Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ale szczerze mówiąc, te epokowe wydarzenia nie bardzo Modiglianiego interesowały, a tym mniej jeszcze obchodziły jego nową towarzyszkę. Giovanna pisze: „Beatrice Hastings stała się integralną częścią legendy o Modiglianim. Zostaje w niej ukazana jako szczególnego rodzaju Lady Brett, ekscentryczna, bezwzględna i uwodzicielska. Niektóre osoby twierdzą, że zachęcała Amedea do picia i zażywania narkotyków, inne zaś, że usiłowała odciągnąć go od tych nałogów i skłonić do systematycznej pracy”. Według relacji Ossipa Zadkine’a to właśnie jemu przypadł zaszczyt ich zapoznania podczas pewnego wieczoru, gdy siedział z Beatrice przy stoliku w La Rotonde. Amedeo dołączył do nich dopiero po jakimś czasie i momentalnie zaczął się tak otwarcie zalecać do Angielki, że dyskretny przyjaciel natychmiast zrozumiał, co się kroi, i uznał za stosowne pozostawienie ich samym sobie. „Nie był to udany związek - napisze - ale w ciągu tych dwóch lat współżycia z Beatrice Modigliani ostatecznie porzucił rzeźbiarstwo i zajął się wyłącznie malarstwem”. Nina Hamnett przytacza drugą, możliwą wersję wydarzeń: „Pewnego dnia do Paryża przyjechała Beatrice. Wielka przyjaciółka Katherine Mansfield i utalentowana pisarka, redagowała przy współpracy Alfreda Richarda Orage’a czasopismo „New Age”. Przedstawiłam ją Modiglianiemu i razem spędziliśmy cały wieczór w La Rotonde”. Także i Hamnett utrzymuje, że do tego spotkania doszło na przełomie kwietnia i maja 1914 roku. Trzeciego wariantu dostarcza nam sama zainteresowana, czyli Beatrice Hastings, która w napisanym wiele lat później, we wrześniu 1936 roku, liście kategorycznie dementuje sprawozdanie Niny: „Wszystko się jej dokumentnie poplątało. To wcale nie ona nas poznała ani też nie pamiętam, żebyśmy tamtego dnia byli razem w jakiejkolwiek kawiarni. Całą tę historię precyzyjnie opisałam w nieopublikowanej jeszcze książce pt. Minnie Pinnikin. Nie można mnie zanudzać tą kwestią w chwili, gdy Mussolini i Hitler są gotowi uścisnąć sobie rękę i wywrócić całą Europę do góry nogami...” Beatrice zaprzecza z typową jej stanowczością i sarkazmem, i w ogóle już nie nawiązuje do tego spotkania. Ograniczy się jedynie do dodania: „Tylko ja i Max Jacob naprawdę wiemy, jak się miała rzecz z Modiglianim. To temat niesłychanie skomplikowany (...) Czyż ona nie rozumie, że chodzi tutaj o rasowego, czystej krwi przedstawiciela artystycznej cyganerii? Cóż za książkę można napisać o tamtej epoce!” Oczywiście Hastings robi tutaj kolejną, wyraźną aluzję do zbioru swoich wspomnień, jakim nawet nada tytuł Minnie Pinnikin, chociaż nigdy nie zostaną one wydane. Ostatnia i najmniej wiarygodna wersja jest tworem „Paris-Montparnasse” i wydaje się być zainspirowana kiepskim musicalem kinowym: „Pewnego dnia w Londynie przyjaciel Modiego, amerykański rzeźbiarz [niewykluczone, że Jacob Epstein] poznał pewną Angielkę z towarzyskiej elity, niezwykle dystyngowaną pisarkę. Tymczasem w odległym Paryżu Modigliani rozpaczliwie potrzebował pomocy i opieki. „Pani H., proszę jechać do Paryża powiedział jej - przebywa tam malarz, mężczyzna niezwykłej urody i wielki geniusz”. Wytworna kobieta, nie czekając na dodatkowe informacje, natychmiast udała się do francuskiej stolicy i na Montparnassie, w kawiarni La Rotonde niemal od razu zauważyła coś w rodzaju tańczącego na stole w rytm murzyńskiej muzyki diabła. „Modigliani!” wykrzyknęła, a on zeskoczył na ziemię (...) wyszli razem, trzymając się za ręce...” W rzeczywistości okoliczności, w jakich się poznali, nie odgrywają specjalnie ważnej roli. Całkowita niezgodność powyższych relacji jest jedynie kolejnym, dobitnym dowodem, że krążące wówczas plotki, zazdrość, zawiść, współzawodnictwo i zamknięty „mikroklimat” paryskiego środowiska artystycznego, które osobiście podsycało i przejaskrawiało swoje własne legendy, praktycznie rzecz biorąc uniemożliwia dzisiaj ustalenie wiarygodnej wersji faktów. Wracając do tego zagadnienia po latach, Beatrice napisze: „Niesłychanie trudny charakter, prawdziwa świnia, a zarazem perła. Spotkałam go w 1914, w pewnej cremerie. Siedzieliśmy naprzeciw siebie: haszysz i koniak, nie wiedziałam, kim był, wydał mi się raczej brzydki, zaniedbany, z zapuszczoną brodą i w ogóle dziki. Potem ponownie go zobaczyłam w La Rotonde i wyglądał już zupełnie inaczej; dokładnie ogolony i uprzejmy, pięknym gestem uchylił kapelusza i elegancko poprosił mnie, żebym poszła obejrzeć jego prace...” O ile Modigliani miał „niesłychanie trudny charakter”, o tyle Beatrice wcale nie była lepsza