Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
— Oczywiście, sir. Jeżeli będę mógł pomóc jeszcze w czymś, proszę się natychmiast skontaktować. — Zrobię to — zapewnił go rzeczowo Chernock. I przerwał połączenie. — O Jezu! — westchnął z uczuciem Justin Bouret. — Już myślałem, że przylecą tu kupą i wybebeszą nam cały bank pamięci. — Nic by im to nie dało i on doskonale o tym wiedział — odparł Heathrow dziwnie obojętnie. i Dopiero teraz zaczynał czuć strach i zdenerwowanie — nagle się spocił i zaczęły mu drżeć dłonie. Ocierając pot z czoła, nawet nie próbował ukryć drugiego objawu. — Bez kodów dostępu dowództwa sektora Shilo albo głównego programu dostępu, który jest tylko w kwaterze głównej UB, prędzej zniszczyliby urządzenie, niż złamali zabezpieczenia programowe — wyjaśnił. — Jestem pewien, że gdyby nie to, już byśmy mieli nieproszonych gości — ocenił poważnie Bouret. — Może — uciął Heathrow, zanim tamten zdążył powiedzieć coś, czego potem mógłby żałować, i uśmiechnął się do Howard. — Doskonale się spisałaś, Irene. — Dziękuję, sir — powiedziała cicho ze wzrokiem wbitym w pokład. A potem niespodziewanie uniosła głowę i uśmiechnęła się. — Ale pan spisał się jeszcze lepiej, sir! — dodała. I zarumieniła się błyskawicznie, osiągając barwę dojrzałego buraka. * * * — Jak myślisz, Brig: mówią prawdę? — spytał towarzysz generał major Seth Chernock. — Myślę, że tak — odparł po chwili towarzysz pułkownik Therret, a widząc pytające spojrzenie dowódcy, wzruszył ramionami i wyjaśnił: — Wszystko, co Heathrow powiedział, można łatwo sprawdzić z zapisami pokładowymi. Jeżeli nawet nie tu i nie teraz, to gdy tylko skończy rozwozić wiadomości. Gdyby rzeczywiście była to jego wina, nie podkładałby się tak głupio. A nie mówiłby tego, co powiedział, gdyby nie był pewien, że zapisy potwierdzą jego wersję. Co oznacza, że mówił prawdę, bo inaczej musielibyśmy z niego wyciągać te informacje. Nie podawałby ich tak chętnie i wyczerpująco zanim został zapytany o szczegóły. — Ale to jest niemożliwe — ocenił rzeczowo Chernock. — To był ruch Dennisa! — Sir, rozumiem, jak ważna jest dla pana ta rozgrywka szachowa, ale... — Nic nie rozumiesz, Brigham. Albo nie zdajesz sobie sprawy z tego, co rozumiesz. Tu nie chodzi o głupią partię szachów. Dennis i ja gramy korespondencyjnie w szachy od dziewięciu standardowych lat i ani razu żaden z nas nie zapomniał o tym. Dennis wiedział, że Heathrow tu przyleci, i miał aż za dużo czasu, by obmyśleć swój ruch. Nigdy nie zaprzepaściłby takiej okazji do przesłania go! Therret ugryzł się w język w ostatniej chwili. Nigdy nie był w stanie zrozumieć dziwnej przyjaźni łączącej Chernocka i egoistycznego chama, jakim był Tresca. Zgoda, Tresca miał zarówno nienaganny przebieg służby, jak predyspozycje psychiczne oraz stosowne plecy, bo inaczej nigdy nie dostałby przydziału tak ważnego jak nadzorowanie więziennej planety. Therret jednakże zbyt dobrze znał się na ludziach i słyszał zbyt wiele plotek, by mieć choćby cień złudzeń co do charakteru Treski. Był to sadysta, leń, kłamca i, ogólnie mówiąc, mały, drobny wszarz, który spełnił wreszcie swe marzenia i zdobył władzę. Folgowanie sadystycznym skłonnościom w stosunku do więźniów było godne ubolewania, natomiast w stosunku do podkomendnych winno być karalne, gdyż nic nie potrafiło skuteczniej zniszczyć dyscypliny. Ta relacja była tym bardziej niezrozumiała, że Chernock organicznie nie tolerował podobnych zachowań jako osoba z natury powściągliwa i z wyboru cały czas kontrolująca się. Towarzysz generał major był jednym z niewielu prawdziwych intelektualistów w Urzędzie Bezpieczeństwa. A do UB wstąpił bardzo krótko po rewolucji. Wcześniej był profesorem socjologii na Uniwersytecie Rousseau w Noveau Paris. Stąd też wzięła się jego samodyscyplina — inaczej zacząłby głosić swe niezadowolenie z poprzednich rządów, a zwłaszcza z ich niezdecydowania objawiającego się trwaniem przy resztkach kapitalizmu, i to sztucznie reanimowanych przy równoczesnej dystrybucji dóbr na wzór socjalistyczny. Gdyby tak postąpił, prawdopodobnie zostałby jednym ze stałych mieszkańców Hadesu. Maskował się jednak tak doskonale, że o jego przekonaniach nie wiedziały nie tylko bezpieka czy władze uczelni, ale nawet koledzy wykładowcy. Zdołał także ukryć swą przynależność do Unii Praw Obywatelskich, co było już prawdziwym osiągnięciem. Po zamachu na Harrisa ujawnił się jako jeden z wiodących intelektualnych popleczników Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego. Jego szybkie wstąpienie do UB było, jak Therret podejrzewał, wynikiem rozczarowania wywołanego postępowaniem Komitetu