Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

– Przecież nikt w to nie uwierzy. – A jednak wierzą – zauważył. – I chciałabym wiedzieć dlaczego. Mam wrażenie, że nie tylko na papierach to polega. Wydaje mi się, że ktoś nam pomaga za każdym razem, kiedy mijamy kontrolę. – Czasami tak, czasami nie. – Ale za każdym razem korzystasz z jakichś swoich kontaktów i przekonujesz strażnika, by zignorował fakt, że przecież nie wyglądam tak staro, żeby być tą osobą. – Czasem, kiedy jesteś bardzo niewyspana... – Jesteś już za duży, żeby w ten sposób żartować. Lepiej daj sobie spokój. – Petro, zgadzam się – rzekł w końcu Groszek. – Wszystkie dokumenty były przygotowane dla siostry Carlotty, a ty nie wyglądasz jak ona. Rzeczywiście, zostawiamy za sobą ślad przysług zażądanych i przysług wyświadczonych. Dlatego musimy się rozdzielić. – Są dwa powody, dla których pozostaniemy razem – odparła Petra. – Znaczy, oprócz tego, że wspólna podróż była twoim pomysłem? Do którego przekonałaś mnie szantażem, bo oboje wiemy, że beze mnie zginiesz? Co zresztą, jak zauważam, nie powstrzymuje cię od krytykowania metod, jakimi utrzymuję cię przy życiu. – Drugi powód – mówiła Petra, ignorując jego oczywistą próbę doprowadzenia do kłótni – to że póki uciekasz, nic nie możesz robić. A takie nieróbstwo doprowadza cię do szału. – Robię bardzo dużo rzeczy. – Poza pilnowaniem, żeby głupi strażnik przepuścił nas mimo fałszywych papierów? – Do tej pory rozpocząłem dwie wojny, zażegnałem trzy epidemie i napisałem poemat epicki. Gdybyś nie była taka egocentryczna, na pewno byś zauważyła. – Jesteś bardzo wszechstronny, Julianie. – Zachowanie życia to nie jest nic. – Ale to nie jest to, co chciałbyś w życiu osiągnąć. – Zachować życie to wszystko, co chciałbym w życiu osiągnąć, drogie dziecko. – Ale w końcu ci się nie uda. – Jak większości z nas. Właściwie to jak wszystkim, chyba że siostra Carlotta i chrześcijanie jednak mają rację. – Chciałbyś czegoś dokonać, zanim umrzesz. Groszek westchnął. – Ty tego chcesz i wydaje ci się, że wszyscy tak mają. – Ludzka potrzeba pozostawienia śladu po sobie jest uniwersalna. – Ja nie jestem człowiekiem. – Racja. Jesteś nadczłowiekiem – stwierdziła z niesmakiem. – Nie da się z tobą rozmawiać, Groszek. – A mimo to stale próbujesz. Petra doskonale wiedziała, że Groszek odczuwa to samo co ona: że to nie dosyć wciąż się ukrywać, przemieszczać się z miejsca na miejsce, tu wsiąść do autobusu, tam do pociągu, odlecieć samolotem do jakiegoś miasta na końcu świata... A wszystko po to, żeby za kilka dni zacząć od początku. Robili to z jednej ważnej przyczyny: dzięki temu mogli zachować niezależność i pracować przeciwko Achillesowi. Tyle że Groszek nie chciał się przyznać do takiej motywacji, a więc nie robili nic. Groszek był potwornie irytujący, już od tamtego dnia, gdy Petra pierwszy raz spotkała go w Szkole Bojowej. Był wtedy absolutnie najmniejszym i najsłabszym cherlakiem, a tak zarozumiałym, że nawet kiedy mówił „dzień dobry”, zdawało się, że zadziera nosa. I nawet po latach wspólnych ćwiczeń, kiedy już mogli naprawdę ocenić jego możliwości w Szkole Dowodzenia, Petra wciąż była jedyną osobą z jeeshu Endera, która naprawdę lubiła Groszka. Naprawdę lubiła – i to nie w tym pełnym wyższości stylu, w jakim starsze dzieciaki biorą maluchów pod swoje skrzydła. Zresztą nigdy nie miała złudzeń, że Groszek potrzebuje opieki. Pojawił się w Szkole Bojowej jako ktoś, kto przetrwa w każdych warunkach; po kilku dniach – może nawet godzinach – wiedział o jej funkcjonowaniu więcej niż ktokolwiek inny. To samo działo się w Szkole Taktyki i Szkole Dowodzenia. I w tych kilka kluczowych tygodni, zanim Ender dołączył do nich na Erosie, gdy Groszek dowodził jeeshem na ćwiczeniach. Inni wtedy mieli mu za złe, że choć najmłodszy, został wybrany na dowódcę w miejsce Endera. Obawiali się, że będzie nimi dowodził już zawsze. Z taką ulgą przyjęli w końcu przylot Endera, że nawet nie starali się tego ukrywać. Na pewno zabolało to Groszka, ale Petra chyba jako jedyna w ogóle pomyślała o jego uczuciach. I co mu z tego przyszło? Zresztą najmniej chyba o uczucia Groszka dbał sam Groszek. Ale cenił jej przyjaźń, choć okazywał to rzadko. Kiedy podczas bitwy Petra uległa zmęczeniu, to on ją zastępował, i tylko on dawał do zrozumienia, że wierzy w nią tak samo jak wcześniej. Nawet Ender zaczął jej powierzać mniej ważne zadania. A Groszek pozostał przyjacielem, choć wykonywał rozkazy i obserwował ją w kolejnych starciach, gotów ją zastąpić, gdyby znowu zawiodła. To na Groszka liczyła, kiedy Rosjanie ją porwali; wiedziała, że potrafi odczytać wiadomość zaszyfrowaną w grafice dołączanej do e-maili. I kiedy znalazła się we władzy Achillesa, Groszek był jej jedyną nadzieją ratunku. I wyrwał ją z rąk bestii. Może teraz udawać, nawet przed sobą, że obchodzi go tylko przetrwanie, ale w rzeczywistości jest najbardziej lojalnym z przyjaciół. Nie postępuje egoistycznie i gotów jest narazić własne życie dla sprawy, w którą wierzy. Tyle że nie dostrzega u siebie tych cech. Ponieważ uznał sam siebie za kogoś niegodnego miłości, dużo czasu potrzebował, by zrozumieć, że ktoś go kocha. Wreszcie odkrył to u siostry Carlotty, na długo przed jej śmiercią. Nie zdradzał jednak, że zauważa, jakie uczucia żywi dla niego Petra. Teraz, kiedy był wyższy od niej, traktował ją trochę jak irytującą młodszą siostrę. A to naprawdę wkurzało. Mimo to postanowiła go nie opuszczać – i wcale nie dlatego, że od niego zależało jej przetrwanie. Bała się, że gdy tylko zostanie sam, spróbuje zrobić coś szalonego, że poświęci własne życie, by zabić Achillesa