Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Mogłem ich wtedy przymknąć - wtrącił Merlin. - Tylko na to czekali. Bez trudu udowodniliby panu, że konserwy są darem Kraufa, Krauf jest sekretarzem Thomsona. Pan już samodzielnie powziąłby przypuszczenie, że pod nazwiskiem Thomsona kryje się Flapperty. Otóż i zabawa gotowa. - Tak - zgodził się lakonicznie inspektor. - Cóż dalej? - Właśnie. Odbiegliśmy trochę od tematu. Mówiłem o Candym i Pierrim, o tych dwóch tchórzach i zdrajcach. Wspomniałem także, że Flapperty był człowiekiem twardym i jak wielu despotów kapryśnym. Od swoich podwładnych żądał absolutnego posłuchu, sam jednak pozwalał sobie na wybryki. Niejaki Micky Dubois, z pochodzenia Francuz, wkrótce po wstąpieniu do gangu stał się prawą ręką Flapperty'ego oraz, mimo różnicy wieku, jego osobistym przyjacielem. Ten Micky to klawy facet, panie inspektorze. Postaram się to panu udowodnić. Odwagą i zamiłowaniem do hazardu dorównywał szefowi, pomysłowością przewyższał go. Gardził policją amerykańską i jak mało kto umiał sobie z niej zakpić. Pieniądze przez całe życie miał w pięcie, lubił się szeroko zabawić i bez skrupułów na rozkaz szefa wbijał niegrzecznym kolegom nóż pod łopatkę. Taki był Micky Dubois, chociaż wcale na takiego nie wyglądał, bowiem natura obdarzyła go urodą nie bardzo męską. Kiedy los zetknął Dubois z Flappertym, miał on zaledwie 21 lat, delikatne kobiece rysy i niewinne oczy. W gangu z miejsca nazwano Dubois Laleczką. Laleczka wiele swoich interesujących wyczynów dokonał w przebraniu kobiecym, miał po temu wszelkie warunki. Kiedyś na przykład zdarzyło mu się tak zawładnąć wyobraźnią jednego z wyższych funkcjonariuszy policji, że ów dostojnik, nawiasem mówiąc stary kawaler, z górą przez miesiąc trudnił się poszukiwaniem zaginionego dziecka pięknej Laleczki, wreszcie znalazł je z odpowiednią kartką we własnym łóżku i prawdopodobnie do dnia dzisiejszego hoduje ten niewygodny owoc związków pewnego gangstera z pewną kelnerką. Incydent zresztą niewinny, jeżeli go cytuję, to tylko po to, by udowodnić panu, jak dalece gang Flapperty'ego zdolny był do bezinteresownych czynów, gdy chodziło o wystrychnięcie na dudka policji. Pod tym względem Laleczka na zawsze pozostał nieodrodnym synem macierzystej bandy. Niestety, Micky Dubois, zwany Laleczką, miał swoje życie prywatne. Tym prywatnym życiem była mała aktorka występująca w nocnych lokalach pod pseudonimem Colibri. Flapperty wiele sobie pozwalał w stosunku do chłopców, ale Laleczka nie był zwykłym chłopcem, Laleczka był indywidualnością i Duck przeliczył się. Kiedy Flapperty odbił Laleczce małą Colibri - Laleczka śmiał się razem ze wszystkimi członkami gangu. Jednakże niedługo potem, kiedy gangsterzy pod wodzą szefa wyruszyli na dom bankowy w Illinois i zdawać by się mogło, że wyprawa zapięta została na ostatni guzik - wynikła wpadka z grubym w następstwie wyrokiem sądowym. Tak Laleczka wypłacił przyjacielowi i towarzyszom pierwszą ratę należności za brak poszanowania dla jego słabostek. Micky Dubois skaptował dwóch marnych gangsterów, Slima i Brooka, którym od dawna roiło się po głowie spokojniejsze życie, i we trzech zrobili ów bank na pół godziny przed oznaczonym terminem natarcia. Laleczka był zawsze mistrzem w szybkich i na minuty obliczonych akcjach, dlatego zdążył po obrabowaniu banku uciec z obydwoma towarzyszami, a przedtem jeszcze zdążył zawiadomić o planowanym napadzie polocję, zdążył także załatwić małą Colibri. Tak, panie inspektorze Merlin, nie docenił pan talentu Laleczki. - Nie doceniłem - przynał Merlin. - Ale mam szczęście i Laleczka znajduje się w moich rękach. - Tak, ma pan szczęście. Łut szczęścia lepiej czasem służy niż tona rozumu. - Niech sobie pan nie żałuje, Carpeau; zwycięzcy pozbawieni są drażliwości. Proszę mówić dalej