Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przybyliśmy do Mottstowti. Musieliśmy przejeżdżać przez Memphis i zaczęłam go prosić. Pierwszy raz poprosiłam go wtedy. Ale zrobiłam to. Zęby chociaż na chwilę, na sekundę. Nie dotykając ani mówiąc do niego, ani nic. Ale Eufeusz nie chciał. Nie wyszliśmy nawet ze stacji. Wysiedliśmy z jednego pociągu i czekaliśmy siedem go- dzin, nie wychodząc nawet'z dworca, aż przyszedł drugi pociąg i przyjechaliśmy do Mottstown. A Eufeusz nigdy więcej nie pojechał do pracy w Memphis. Po pewnym czasie powiedziałam: „Eufeuszu" — a on spojrzał na mnie. Powiedziałam: „Czekałam pięć lat i nie niepokoiłam cię. Czy możesz mi chociaż powiedzieć, czy on żyje?" A on powiedział: „Umarł". A ja zapytałam: „Umarł dla świata czy tylko dla mnie? Jeżeli umarł tylko dla mnie, powiedz mi chociaż to. Powiedz mi chociaż tyle, bo przez pięć lat nie niepokoiłam cię". A on odpowiedział: „Umarł dla ciebie i dla mnie, i dla Boga, i dla całego bożego świata na wieki wieków". Znowu milknie. Spoza biurka Hightower przygląda się jej z cichym i rozpaczliwym zdumieniem. Byron także jest nieruchomy, głowę ma nieco pochyloną. Wszyscy troje podobni są do trzech skał nadbrzeżnych, stojących ponad odpływem. Wszyscy z wyjątkiem starego człowieka. Słuchał teraz, prawie uważnie, z tą swoją zdolnością przerzucania się w jednej chwili ze stanu zupełnej uwagi, która zdaje się niczego nie słyszeć, do na wpół letargicznego zamyślenia, podczas którego spojrzenie jego najwyraźniej osłupiałych oczii jest tak niemiłe, jak gdyby trzymał je w rękach. Nagle gdacze wesoło, głośno i zupełnie obłąkańczo. Potem zaczyna mówić, nieskończenie stary, nieskończenie brudny: — To Pan. On tam był. Stary Doc Hines też dał Panu Bogu okazję. Pan powiedział staremu Doc Hinesowi, co ma robić, a stary Doc Hines zrobił to. Potem Pan powiedział do starego Doc Hinesa: „Przypatrz się teraz. Przypatrz się wykonaniu mojej woli". Stary Doc Hines przypatrzył się i wsłuchał w głosy małych dziatek bożych, nie mających ojców ani matek. To On włożył im w usta swą wolę i wiedzę, choć nie mogły jej pojąć, bo były jeszcze bezgrzeszne. Nawet dziewczynki były wciąż jeszcze bez grzechu i bez kurewstwa. A on kazał wołać; „Murzyn! Murzyn!" — niewinnym wargom małych dziatek. „A Co? Nie mówiłem ci? — powiedział Pan Bóg do starego Doc Hinesa. — Wprawiłem moją wolę w ruch i teraz znikam. Za mało tu grzechów, łby mogły mnie zatrudniać, bo czymże jest dla mnie cudzołóstwo niechlujnych dziewek, jeżeli jest ono częścią mego zamierzenia". A stary Doc Hines zapytał: „Jakże cudzołożenie niechlujnych dziewek może być częścią Twego zamierzenia?" — a Bóg rzekł: „Zaczekaj, to się przekonasz. Czy myślisz, że tylko przypadkiem przysłałem tu tego młodego lekarza, aby ową rzecz mi obrzydłą znalazł zawiniętą w koc na tych ^stopniach, tej nocy wigilijnej? Czy myślisz, że to tylko przypadkiem przełożona była nieobecna tej nocy, dając tym młodym nierządnicom okazję, aby nazwały go Christmasem i bluźniły memu Synowi? Więc odchodzę teraz, bo wprawiłem mą wolę w ruch i mogę pozostawić cię tu, abyś się jej przypatrywał". Więc stary Doc Hines przypatrywał się i czekał. Z bożej kotłowni przypatrywał się tym dzieciom i pomiotowi diabelskiemu, chodzącemu skrycie pomiędzy nimi i plugawiącemu ziemię, gdyż Słowo ciążyło nad nim. Nie bawił się już teraz z innymi dziećmi. Chodził samotnie, stawał nieruchomo, a wtedy stary Doc Hines wiedział, że wsłuchuje się w ukryte ostrzeżenie bożego wyroku. Więc stary Doc Hines zapytał go: „Dlaczego nie bawisz się jak dawniej z innymi dziećmi?" — a on nie odpowiedział. Wtedy stary Doc Hines zapytał: „Czy dlatego, że wołają na ciebie Murzyn?" — a on nic nie odpowiedział. A stary Doc Hines zapytał: „Czy myślisz, że jesteś Murzynem, bo Pan Bóg napiętnował tak twoją twarz?" — a on zapytał: „Czy Bóg też jest Murzynem?" A stary Doc Hines powiedział: „Jest Panem Bogiem gniewnych zastępów. Jego wola spełni się. Nie twoja i nie moja, gdyż my obaj jesteśmy tylko częściami Jego zamierzenia i Jego pomsty". Wtedy odszedł, a stary Doc Hines przypatrywał mu się, posłuszny mściwej woli bożej, i zobaczył, że przygląda on się pracującemu na podwórku Murzynowi, chodząc za nim po całym podwórzu, gdy ten pracuje. Aż wreszcie Murzyn zapytał: „Czemu mi się tak przyglądasz, chłopcze?" A on powiedział: „Jak stałeś się Murzynem?" A Murzyn powiedział: „Kto ci powiedział, że jestem Murzynem, ty mały śmieciuchu, biały bękarcie?" A on powiedział: „Nie jestem Murzynem". A Murzyn mówi: „Jesteś czymś gorszym. Nie wiesz, czym jesteś. A nawet więcej: nigdy nie będziesz wiedział". A on mówi: „Bóg nie jest Murzynem". A Murzyn mówi: „Myślę, że powinieneś wiedzieć, kim jest Bóg, bo tylko Bóg wie, kim ty jesteś". Ale Bóg nie był tam obecny wówczas, aby powiedzieć, ponieważ wprawił swą wolę w ruch i pozostawił starego Doc Hinesa, aby się jej przypatrywał. Od owej pierwszej nocy, gdy wybrał Świętą Rocznicę Narodzin Swego Syna, by puścić swą wolę w ruch, wybrał także starego Doc Hinesa, aby się jej przypatrywał. Było zimno tej nocy, a stary Doc Hines stał w ciemności za rogiem, skąd mógł widzieć schody przy wejściu i wypełnienie woli bożej