Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
wych przed ich wyczerpaniem. Uzyskane w ten sposób iiczhywyraźnie uzależnione od przeciętnych uzyskanych w norm nych warunkach. Oczywista,że nader często kot musi barddługo czatować i skradać się, zanim się w ogóle tak daferzbliży do swojej ofiary, aby próba schwytania mogła mię'jakieś szansę powodzenia. Dopiero po wielu usiłowaniachłapiezdobycz pazurami i może zadaćśmiertelne ukąszenie, któreteżnie zawsze udaje się za pierwszym razem, tak ze należyprzewidywaćkilka kolejnych chwytów na każde pożarciejednej myszy. Przy tego rodzaju złożonych ciągach zachowaniasię to, czyktóraś z czynności cząstkowych występuje tylkopodwpływemwłasnej siły napędowej, czyteż jeszcze dodatkowopod wpływem siły napędowej innej czynności, i jakiej inaejczynności zależy od warunków zewnętrznych, które decydują o "popycie" na każdy poszczególny sposób poruszania się. O ilemi wiadomo, pierwszy postawił wyraźnie to zagadnienie psychiatra dziecięcy Renę Spitz; zauważył on, żeu niemowląt, którympodawano mleko zbyt łatwo wypływającez butelki,pozostawała jeszcze pewna nadwyżkaruchów ssania,które musiały wyzwolić się wreakcji skierowanej na obiektyzastępcze. Bardzopodobnie wygląda sprawa czynności jedzenia i zdobywania pożywienia u gęsi, gdy przebywają na stawie,wktórym brakpokarmu dającego się ująć w dziób przyprzegrzebywaniu dna. Gdy się je żywi wyłącznie na brzegu,bardzo często spostrzega się, jak przegrzebują dno "w próżni". Gdy się je nakarmi na brzegu jakimś ziarnemdo całkowitejsytości, tak że już przestają jeść, a następnie wsypie to samoziarno do wody, ptakinatychmiast zaczynają przegrzebywaćdno i rzeczywiściezjadaćto, co wydobyłyz wody. Możnapowiedzieć, że ,,jedząpo to, aby móc przegrzebywać". Doświadczenie tomożna także odwrócić i zmusić gęsi przez czasdłuższy do zdobywania całego pożywienia przez intensywneprzegrzebywaniedna w jeszcze dlanich znośnie głębokiejwodzie. Gdy pozwoli im się w ten sposób najeśćaż do chwili,gdy same przestaną, a potem poda ten sam pokarm na suchym 124 l-Msi zjadają jeszczewcale pokaźną porcję, dowodząctfrtyni, że przedtemrzeczywiście tylko "przegrzebywały jby jeść". 'można więc żadną miarą formułowaćjakichś uogóleh twierdzeńo tym, która z dwóch spontanicznychtających motywację instancji uruchamia drugąbądź też"dominuje". chczasmówiliśmy tylko owzajemnym oddziaływaniu[. popędów cząstkowych, które w sumie działają na rzeczij funkcji, wnaszych przykładach na rzecz oda organizmu. Inaczej trochę kształtujesię stosunekzy różnymi źródłami sił napędowych, z których każdeimienną funkcję, a zatem należy do odmiennych oricji instynktowych. W takich przypadkach regułą nie jestmnędopingowanie ani wspieranie, a raczej pewientek rywalizacji: każda z sił napędowychchce "przefor; swoją rację". Jak wykazał to przede wszystkimErich v. już nawet napoziomie najdrobniejszychskurczówai kilka pobudzających elementówmoże ze sobą nie tylkoIIJBpółzawodniczyć, ale co więcej, tworzyć sensowne kom^ibmisy przez prawidłowe wzajemne oddziaływanie. Ten^(ftajemny wpływpolega mówiąc z grubsza na tym,że ż d y z dwóch takich endogennych rytmów usiłuje narzucićłtogiemu swoją częstotliwośći utrzymać go w stałym stosunku. iJtteowym. Skutkiem tego procesu wzajemnego oddziaływaniag8st m. in. to, że wszystkie komórki nerwowe unerwiające^prtókna jednegomięśnia zawsze w sposób niezmierniesensowlpy wypadają jednocześnie. Gdy tooddziaływaniezawodzi,llJiSfystępują włókienkowe drgania mięśni, dające się często^Zaobserwować w stanach skrajnego wyczerpanianerwowego. 11^'Na nieco wyższym poziomie integracji ruchów kończyn, na^'przykład płetwy u ryby, te same procesy powodują zmienną gręf "antagonistycznych" mięśni,to znaczy tych, które nimi pomH sząjąna przemian w kierunkach przeciwnych. Każdyrytmiczny11 ruch tam i z powrotem,wykonywany płetwą, nogą czy. skrzydłem i powszechnie spotykany przy przemieszczaniu zwierząt, jest wynikiem działania "antagonistów", a to zarfi^no mięsni uczestniczących w tym ruchu, jak i ośrodków układ,nerwowego wysyłających bodźce. Jest to zawsze skutek "końfliktu" niezależnych współzawodniczących źródeł impulsyktórych energia zostaje skierowana na pożyteczne tory digdobra całości przezprawidła "relatywnej koordynacji" (relaii. ve Koordmation}, jak v. Holst nazwał omawiane tu procesywzajemnego oddziaływania. A więcto nie wojna jest rodzicem wszelkiej rzeczy, ale jestnim konflikt miedzy różnymi instancjami, którejedneniezależnie od drogich wytwarzająsiły napędowe, konfliktpowodujący napięcie w układzie całości nadający tej całościmocną konstrukcję, dosłownie jak z napiętych drutów. Dotyczyto nie tylko czynności tak prostych jak uderzenia płetwy u ryby,na których v. Holst odkrył prawidła relatywnej koordynacji, lecztakże wielu innych źródeł sił napędowych, które przez tak dobrzewypróbowane parlamentarne reguły zostają zmuszone do włączeniaswego pojedynczego głosu do harmonii służącej ogółowi. Jako nadzwyczaj prostyprzykład niechaj nam tu posłużyobserwacja mchówmięsni twarzowych psa wchwilikonfliktumiędzy popędem ataku a popędem ucieczki