Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Lecz ja nie mogłem tego czynić gdyż jak to zobaczyłem brało mie na wymioty i zostałem zwolniony od zakopywania trupów. 109 Widocznie nie on jeden, skoro [d] rugiego dnia czy już trzeciego dnia wieczorem po morderstwie, jak relacjonuje Bardoń, stałem z burmistrzem Karolakiem w rynku nie daleko posterunku tu podeszed komendant żand. [armerii] post. [erunku] Jedwabne Adamy i mówił do burmistrza z naciskiem: zamordować ludzi i spalić ście potrafili co? ale pogrzebać niema komu co? do rana żeby byli wszyscy pogrzebani! zrozumieliście? 110 Po sześćdziesięciu latach Leon Dziedzic opowie dziennikarzowi Rzeczpospolitej i Gazety Pomorskiej, jak grze 77 107 GK, SOł123/ 685; porównaj też zeznania Władysława Miciury: Z dalszej odległości widziałem tylko Kobrzenieckiego Józefa, który podpalał stodołę (GK, SOł123/ 655). 108 GK, SOł123/ 684. 109 GK, SOł123/ 734. 110 GK, SOł123/ 506. bał wówczas na polecenie Niemców jedwabieńskich Żydów. Dowiemy się od niego, między innymi, że ogień pochłonął stodołę tego dnia posuwając się ze wschodu na zachód. Pewnie taki był akurat kierunek wiatru. Na pogorzelisku stodoły lewy sąsiek był prawie pusty, leżały w nim pojedyncze zwłoki. W środkowej części na klepisku było ich więcej. Ale dopiero w prawym sąsieku wielowarstwowe kłębowisko ciał. Dowiemy się też, że chociaż każdy z grabarzy wymiotował ze dwadzieścia razy, to kiedy już wyleciał trupi gaz w powietrzu pozostał tylko zapach pieczeni i że większość Żydów zginęła poduszona i zatratowana. Tylko ci z zewnątrz byli popaleni, na zwłokach położonych najgłębiej nawet przyodziewek był nietknięty ogniem. Trupy, wspomina Dziedzic, były ze sobą splecione jak korzenie. Kto wpadł na pomysł, żeby rozdzierać po kawałku i zrzucać te kawałki do wądołów. Przynieśli widły do ziemniaków, rozrywaliśmy jak szło: to głowę, to nogę... Wieczorem kiedy było ku końcowi, pozostały jeszcze pojedyncze ludzkie strzępy. Zgarnialiśmy to wszystko. Kiedy trafiłem widłami na pudełko z pastąd o butów, pudełko się otworzy-ło. Wyleciały złote monety. Zbiegli się ludzie, zaczęli zbierać. Ale żandarmi odgonili tłum kolbami, przeszukali wszystkich... Ktoś znalezisko schował do kieszeni to mu je zarekwirowali, i jeszcze po łbie dali. Ktoś wepchnął do buta, ocalił zdobycz... Złoto dla nas, reszta dla was mówili wskazując na trupy. Dziedzic zapamiętał jeszcze jeden szczegół: Słyszałem, że później był problem, bo Niemcy kazali Polakom ocalić choćby jednego rzemieślnika w każdym zawodzie. Ale nas nie posłuchali i później na gwałt szukali rzemieślników wśród chrześcijan. 111 Po 10 lipca nie wolno już było Polakom mordować Żydów w Jedwabnem wedle własnego uznania i trochę 78 111 Rzeczpospolita, Andrzej Kaczyński, Nie zabijaj, 10 lipca 2000; Gazeta Pomorska, Adam Willma, Broda mojego syna, 4 sierpnia 2000. niedobitków nawet wróciło do miasteczka. Snuli się przez jakiś czas po okolicy, kilkoro pracowało na posterunku żandarmerii, aż ich w końcu zapędzono do getta w łomży. Przeżyło wojnę ledwie kilkanaście osób, z tego aż siedem przechowanych w Janczewie przez państwa Wyrzykowskich. 112 79 112 O rodzinie Wyrzykowskich należałoby napisać oddzielną książkę i mam nadzieję, że ktoś się tego podejmie. Rabunek Jeden wielki temat pozostaje w zachowanych świadectwach nie omówiony co się stało z majątkiem Żydów jedwabieńskich? Nieliczni Żydzi, którzy przeżyli wojnę, wiedzą tylko, że wszystko stracili, ale na pytanie, kto tę własność przejął i co się z nią stało na próżno szukalibyśmy odpowiedzi w ich Księdze Pamiątkowej. W śledztwach i na procesach z 1949 i 1953 roku nie stawiano świadkom ani oskarżonym pytań na ten temat, tak więc dotarły do nas tylko strzępki informacji. Eljasz Grądowski, charakteryzując udział poszczególnych ludzi w pogromie, podaje, że mienie Żydowskie grabili Gienek Kozłowski, Józef Sobuta, Rozalia leszyńska i Józef Chrzanowski; 113 w zeznaniach Sokołowskiej analogiczne postępowanie przypisywane jest Bardoniowi, Fredkowi Stefany, Kazimierzowi Karwowskiemu, i Kobrzynieckim. 114 Abram Boruszczak wymienia w tym kontekście Laudańskich i Annę Polkowską. 115 żona Sobuty, imieniem Stanisława, wyjaśniła na procesie, że wraz z mężem przeprowadzili [my] się na mieszkanie po Żydowskie na prośbę pozostałego tam syna zamordowanego Żyda [wiemy skądinąd, że mowa jest o rodzinie Sternów], bo tam sam bał się mieszkać. 116 Kto pozwoliłSobutom na zajęcie po Żydowskiego domu wyjaśnia z kolei świadek Sulewski mówiąc: nie wiem