. Razem z odprężeniem! - No, ale ten sowiecki agent - przerwała zdumiona Jenna który, przez sześć lat karmił Moskwę informacjami, był przecież zawodowcem. Więc dlaczego nagle odmówił? - Z bardzo wzruszającego powodu. Powiedział, że Anthon Matthias jest zbyt cennym człowiekiem, aby go poświęcić dla kilku szaleńców w Moskwie. - Wojennaja - stwierdził Havelock. - Nadeszły szokujące sprawozdania i zignorowano je. Nie było żadnego kryzysu. - Czy Matthias uwierzyłby w nie, gdyby nie został uprzedzony? - zapytał Michael. - Ktoś by go do tego zmusił. Sumienni pracownicy jego wydziału zwróciliby na nie uwagę i przypuszczalnie udaliby się do kogoś takiego jak ja, gdyby im zawczasu nie powiedziano czego się mają spodziewać i jaki jest sens całej tej operacji. Anthon odbył długą poufną rozmowę z ambasadorem radzieckim. Pewni ludzie w Moskwie musieli odejść. - Wrócili - powiedział Havelock. - Człowiek, który oszukał nas, choć nie potrafił, jak się okazało, oszukać swego wewnętrznego głosu, zniknął. Dostał nową tożsamość i nowe życie, będące poza zasięgiem tych, którzy chcieliby go zabić. Anthon mu to umożliwił. - Ten człowiek też wrócił - wtrącił Michael. - On nigdy naprawdę nie odszedł. Ale zgadza się, wrócił. Ponad rok temu, bez uprzedzenia, bez telefonu, przyjechał do mnie i stwierdził, że musimy porozmawiać. Nie w tym pokoju, tutaj nie chciał niczego mówić. Za dobrze pamiętałem tamten wieczór, kiedy nam powiedział, co właściwie robi. To było późne popołudnie, spacerowaliśmy wzdłuż krawędzi wąwozu: dwóch starych ludzi, poruszających się wolno i ostrożnie. Jeden z nich był śmiertelnie przerażony, drugi, dziwnie spięty, jakby nawiedzony. - Aleksander przerwał. - Muszę się jeszcze napić, nie przychodzi mi to wszystko łatwo. - To mnie nie interesuje - powiedział Michael. - Gdzie jest brandy? - spytała Jenna, podchodząc do stołu i sięgając po kieliszek. - W czerwonym barku - powiedział Alexander. - Pod ścianą, moja droga. - Mów dalej - ponaglił go niecierpliwie Michael. Ona cię słyszy, oboje cię słyszymy. - Nie chciałem zyskać na czasie, naprawdę muszę się napić... Kiepsko wyglądasz, Michael. Jesteś zmęczony, nie ogolony i masz sińce pod oczami. Powinieneś bardziej o siebie dbać. - Zapiszę sobie twoje dobre rady. - Proszę. - Jenna podeszła do nich z powrotem, podała Alexandrowi kieliszek i wróciła na swoje krzesło. Wtedy dopiero Michael zauważył, że Raymondowi drżą ręce. Dlatego tak mocno zaciskał obie dłonie na kieliszku. - "Jakby nawiedzony", na tym skończyłeś. - Tak, pamiętam