Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Nie ma zamiaru podporządkowywać sobie niesfornych władców na północy, ale w przyszłości z pewnością zdecyduje się na zagarnięcie tych terenów. Teraz musi tylko zapewnić sobie kontrolę nad Farindą i przygotować się na wojnę z Królestwem. Więc, po pierwsze, musi podbić Farindę. Aby zapewnić sobie powodzenie tej operacji, powinien zniszczyć Orodonów i Latagore, i Dorzecze. Tal podniósł brwi. – A więc wszystko zaczyna do siebie pasować. Najpierw pozbył się mojego ludu, otwierając sobie drogę do Farindy. A teraz zabezpiecza prawą flankę, upewniając się, że żadna pomoc dla Farindy nie przybędzie od Dorzecza i Latagore. – Tak, jeżeli Królestwo wcześniej się zorientuje, do czego dąży Kaspar, i jeżeli król Ryan jest sprytniejszy, niż mówią, zareaguje tak szybko, jak tylko zauważy coś podejrzanego. Nie może zaatakować Olasko bezpośrednio, bez wciągania w wojnę Aranoru i Roldem, ale oczywiście może wynająć najemników i wysłać ich na statkach do Przybrzeżnej Warty, a stamtąd do Latagore albo do Dorzecza. Kaspar nie może sobie pozwolić na takie ryzyko. Nie może dopuścić, żeby jakaś armia zaszła go od tyłu. – Dlaczego nikt nigdy wcześniej nie zastanowił się nad tym problemem? – zapytał Tal. Robert popatrzył na Magnusa. – Mógłbym wrzucić kulę ognistą do leża Kaspara i po zniszczeniu króla, jego rodziny i połowy arystokracji Roldem książę wyszedłby nietknięty ze zgliszczy. Ten człowiek, o którym wcześniej rozmawialiśmy, jest bardzo potężny i Kaspar jest bardziej chroniony przed magicznym atakiem niż jakikolwiek inny człowiek na ziemi, tego jestem pewien. Jego strażnicy są bardzo oddani swej pracy. Nigdy nie zostaje sam. Zabicie go to nie jest łatwa sprawa. – I tu właśnie zaczyna się moja rola? – Może – odparł Robert. – Tego jeszcze nie wiemy. Jeżeli wygrasz ten turniej, istnieje szansa, że Kaspar się tobą zainteresuje. Lubi otaczać się ludźmi o imponujących umiejętnościach, muzykami, śpiewakami, malarzami, kucharzami, magami i wielkimi szermierzami. – No cóż – westchnął Tal. – Teraz już wiem, dlaczego jest dla was takie ważne, żebym wygrał ten turniej. Wygląda na to, że nasze cele przynajmniej w jednym punkcie są zbieżne. Chcemy, żeby książę Olasko postradał życie. Robert usiadł i popatrzył prosto na swego byłego ucznia. – Tak, na to wygląda, nieprawdaż? – Więc mam jeden warunek – powiedział ponuro Tal. – Kaspar umrze na końcu. – Dlaczego? – zapytał Magnus. – Gdyż, wnioskując z tego, co właśnie powiedzieliście, zabicie go nie jest sprawą łatwą i mogę podczas próby postradać życie, a jeżeli mam nie wypełnić do końca zemsty mego ludu, raczej umrę, pozostawiwszy przy życiu jednego tylko mordercę, zamiast całego tuzina. Kaspar umrze po Ravenie i jego ludziach, ale najpierw pozbędę się porucznika Campaneala. – Popatrzył na Roberta, Magnusa, Kaleba i Paska. – On nie wyjdzie żywy z tego turnieju. * * * Wyniki pierwszych pojedynków nie były dla nikogo zaskoczeniem. Nieoczekiwanie dla wszystkich nieznany nikomu młody szermierz z Keshu o imieniu Kakama z łatwością pokonał wszystkich swoich przeciwników. Dość szybko wszelkiej maści hazardziści zaczęli stawiać na niego wielkie sumy. Pierwszy pojedynek Tala odbył się czwartego dnia turnieju, kiedy to sześćdziesięciu czterech finalistów rozpoczęło zmagania. Do końca pozostały jeszcze trzy dni. Ponad czterystu szermierzy potykało się w co najmniej trzech pojedynkach dziennie, aby wyłonić trzydziestu dwóch zawodników, którzy mieli dołączyć do takiej samej liczby zakwalifikowanych już wcześniej. Pojedynki zaplanowano na rano i na późne popołudnie, a finałowa walka miała się odbyć szóstego dnia przed wieczorem w pałacu, w obecności króla i całego dworu. Pierwszym przeciwnikiem Tala był kapitan z osobistej straży jednego z roldemskich baronów. Człowiek ten brał udział w turnieju już trzeci raz i po raz pierwszy wszedł do finałowej sześćdziesiątki czwórki zawodników. Pojedynki rozgrywano ostrą bronią do pierwszej krwi, poddania się albo upuszczenia broni. Zawodnik mógł zrezygnować z walki w dowolnym momencie i zazwyczaj uciekał się do tego rozwiązania ze strachu przed zranieniem albo przez skromność, uznając, że jego umiejętności nie dostają do sztuki przeciwnika. Szermierz mógł oddać walkę, po prostu nie przychodząc na miejsce pojedynku, albo zostać zdyskwalifikowanym przez jednego z sędziów zwanych mistrzami akademii, którzy oceniali każdą walkę