Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Eddie żałował, że wybrał to miejsce na spotkanie. W powszedni dzień nie było tu tłumów, które zapewniałyby mu poczucie anonimowości. Doktor Bauman dała mu słowo, że nie będzie w nic zamieszany. A ona nigdy go nie oszukała. Jego życie, życie, które usiłował zbudować, miało się oprzeć na tym, czego 191 dowiedział się o sobie przy pomocy doktor Bauman. I jeśli ona nie mówiła prawdy, to już nic nie było prawdą. Dopił swoją filiżankę kawy, zszedł szybko na dół i okrążył basen waleni. Z daleka słychać już było dmuchanie. Była tam czterdziestosto-powa samica w eleganckie, błyszczące czarno-białe plamy. Odbywał się właśnie pokaz. Na platformie nad wodą stał młody człowiek i trzymał rybę w bladym zimowym słońcu. Woda w poprzek basenu wybrzuszyła się nagle, gdy pod powierzchnią niczym czarna lokomotywa przemknęła orka. Wystrzeliła pionowo z wody i wydawało się, iż zawisła w powietrzu całą swą długością, chwytając rybę trójkątnymi zębami. Eddie słyszał za sobą oklaski, gdy schodził do podziemnej galerii wokół basenu. Było tam wilgotno i mrocznie, jedyne światło dawały promienie słoneczne, przebijające się przez niebieskozieloną wodę, widoczną poprzez wielkie tafle szklane wokół galerii. Eddie zajrzał do basenu. Orka przetaczała się ponad upstrzonym plamkami światła dnem niczym walec, i żuła, żuła. Jakieś trzy rodziny zeszły ze schodów i stanęły obok. Dzieci zachowywały się hałaśliwie. — Tatusiu, ja nic nie widzę. Ojciec posadził sobie chłopca na ramionach; mały uderzył głową o sufit i zaczął tak wrzeszczeć, że ojciec go wyprowadził. — Jak się masz, Eddie — odezwała się Rachel. Dwaj jej towarzysze stali z drugiej strony, dalej od Eddiego. To się nazywa mieć dobre maniery, pomyślał. Gangsterzy stanęliby po obu stronach. Gliny też. — Dzień dobry, doktor Bauman -— odpowiedział i rzucił błyskawiczne spojrzenie przez jej ramię. Eddie, to jest Dawid, a to Robert. — Miło mi panów poznać Eddie uścisnął ich dłonie. Olbrzym ma na pewno gnata pod lewą pachą, pomyślał. Może ten drugi też coś ma, ale płaszcz lepiej na nim leży. Ten Dawid. Ma powiększone kłykcie dwóch pierwszych palców, a krawędź dłoni jak tarnik. I na pewno nie kształcił się po to, żeby popijać yo-yo. Doktor Bauman jest mądrą i wiele rozumiejącą kobietą, ale są rzeczy, o których nie ma pojęcia, myślał Eddie. — Pani doktor, chciałbym z panią porozmawiać, hm, na osobności, jeśli można. 192 Na drugim końcu sali zwrócił się do niej, mówiąc wprost do ucha. Wrzeszczące dzieci zagłuszały jego słowa. — Pani doktor, czy zna pani tych facetów? Wiem, że pani się zdaje, że pani ich zna, ale czy zna ich pani r z e c z y w i ś c i e? To bardzo twardzi faceci. Bo, widzi pani, są twardzi i twardzi. Na tym to ja się akurat znam. Ci tutaj są najtwardsi z twardych, to nie są żadni frajerzy, jeśli pani rozumie, co mam na myśli. Nie wyglądają mi na gliniarzy. Jakoś nie widzę pani w towarzystwie tego typu facetów. No, chyba że to jacyś krewniacy czy coś w tym rodzaju i nic na to nie można poradzić. Rachel położyła rękę na jego ramieniu. — Dziękuję ci, Eddie. Wiem, co masz na myśli, ale ja znam ich od dawna. To moi przyjaciele. Do basenu wpuszczono morświna, żeby dotrzymał orce towarzystwa. Właśnie pochłaniał kawałki ryby, podczas gdy treser odwracał uwagę orki. Przepłynęła obok podwodnego okna, co zabrało jej pełne dziesięć sekund, łypiąc małym oczkiem na ludzi rozmawiających po drugiej stronie szyby. — Ten facet, o którym słyszałem — Jerry Sapp — miał pewną robotę na Kubie jakieś dwa lata temu — mówił Stiles do Kabakova. — Przewiózł pod radarem z wybrzeża w pobliżu Puerta Cabanas kilku Kubańczyków z Miami na wyspę. — Stiles, powiedziawszy to, przeniósł wzrok z Kabakova na Rachel i z powrotem. — Mieli jakiś interes na brzegu, wie pan. Przedostali się przez fale przybrzeżne w jakiejś nadmuchiwanej łodzi, typu Avon czy Zodiac, i ulotnili się ze swoją skrzynką. Nie mam pojęcia, co to było za diabelstwo, ale ten facet nie wrócił już na Florydę. Wymknął się kubańskiej łodzi patrolowej z Bahia Honda i popłynął prosto na Jukatan. Miał wielki nadmuchiwany zbiornik na pokładzie dziobowym. Kabakov słuchał, stukając palcami o poręcz. Orka była spokojna, odpoczywała na powierzchni. Wielki ogon wygięła w łuk sięgający dziesięciu stóp poniżej lustra wody. —— Te bachory doprowadzają mnie do szału — powiedział Eddie. — Wyjdźmy stąd. Stali w ciemnym korytarzu pomieszczenia dla rekinów, obserwując długie, szare kształty, bez końca zataczające koła, i małe, jasne rybki przemykające między nimi. 193 — W każdym razie, zawsze się zastanawiałem, jak udało mu się dostać tak blisko Kuby. Zwłaszcza że od czasu Zatoki Świń mają tam taki silny radar, że aż trudno uwierzyć. Mówił pan, że ten pański facet wymknął się radarowi Straży Przybrzeżnej. Czyli tak samo jak tamten