Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Wiedział, kto zasiał w nim te wątpliwości, nie rozumiał tylko dlaczego. Grupa go szanowała, lecz to było wszystko, na co mógł liczyć. Żimmy był wprawdzie blisko niego, lecz był tylko kumplem, niczym więcej. Gdyby nie rodzice, byłby zupełnie samotny, jednak kłamstwa i tajemnice powoli zmieniały ich w kogoś zupełnie mu obcego. Samotność zawsze była tuż za nim, wystarczyło, by się obrócił. Od lat musiał udawać kogoś, kim nie zawsze był – twardego i odważnego kapitana, zadowolone, może tylko trochę zmęczone dziecko… Tak wielu chciało być na jego miejscu, a on, osiągnąwszy to wszystko, czasem tego nienawidził. Nie wiedział nawet czy chciał uciekać dla rodziców, czy dlatego że miał dość tego miejsca. Był najsilniejszym dziesięciolatkiem w szkole, lecz to nie wystarczało, by znieść takie potrójne życie. Uczucia rozpaliły się i zgasły niczym supernowa, pozostawiając wypaloną czarną dziurę. Wszystko, czego dotykała, znikało z jego umysłu. Nad nią Arto potrafił już zapanować. Stał się taki, jakim był zawsze. Jeśli powstrzymywał go tylko brak odwagi, to kiedyś ją zdobędzie, jak wtedy, gdy po raz pierwszy przeszedł przez kanał. Kłopoty „Zastanów się dlaczego nie dobrze zapłacę naprawdę” „Nie umiesz czytać piszę że nie to nie to nie są zabawki dla młodszaków pogadamy za dwa lata szczylu jak ci jaja urosną jeśli się do tego czasu nie odczepisz to oberwiesz” Arto nie zamierzał się poddać i nie zamierzał czekać dwóch lat. Obrywał mocno, z o wiele bardziej błahych powodów, a ten był dla niego ważny. Chciał mieć to urządzenie, a Aristo, starszak z 7a, z grupy zwanej Tygrysami, był w jego posiadaniu, choć go nie potrzebował. Aristo bał się, że w rękach Arto przyrząd stanie się źródłem poważnych kłopotów, które, gdy urządzenie wpadnie w nieodpowiednie ręce, spadną także na niego. Mylił się. Arto nie uważał się za zwykłego młodszaka. Był pewien, że potrafi z niego korzystać bez wzbudzania podejrzeń dorosłych. Tylko jak przekonać do tego Arista? Dobra cena wydawała się rozsądnym argumentem, lecz jego partner w interesie za bardzo bał się dorosłych. Zaoferował mu wszystko, co miał, niemniej Aristo nie reagował. Potrzebował czegoś lepszego. „A jeśli pomogę ci zdobyć dowództwo nad twoją grupą” Każdy chłopiec w szkole, może za wyjątkiem jajcogłowych, marzył o tym, by zostać kapitanem. Nie sądził, żeby Aristo był wyjątkiem. Nie był dość silny ani sprytny by sięgnąć po nie samemu, lecz był jednym z silniejszych wojowników Tygrysa. Gdyby już został kapitanem, z powodzeniem utrzymałby swoje stanowisko – przez jakiś czas, jednak to już nie było jego zmartwieniem. „Zaraza ty naprawdę chcesz oberwać jak taki mały pryszcz mógłby mi pomóc może mi powiesz że pokonasz siódmaka daj mi spokój z kopalnianymi żartami bo sam wybiję ci je z głowy tak że zobaczysz gwiazdy do dwudziestej wielkości” Kopalniane żarty oznaczały głupie żarty. Dawno temu, gdy nie było tylu inteligentnych maszyn, w kopalniach zastępowali je niewykształceni robotnicy. Określenie „głupi jak kopalniak” szybko rozwinęło się w szereg różnych, równie znaczących porównań. Słowa starszaka subtelnie dawały do zrozumienia, co sądzi o Arto. Nie doceniasz pryszczy, pomyślał Arto. Czytając wiadomość zrozumiał, że tekst mówił jedno, lecz to jak został napisany, że w ogóle został napisany, świadczyło o czymś innym. Może cię to śmieszy, Aristo, ale jesteś ciekaw, czy naprawdę mogę to zrobić. Nawet starszaki mawiały o Arto, że zna różne sztuczki. Nie były to sztuczki, jedynie zwykły spryt, choć i tego, jak odkrył, brakowało bardzo wielu kapitanom. Czy młodszak naprawdę mógł mu pomóc? Ten wierzył, że mógł. Ten nie był głupi. „Nie żartuje mogę ci pomóc ale coś za coś potrzebuję tego urządzenia i dobrze zapłacę” „Niech ci będzie jak zostanę kapitanem to porozmawiamy o cenie ale nie wierzę by głupi młodszak miał wpływ na to kto będzie rządził tygrysem” „Nie musisz wierzyć tak osłabię twojego kapitana że dasz radę go pokonać unikaj walki zachowaj siły na potem masz kogoś kto pomoże ci zrobić rozłam” „Takie małe ścierwo miałoby go osłabić chcecie go rozśmieszyć na śmierć” „Nie wierzysz to zapomnij o sprawie” – Arto poczuł złość. „Rób jak chcesz chciałbym to zobaczyć nie moja sprawa jak ty go osłabisz ale jak ci się to uda to ja jestem kopalnianym szczurem pamiętaj jeśli stracę przez ciebie pozycję to zachowam dość siły by cię wpakować do puszki” – rozłączył się. Aristo mógł być złośliwy, jak każdy starszak, lecz zżerała go zbyt wielka ciekawość, by się wycofać. Mimo poważnej groźby, Arto uznał to za zgodę. I miał już pomysł. Zamyślił się. Aristo nie byłby złym kapitanem. Nie był najgłupszy, nie zapomniałby tak łatwo, co mu zawdzięczał ani tego, iż skoro młodszak uczynił go kapitanem, mógł go także stamtąd zdjąć. Jasne, jako starszakowi nigdy nie przyszłoby mu to do głowy, lecz jakaś cząstka jego umysłu pamiętałaby o wszystkim. By wykonać swój zamiar, Arto potrzebował dobrej wymówki. Przypomniał sobie próbę wyczyszczenia Nowego