Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Chwila, w której kobieta popełnia samobójstwo, jest tą, w której najgłębiej zaczyna pojmować swoją samotność i to, że jest właśnie kobietą. — Takich słów używała pani, nakłaniając swe przyjaciółki do śmierci? — Popełniły samobójstwo z własnej woli. — Wszyscy wiedzą, że tutaj, w Karsie, nikt nie dysponuje wolną wolą. Każdy szuka sprzymierzeńców. Ludzie przystępują do różnych grup i zgromadzeń, żeby nie narażać się na kłopoty. Proszę przyznać, Kadife, że współpracując z jedną z owych grup;< namawiała pani kobiety do samobójstwa. — O czym pan mówi? — zdziwiła się Kadife. — Przecież wybierając śmierć, skazały się na jeszcze większą samotność! Niektórzy ojcowie wyparli się córek, inne pochowano nawet bez modlitwy za zmarłych. — A teraz chce pani pokazać, że to nie były pojedyncze przypadki, że każda z tych kobiet była ogniwem wielkiego łańcucha. I dlatego postanowiła pani do nich dołączyć. Milczy pani, Kadife... Ale jeśli zrobi to pani bez słowa wyjaśnie- 509 nia, czy nie obawia się pani, że jej przesłanie zostanie niewłaściwie zinterpretowane? — Moje samobójstwo nie będzie żadnym przesłaniem — odparła Kadife. — A jednak. Tyle osób patrzy na panią. Chcą wiedzieć. Proszę chociaż powiedzieć, o czym pani myśli w tej chwili? — Kobiety popełniają samobójstwa z nadzieją na zwycięstwo — odparła Kadife. — A mężczyźni robią to, kiedy uświadomią sobie, że nie ma już takiej nadziei. — To prawda — powiedział Sunay i wyjął z kieszeni pistolet Kirikkale. Cała widownia skupiła uwagę na połyskującej broni. — Czy jeśli uzna pani, że zostałem pokonany, strzeli do mnie pani z tej broni? — Nie chcę trafić do więzienia. — Ale przecież i tak zaraz potem ma pani popełnić samobójstwo... — bardziej stwierdził, niż zapytał Sunay. — Jako samobójczyni trafi pani do piekła. Nie powinna więc się pani obawiać już żadnej kary ani na tym, ani na tamtym świecie. — I właśnie z tego powodu kobieta może życzyć sobie śmierci — powiedziała Kadife. — Żeby uciec przed wszelką karą. — W chwili gdy przyznam, że przegrałem, chciałbym umrzeć z rąk takiej kobiety jak pani — obwieścił Sunay, odwracając się w stronę widowni. Umilkł, a po chwili zaczął opowiadać historię o miłosnych przygodach Atatiirka, którą urwał w porę, widząc znudzenie na twarzach widzów. Gdy drugi akt dobiegł końca, Ipek z panem Turgutem udali się za kulisy. Znaleźli się w olbrzymim pomieszczeniu, gdzie kiedyś do występów przygotowywali się akrobaci cyrkowi z Moskwy i Petersburga, ormiańscy artyści grający 510 w sztukach Moliera oraz muzycy i tancerki odbywający tournee po Rosji. Teraz panował tu lodowaty chłód. — Myślałam, że stąd wyjeżdżasz — powiedziała Kadife na widok siostry. — Jestem z ciebie dumny, kochanie! Byłaś wspaniała! — wykrzyknął pan Turgut i uściskał córkę. — Gdyby dał ci do ręki broń i kazał strzelać, wstałbym, żeby przerwać przedstawienie. A potem głośno bym krzyknął: „Nie strzelaj, Kadife!". — Po co? — Ponieważ broń może być nabita! — obwieścił pan Turgut i streścił informację, która miała się ukazać w jutrzejszej „Gazecie Przygranicznego Miasta". — Większość tych zapowiedzi i tak się nie spełnia. Ale martwię się, bo wiem, że takiej notki Serdar nigdy by nie napisał bez aprobaty Su-naya. Być może nawet sam Sunay kazał mu