Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Dwa dolary za zwyczajny, a za cztery przewiozę cię dookoła świata. Co jakiś czas widzę ten błysk w twoich oczach. Mówi mi, że część ciebie, zamknięta w ciasnych ścianach wnętrza, też o tym wie, sąd mógł cię uniewinnić ze względu na twoją niepoczytalność, ale nie ja, Annie. Nie ja. — Trafna uwaga — powiedział. — A teraz wróćmy do sprawy papieru... — Załatwię ci ten twój zafajdany papier — powiedziała posępnie. — Tylko powiedz jaki, a ja to załatwię. — Jeżeli mnie rozumiesz — jestem po twojej stronie... — Nie rozśmieszaj mnie. Nikt nie był po mojej stronie, odkąd umarła moja matka, a to było przed dwudziestu laty. — No to myśl sobie, co chcesz — rzucił. — Jeżeli jesteś tak niepewna, że nie potrafisz uwierzyć w moją wdzięczność za uratowanie mi życia, to twoja sprawa. Obdarzył ją przenikliwym spojrzeniem i ponownie zobaczył w jej oczach błysk niepewności — chęć uwierzenia. Dobrze. Bardzo dobrze. Spojrzał na nią z całą szczerością, na jaką mógł się zdobyć w owej chwili, a w głębi duszy znów wyobraził sobie, jak wbija odłamek szkła w jej gardło, raz na zawsze spuszczając krew, która służyła jej oszalałemu mózgowi. — Przynajmniej powinnaś uwierzyć, że jestem po stronie KSIĄŻKI. Mówiłaś, że ją oprawisz. Przypuszczam, że miałaś na myśli maszynopis? Strony maszynopisu? — Oczywiście. Tak. Mogłeś się tego spodziewać. Bo gdybyś zabrała maszynopis do drukarza, to mogłoby wzbudzić podejrzenia. Możesz być naiwna, jeżeli chodzi o świat książek i wydawnictw, ale nie aż tak naiwna. Paul Sheldon zaginął, a twój drukarz mógłby zapamiętać, że w otrzymanym od ciebie maszynopisie pojawiła się najbardziej znana postać z powieści Paula Sheldona — i to w okresie, kiedy sam autor zniknął... I z całą pewnością zapamiętałby instrukcje — instrukcje tak dziwaczne, że każdy drukarz by je zapamiętał. Jeden egzemplarz z maszynopisu powieści. Tylko jeden. “Jak ona wyglądała, oficerze? — No cóż, była potężną kobietą, wyglądała trochę jak kamienne bóstwo z powieści Haggarda. Jeszcze moment. Mam jej nazwisko i adres w aktach. Tylko przejrzę rejestr faktur”. — To niezły pomysł — stwierdził. — Dobrze oprawiony maszynopis może wyglądać całkiem przyzwoicie. Jak dobra edycja folio. Ale książka powinna przetrwać wiele lat, Annie, a jeżeli napiszę tę na Corrasable, to za dziesięć lat nie zostanie ci po niej nic prócz czystych kartek. Chyba, rzecz jasna, że włożysz ją z miejsca do szuflady. Ale ona nie chciałaby tego, prawda? Chryste, nie. Będzie chciała mieć ją przy sobie. Każdego dnia. Może nie będzie się chciała z nią rozstać. Będzie pożerać ją oczami, chłonąć każde jej słowo. Na jej twarz powróciło dziwne, kamienne spojrzenie. Nie lubił tego jej uporu, tego niemal ostentacyjnego spojrzenia nieustępliwości. To wprawiało go we wściekłość. Był w stanie kalkulować jej gniew, ale w tym nowym wyrazie było coś nieprzeniknionego, jakby dziecinnego. — Nie musisz mówić więcej — stwierdziła. — Już ci powiedziałam, że załatwię papier. Jaki rodzaj? — Pójdziesz do sklepu... — Nazywa się Paper Patch. — Tak. Paper Patch. Powiedz im, że chciałabyś dwie ryzy — ryza to paczka zawierająca pięćset kart. — Wiem. Nie jestem głupia, Paul. — Wiem, że nie jesteś — powiedział czując, że coraz bardziej się denerwuje. Ból zaczął coś mamrotać w dole nóg, ale jego głos odezwał się silniej z okolic miednicy — siedział już od prawie godziny i obszar ten wyraźnie skarżył się na zbyt długą zmianę pozycji. Zachowaj spokój, na litość boską! Nie strać wszystkiego, co udało ci się osiągnąć. Ale czy w ogóle coś osiągnąłem? A może to tylko pobożne życzenia? — Poproś o dwie ryzy białego, długowłóknistego mimeo. Dobry jest Hammermill Bond albo Triad Modern. Dwie ryzy mimeo będą kosztować mniej niż jedna paczka Corrasable i tyle powinno wystarczyć na całość, z przepisywaniem włącznie. — No to pójdę natychmiast — powiedziała wstając gwałtownie. Spojrzał na nią zaniepokojony, zdając sobie sprawę, że znów ma zamiar go opuścić, nie dając mu kolejnej porcji lekarstw. Tym razem na siedząco. Już samo siedzenie było bolesne — zanim wróci, ból będzie potworny, nawet gdyby zechciała się pospieszyć. — Nie musisz tego robić od razu — powiedział szybko. — Na początek może mi wystarczyć Corrasable. I tak będę musiał to przepisać. — Tylko głupiec mógłby próbować tworzyć dzieło za pomocą złych narzędzi. Zabrała paczkę Corrasable, po czym wzięła kartkę z dwoma rozmazanymi kreskami i zmięła ją w kulkę. Wrzuciła jedno i drugie do koszyka, a potem odwróciła się do niego. To kamienne, nieubłagane spojrzenie spowiło całe jej oblicze jak maska. Jej oczy błyszczały niczym zaśniedziałe dziesięciocentówki. — Pojadę teraz do miasta — powiedziała. — Wiem, że chciałbyś zacząć tak szybko, jak tylko możesz, odkąd “jesteś po mojej stronie” — wypowiedziała te ostatnie słowa z naciskiem i wyraźnym sarkazmem (i — w co wierzył Paul — bardziej z nienawiścią do siebie niż kiedykolwiek dotąd) — tak że nie będę nawet miała czasu, aby cię przenieść z powrotem do łóżka. Uśmiechnęła się naciągając usta, które groteskowo przypominały usta lalki, i prześlizgnęła się obok niego w swych cichych, białych pantoflach pielęgniarki. Jej palce dotknęły jego włosów. Wzdrygnął się. Próbował się powstrzymać, ale nie mógł. Jej martwo-żywy uśmiech poszerzył się. — Prawdę mówiąc podejrzewałam, że będziemy musieli przesunąć rozpoczęcie Powrotu Misery o dzień... czy dwa..., a może nawet trzy... Tak... może minąć ze trzy dni, nim znów będziesz mógł usiąść. Z powodu bólu. Strasznego bólu. Miałam w lodówce szampana. Mroził się. W sumie szkoda, że się zmarnuje. — Annie, naprawdę mogę zacząć, jak tylko... — Nie, Paul. — Podeszła do drzwi, a potem odwróciła się, ukazując jego oczom swe kamienne oblicze