Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

WBa[nie miaBo to by zrobione, ale nie zd|yBo si.  Skd wic wiadomo, |e to wasz pies?  zapytaB kierownik dziaBu.  Pozna nas. ZwBaszcza maBego  powiedziaB Siergiej Siergiejew.  Mog do niego?  zawoBaBem. 197  Pozna to on wszystkich gotów, byle wyrwa si std jak najdalej. Potrzebne s papiery  upieraB si kierownik.  Bez papierów i obro|y z numerkiem pies uwa|any jest za bezpaDskiego.  Kysz nie jest bezpaDski! To rasowy pies! Jego pra-pra-pradziadek byB von Nippel, a babcia von Hussein! Czy mog udowodni, |e on jest mój?  spytaBem udrczony, |e wszystko cignie si tak dBugo.  Jak|e| ty to udowodnisz?  spytaB Wo-Bodkin.  Wiem, kto go ukradB!  powiedziaBem i odwróciwszy si plecami tak, |eby Ola nie widziaBa, wycignBem zdjcie Rudika. WoBodkin spojrzaB, zdumiaB si i pokazaB fotografi kierownikowi.  Ten byB tu tak|e  powiedziaB kierownik.  Ale pienidze wziB inny.  Kysz umie czyta moje listy!  wymy[liBem na poczekaniu, z niecierpliwo[ci.  Ot, i zblagowaBe[. Tutaj nasi naukowcy z tytuBami doktorów nawet maBp nie mog ani rusz nauczy czyta, a ty powiadasz, |e pies potrafi. Psy u nas umiej tylko [lini si, co jest odruchem warunkowym  powiedziaB kierownik.  Je[li pan nie- wierzy, to prosz mi da jak[ kartk  poprosiBem, przera|ony zupeBnie, |e dla ratowania Kysza tak si zakBamaBem. Ale cofa si ju| nie byBo sposobu, chocia| Kysz, rzecz 198 jasna, nie umiaB czyta, a ja  napisa ani jednego sBowa. Zlinic dBugo niebieski oBówek, czekaBem na przypByw drugiego oddechu i przypominaBem sobie litery. Potem zasBoniBem rk od wszystkich kartk, wysunBem jzyk i napisaBem powoli, starajc si nie zrobi bBdu: z ja&tam tu a potem napisaBem jeszcze szybko, jak dorosBy, dwie linijki byle jakich zygzaków i wyszeptaBem:  No, Kysz! Teraz ty wBcz drugi oddech i przeczytaj to! Kierownik z niezadowolon min wziB ode mnie list do Kysza i kazaB nam i[ z nim razem. Zeszli[my po schodach do póBsutereny. Ale do pomieszczenia, w którym szczekaBy psy, nie weszli[my. Kierownik kazaB nam zosta w drzwiach na pode[cie. WidziaBem, jak podszedB do zakratowanych drzwi i wsunB do klatki rozBo|on kartk moje-jego listu. I po sekundzie usByszaBem dzwiczne, zanoszce si skowytem szczekanie Kysza