tak zrobić. Może nawet nie dla rozgłosu, może on rzeczywiście chce, abyś go zabiła na scenie? Kochana córeczko! Za żadne skarby nie strzelaj, jeśli nie będziesz pewna, że broń nie jest nabita! I nie zdejmuj chusty. Twoja siostra nigdzie nie jedzie. Jeszcze długo będziemy mieszkać w tym mieście, więc lepiej nie denerwuj bez potrzeby religijnych fanatyków. — Dlaczego Ipek zrezygnowała z wyjazdu? — Bo najbardziej na świecie kocha swojego ojca, ciebie i naszą rodzinę —'odparł pan Turgut, trzymając Kadife za ręce. — Tatusiu, czy możemy raz jeszcze porozmawiać na osobności? — zapytała Ipek. Zobaczyła przerażenie na twarzy siostry. Pan Turgut podszedł do Sunaya i Fundy, wchodzących właśnie przez drzwi z drugiej strony wysokiej zakurzonej sali. Ipek z całej siły przytuliła siostrę. Wiedziała, że ten gest jeszcze bardziej przestraszył Kadife, i bez słowa pociągnęła ją do części sali 511 oddzielonej zasłoną. W tej samej chwili zza zasłony wyszła Funda z butelką koniaku i szklankami. — Byłaś świetna, Kadife — powiedziała. — Czujcie się jak u siebie. Ipek posadziła na krześle bardzo już zaniepokojoną Kadife. Patrzyła na nią tak, jakby chciała uprzedzić o złej wiadomości. — Był nalot. Zabili Granatowego i Hande — oznajmiła. Kadife w jednej chwili jakby zatrzasnęła się w sobie. — Byli w tym samym mieszkaniu? Kto ci powiedział? — zapytała po chwili. Ale widząc pewność na twarzy siostry, umilkła. — Wiem od Fazila, chłopaka ze szkoły koranicznej. Od razu mu uwierzyłam. Widział na własne oczy... — Nie czekając, aż pobladła Kadife przetrawi te słowa, dokończyła pospiesznie: — Ka znał kryjówkę Granatowego. Po spotkaniu z tobą nie wrócił do hotelu. Myślę, że to on doniósł grupie specjalnej o tamtym mieszkaniu. Dlatego nie pojechałam z nim do Niemiec. — Skąd wiesz? — odparła Kadife. — Może to nie on? Może to kto inny doniósł? — Możliwe. Też o tym myślałam. Ale serce podpowiada mi, że to był Ka. Zrozumiałam, że nigdy nie będę mogła przekonać samej siebie o jego niewinności. Nie pojechałam do Niemiec, bo wiem już, że nie będę mogła go pokochać. Kadife nie miała siły, by słuchać dalej. Ipek widziała, że siostra dopiero w tym momencie naprawdę zrozumiała, co się stało. Dziewczyna zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła rozpaczliwie szlochać. Ipek przytuliła ją i też zapłakała. Łkając bezgłośnie, pomyślała, że każda z nich płacze z innego powodu. Kiedyś, gdy jeszcze obie nie potrafiły zrezygnować z Granatowego i wciąż porównywały się nawzajem, uwięzione 512 w okrutnej, męczącej rywalizacji, raz czy dwa płakały w ten sam sposób. Wszystko się skończyło: nigdy już nie wyjedzie z Karsu. Nagle poczuła się staro. Czuła, że będzie umiała zestarzeć się jak kobieta, która jest mądra na tyle, by niczego już nie chcieć od życia. Teraz najbardziej martwiła się o Kadife. Widziała głębokie, wszechogarniające cierpienie siostry. Poczuła ulgę — a może smak zemsty? — że jej to nie dotyczy, i natychmiast się zawstydziła. Kierownictwo Teatru Narodowego włączyło właśnie muzykę, która miała podobno zwiększać sprzedaż lemoniady i prażonego grochu. Zewsząd docierały niewyraźne słowa piosenki Baby come closer, closer to me..., której siostry słuchały, mieszkając jeszcze w Stambule. Wtedy obie chciały nauczyć się angielskiego. I obu się nie udało