Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Nie pozbawiony szlachetnych pobudek, poczucia słuszności, dość ambi- tny, skąpany w humanitaryzmie różokrzyżowców, przy tym rozpustny, bez charakteru moralnego, dwulicowy, leniwy, nieobliczalny, nadawał się do zasu- gestionowania w duchu irracjonalnych niespodzianek. Cała spekulacja z nim polegać musiała na tym, aby go pchnąć na Austrię i przez to piorun pruski 660 wiszący nad Polską obrócić w głąb Niemiec, przeciw Austrii, pośrednio zaś przeciw Rosji; może w tych namiętnościach spali się pruska racja stanu, któ- rą uosabiały hertzbergowska dyplomacja i gros generalicji. Na razie przez ca- ły rok 1788 Prusy żyły jednym pragnieniem: łupu na Polsce, i tylko dla jej pokrzywdzenia skarbiły sobie względy poszczególnych polskich panów w na- dziei, że zepsują oni sejm najbliższy i zawichrzą kraj konfederacją, która wezwie na pomoc pułki Hohenzollerna. Inny bądź co bądź duch kołatał się między Burgiem i Carskim Siołem. Stary Kaunitz obrał sobie za zasadę obro- nę nietykalności Polski przed zaborczością Prusaka i doprowadził, zresztą za plecami Stanisława Augusta, do stypulacji (21 maja 1788), która na wypadek pruskiego ataku zapewniała Polsce pomoc sił obu dworów cesarskich; gdyby to od kanclerza zależało, otrzymałaby Rzeczpospolita w tym wypadku z po- wrotem województwa pruskie, ale tak daleko Katarzyna nie dała się pocią- gnąć. W czerwcu 1788 r. Stanisław August otrzymał z Petersburga wiadomość na wszystkie niemal punkty odmowną: żadnych reform, żadnych zdobyczy, udział wojska polskiego w kampanii pod obcym dowództwem jak najskrom- niejszy, odszkodowanie w gotówce kapaniną. Że jednak sojusz taki zabezpie- czał od Prus, Poniatowski zdecydował się go przedłożyć sejmowi. I widocznie był on coś wart, skoro Berlin uznał za stosowne użyć wszystkich sił, aby do niego nie dopuścić. 4. Początek Wielkiego Sejmu Wiedziano z góry, że ten sejm ma zadecydować o stanowisku Polski wobec wojny wschodniej i że odbędzie się pod węzłem. Toteż wyborcy, podnieceni dzielnym oporem Turków i wystąpieniem Gustawa III, domagali się głośno aukcji wojska i reform. Ani przeczuwano, jakie przeobrażenia przyniesie otwarcie sesji. Opozycja "patriotów" liczyła teraz z górą 60 posłów, w tym sporo zapalnej młodzieży, ale właściwie były to dwie opozycje: jedna pod kie- runkim Ignacego Potockiego i Adama Czartoryskiego spoglądała ku Prusomů druga, mniej liczna, z Branickim - czekała komendy od Potiomkina; roz- dwojeni byli też ludzie, którzy dotąd trzymali z królem i Stackelbergiem, bo główne ich jądro ("pieczeniarze") trzymało z królem, a garść ze Szczęsnym Potockim, do niedawna jeszcze regalistą i filantropem, wnet najgorszym z war- chołów. 7 października spisano akt konfederacji przy królu dla aukcji wojska i skarbu; marszałkami zostali: koronnym Stanisław Małachowski, referendarz koronny; litewskim Kazimierz Nestor Sapieha. Pierwszy zacny, sprawiedliwy, rozumny, chociaż bez wielkich zdolności, drugi pełen staropolskich nałogów i przesądów, tylko protekcji wuja Branickiego i osławionej matki zawdzięczał wysoką karierę. W tydzień po zagajeniu, 13 października, poseł pruski [Hen- ryk) Buchholtz odczytał na posiedzeniu konfederacji notę, w której protesto- wał przeciw sojuszowi Polski z Rosją i ofiarował alians polsko-pruski. Wra- żenie było niesłychane. Zaraz król i Stackelberg wycofali swój projekt przy- mierza; 20 października na wniosek Michała Walewskiego uchwalono z en- tuzjazmem armię stutysięczną. Odtąd entuzjazm głuszy rachubę, partia pru- ska, forytowana przez kobiety, rośnie; rusofile obu odcieni topnieją; ludzie, którzy jako mniejszość opozycyjna gotowi byli z Sapiehą rwać sejm i wzywać 661 do Wielkopolski Prusaków, dają się porwać patriotycznej ulicy, czują się go- spodarzami konfederacji i kraju, a dwór berliński, który przystępował do ro- boty prowokacyjnej z najgorszą wiarą, widzi się zmuszonym popierać pro- gram niepodległości Polski. 5. Wskazania programowe: Staszic, Kołłątaj i inni Nagle wyrosły przed sejmem olbrzymie zadania, które tylko po części dadzą się wysnuć z uchwał leaderów partyjnych, przeważnie zaś zrodziły się w gło- wach całej umysłowej elity narodu. Pod datą 1785 r., ale naprawdę dopiero w 1787 wyszły Uwagi nadżyciem Jana Zamoyskiego, które wywołały mnóstwo dalszych "uwag" i polemikę. Autor, Stanisław Staszic, syn mieszczanina z Piły, uczony przyrodnik, pedagog w domu Zamoyskich, pisał może trochę pod natchnieniem ex-kanclerza, ale przeważnie z własnej śmiałej głowy i ogniste- go serca. Lubo republikanin, wyznawca zasad Jana Jakuba Rousseau, gotów był Staszic przyjąć tron dziedziczny, oddalić od sejmików gołotę, powiększyć wojsko, byle uratować kraj od takich katastrof, jaka oderwała od Polski jego rodzinne miasto. Żąda dla mieszczan przedstawicielstwa w izbie poselskiej obok szlachty, dla chłopów - równej z innymi stanami sprawiedliwości, nieusuwalności z gruntu, swobody przenosin pod warunkiem stawienia na swe miejsce następcy. Nikt od czasów Skargi nie przemawiał do polskich serc tak potężną mową, nikt ani jednostkom, ani narodowi nie rzucił przed oczy tak bolesnej prawdy, tym zwłaszcza cennej, że nie dyktowanej stronniczym interesem