Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Ojciec Święty uważał, że oprócz prób podjętych przez ruchy feministyczne, trzeba na nowo odczytać naturę kobiety w świetle wiary, a szczególnie postawy Jezusa wobec kobiety. Mam na myśli nowe określenie, jakim Papież opatrzył godność kobiety w jej relacjach z mężczyzną. Przypominał to, co na pierwszych stronach Biblia mówi o równości mężczyzny i kobiety. Korygował utrzymujące się przez wieki spojrzenie na kwestię „poddania", które nie dotyczy tylko kobiety w odniesieniu do mężczyzny i które powinno być rozumiane w kontekście „wzajemnego poddania". Tak powstał List do kobiet, w którym Papież podkreśla wielką wartość kobiecego „geniuszu", charyzmatu oraz powołania i misji, którą kobieta, poprzez swą kobiecość, ma pełnić w życiu Kościoła. Z czasem, gdy ucichły głosy krytyki, wiele feministek, nawet tych najbardziej radykalnych, wyraziło swą wdzięczność Ojcu Świętemu za wizerunek kobiety i jej powołania, jaki przedstawił w swym liście. Taki wizerunek kobiety nie powiela cech właściwych mężczyźnie, ale posiada własną tożsamość, prawa i oczekiwania, które społeczeństwo powinno zagwarantować i uszanować. Choć to właśnie ze strony kobiet zerwały się najmocniejsze głosy sprzeciwu wobec Papieża, szczególnie odnośnie do kwestii kapłaństwa kobiet. Taki przypadek miał miejsce w 1979 roku, podczas podróży do Stanów Zjednoczonych, kiedy Ojciec Święty spotkał się z zakonnicami. Niespodziewanie siostra Theresa Kane poprosiła, aby kobiety zostały włączone do „pełnienia wszystkich urzędów w Kościele". W tym przypadku, podobnie jak w wielu innych sytuacjach, Ojciec Święty z pełnym szacunkiem odnosił się do osób, starał się zrozumieć ich idee. Przypominał jednak zawsze stanowisko Kościoła, w tym wypadku stanowisko wobec kapłaństwa kobiet. Mówił: „Jezus mógł postąpić inaczej, ale nie uczynił tego. I my pozostajemy wierni temu, co mówił i czynił Jezus". Począwszy od I wieku chrześcijaństwa, uczestnictwo kobiet w życiu Kościoła nigdy nie było tak intensywne jak obecnie. Nigdy wcześniej na świecie kobiety, świeckie i konsekrowane, nie były tak bardzo zaangażowane w pełnienie funkcji, które kiedyś rezerwowano dla kapłanów i mężczyzn. Nigdy nie odnotowano, aby całe pola działalności Kościoła, jak katechizacja czy dzieła miłosierdzia, prowadzone były właściwie tylko przez kobiety. Jan Paweł II czuł się zobowiązany zaapelować do wspólnoty Kościoła o usunięcie wszelkich form „dyskryminacji" w stosunku do kobiet. Każda rewolucja, niezależnie od jej wymiaru, musi pociągnąć za sobą zmianę mentalności, a wcześniej jeszcze przemianę serc, aby przezwyciężyć niechęć do nowości. Chciałbym jednak przypomnieć, że Jan Paweł II udostępnił kobietom znaczną przestrzeń w Kościele, między innymi poprzez umożliwienie im udziału w Synodzie Biskupów i w międzynarodowych konferencjach. Na przykład w Pekinie, wśród dwudziestu dwóch członków delegacji Stolicy Apostolskiej było czternaście kobiet, a na jej czele stała Mary Ann Glendon, przewodnicząca Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Ojciec Święty coraz szerzej włączał kobiety w życie organizmów kurialnych. I tak siostra Maria Rosanna pełni funkcję podsekretarza Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Papież spotykał się też często z kapitułami generalnymi żeńskich zgromadzeń zakonnych. Należy jeszcze wspomnieć o tych, którzy wspierając posłannictwo Papieża, stanowią największą nowość w życiu współczesnego katolicyzmu. Chodzi o ruchy kościelne. Nigdy wcześniej nie odnotowano tak bujnego rozkwitu ruchów, takiej ich liczebności, różnorodności. Karol Wojtyła miał okazję poznać nowe ruchy w Kościele, kiedy był metropolitą krakowskim. W tamtym czasie troszczył się głównie o ich obronę, ponieważ reżim marksistowski ze strachu chciał je wszystkie wyeliminować. Tak było w przypadku Ruchu Światło-Życie, założonego przez księdza Franciszka Blachnickiego, który był więźniem hitlerowskiego obozu, następnie komunistycznego reżimu, aż w końcu zmarł na wygnaniu. Jako papież Karol Wojtyła doceniał działalność ruchów w Kościele i prowadził je ku dojrzałości kościelnej, kierując stopniowo na drogę ewangelizacji. Mawiał, że są wielkim darem Ducha Świętego. Wyjaśniał też, że właśnie w trudnym dla wspólnoty katolickiej okresie po zakończeniu Soboru Watykańskiego II, Duch Święty obdarzył Kościół ruchami, które wypełniły pustkę duchową i niedostatek działalności misyjnej. Zjawisko podobne, pomijając historyczne różnice, wystąpiło w przypadku zakonów w dobie średniowiecza. Istnieją ruchy, które narodziły się w trakcie II wojny światowej lub tuż po jej zakończeniu. Inne zaś odnowione zostały przez Sobór lub zrodziły się w klimacie posoborowej reformy. Niektóre z nich kładą nacisk na ożywienie tożsamości katolickiej (Comunione e Liberazione - Jedność i Wyzwolenie) lub na doświadczenie nawiązujące do wspólnoty wczesnochrześcijańskiej (Neokatechumenat), inne na dialog międzyreligijny jako drogę do osiągnięcia pokoju (jak czynią to Wspólnota Świętego Idziego i Ruch Focolari). Jeszcze inne porzuciły charakter pietystycznej pobożności na rzecz zaangażowania na płaszczyźnie społecznej (Odnowa w Duchu Świętym). Ojciec Święty śledził ich działalność i rozwój. Zawdzięczał to zwłaszcza bliskim kontaktom z ich założycielami. Znał ich dobrze i łączyła ich duchowa więź. Chciałbym przypomnieć postać księdza Luigiego Giussaniego (który zmarł kilka tygodni przed odejściem Jana Pawła II), Chiarę Lubich, Kiko Argiiel-lo i Carmen Hernandez, Andreę Riccardiego, Jeana Vanier i wielu innych. W tej samej perspektywie Ojciec Święty doceniał apostolskie i świeckie zaangażowanie Opus Dei