Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Dobrym przykładem mogą być wywody Raymonda Cattella, uzasadniające wybranie przez niego metody korelacyjnej. Cattell (1965) wyróżnił trzy metody bada- nia osobowości: kliniczną, dwuzmiennową (eksperymentalną) i wielozmiennową (ko- relacyjną). Zalety metody klinicznej po- strzegał w tym, że polega ona na ob- serwacji zachowań w warunkach natural- nych i szuka prawideł działania całego organizmu. Cattell doceniał znaczenie ob- serwacji i wskazywał na Darwinowską teorię ewolucji jako znakomity przykład wykorzystania jej potencjału. Metoda kli- niczna miała jednak - jego zdaniem - dwa poważne ograniczenia: (1) obejmo- wała zbyt małą liczbę ludzi, aby można było dokonać rozróżnienia między zjawiskami ogólnymi a indywidualnymi; (2) brakowało jej pomiarów ilościowych, niezbędnych do dokonywania porównań i weryfikowania hipotez. Metodę dwuzmiennową (eksperymen- talną) cenił Cattell za jej dbałość o zacho- wanie rygorów naukowych oraz za sku- teczność potwierdzoną przez inne dzie- dziny nauki i pewne działy psychologii, takie jak badanie percepcji i procesów uczenia się. Jej słabą stroną jest jednak, z punktu widzenia psychologii osobowości, koncentracja na niewielkiej liczbie zmien- nych oraz niezdolność do analizy ważnych zjawisk pojawiających się w naszym życiu w sposób naturalny i spontaniczny. Nic więc dziwnego, że za najlepszą uważał Cattell metodę wielozmiennową (korela- cyjną), która łączy zalety obu pozostałych, a jest wolna od ich ograniczeń. Metoda korelacyjna za pomocą analizy czynniko- wej pozwala bowiem wykryć związki ilo- ściowe, umożliwiając jednocześnie bada- nie wielu ludzi w ich naturalnym śro- dowisku. To, że analiza czynnikowa ma swoje specyficzne ograniczenia, a metoda korelacyjna nie ma ani zalet obserwa- cji klinicznej, ani możliwości wykrywania relacji przyczynowo-skutkowych, typowej dla metody eksperymentalnej, wcale Ca- ttella nie martwiło. Jego zdaniem „piękna i całościowa" metoda analizy czynnikowej wystarcza, aby określić podstawowe skład- niki osobowości i zbudować z nich całą jej strukturę. Cattell nie jest rzecz jasna żadnym wyjątkiem. Łatwo można znaleźć podobnie żarliwych wyznawców metody klinicznej czy eksperymentalnej. Rzecz nie ogranicza się zresztą tylko do psychologii osobowo- ści. Niedawno byliśmy świadkami sporu między badaczami pamięci o to, czy le- piej badać ją w warunkach laboratoryjnych czy naturalnych. Wystarczy przypomnieć badania Ebbinghausa nad pamięcią za po- mocą nonsensownych sylab w warunkach laboratoryjnych. Jak porównać takie ba- dania z tymi dotyczącymi pamięci auto- biograficznej, z tym, co ludzie pamiętają z własnej przeszłości albo jak zapamiętują rozgrywające się w ich obecności wydarze- nie? W serii artykułów dotyczących tej kwe- stii powyższy problem został postawiony następująco: „Jak powinno się badać pa- mięć? Czy powinniśmy obserwować rze- czywistość i przyjmować podejście na- turalne? Czy może lepiej koncentrować się na eksperymentach laboratoryjnych?" 38 WPROWADZENIE: NAUKOWE BADANIE OSOBOWOŚCI (Loftus, 1991, s. 16). Zwolennicy badań laboratoryjnych uważają: Im bardziej skomplikowane zjawisko, tym większa potrzeba badania go w warun- kach kontrolowanych i tym mniejsza ba- dania w warunkach naturalnych [...] Po- wierzchowny blask metod „naturalnych" nie powinien zastępować poszukiwania praw dających się uogólnić. (Banaji, Cowder, 1989, s. 1192) Zwolennicy metod naturalnych twierdzą, że biologiczne badania Darwina, pro- wadzone w środowisku naturalnym, są 0 wiele lepszym modelem dla psychologii niż badania laboratoryjne, właściwe fizyce eksperymentalnej. Trzeci pogląd głosi, że podejście to może stanowić punkt wyj- ścia, ale dopiero badania eksperymentalne mogą ujawnić rzeczywiste czynniki decy- dujące o danym zjawisku. Zgodnie z czwar- tym, ekumenicznym poglądem, obie me- tody dopełniają się, nie ma bowiem po- wodów, by sądzić, że istnieje tylko jedna prawidłowa metoda badania pamięci. Konkludując, w ciągu całej historii psy- chologii spierano się, w jaki sposób prowa- dzić badania. Rzecz jasna, każda z metod ma swoje zalety i wady (tabela 1.1) i nie widać żadnych wyraźnych przyczyn, dla których nie mogłyby być one stosowane łącznie. Prawdą jest jednak, że badacze na ogół przywiązują się do jednej z nich. Co ważniejsze, wybrana metoda prowa- dzi do formułowania pewnych wniosków 1 odrzucania innych, a zwolennicy jednej metody stanowczo zbyt często nie akcep- tują osiągnięć wyznawców innej. Spostrze- żenia klinicysty nie zawsze można wery- fikować za pomocą metody korelacyjnej albo eksperymentalnej. Nie poddają się im na przykład idee Freuda na temat roli czynników nieświadomych w procesach emocjonalnych i pamięciowych. Szerzej piszę o tym w rozdziale siódmym. Wyniki badań korelacyjnych klinicyście mogą się wydawać zbyt powierzchowne, a ekspe- rymentatorowi - nierozstrzygające