X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

� Dlaczego� nie pokaza�y si� na balu? My�l�, �e chyba ju� umiej� ta�czy� cachuch� 34. A przecie wie pan, jaka to jest ozdoba ka�dej zabawy. � Nie, my�l�, �e one jeszcze nie ta�cz� cachuchy. l, wic pan, matka chce je wychowa� w zupe�nym odosobnieniu, a potem wypu�ci� na �wiat spod skrzyde�ka jako dwa niewinne ptaszki. Mnie si� ta idea bardzo podoba � moralno-filozoficzna oraz, rzec mo�na, poetyczna idea � jak pan s�dzi? � Rzeczywi�cie, poetyczna idea, ale nic poza tym. Nie przypuszcza�em jednak, �e Sofia Samoj�owna ma dzieci. Taka jest jeszcze �wie�a. �� I p�<,'kna, niech pan doda! � Istotnie, pi�kna. W tym momencie spotkali�my ch�opa, kt�ry zdj�� sw�j s�omiany bry� i pok�oni� si� nam. Kiedy�my pr/.ejechali obok niego, wci�� jeszcze sta� z odkryt� g�ow�, patrzy� na nasz w�z i z pewno�ci� my�la�: � Czort joho znaje, szczo wono take � czy wono pany, czy wono szczo? � Panowie, � w dodatku wracaj�cy z balu. Oczywi�cie znaj� pa�stwo prymitywny obrazek przedstawiaj�cy, jak �ydzi spiesz� na szabas. Wiele by�o wsp�lnego mi�dzy tym obrazkiem a naszym wozem � i bodaj�e r�wnie� pasa�erami. Jak�e tedy 22 23 ch�op nie mia� si� zatrzyma� i nie popatrzy� na taki wspania�y pojazd? A trzeba doda�, �e kurz nie os�ania� naszej wspania�o�ci, poniewa� posuwali�my si� krok za krokiem i tylko nasze osoby stercza�y z g��bokiej �ydowskiej bryczki, sam za� w�a�ciciel szed� pieszo, poganiaj�c swoj� mizern� klacz. Kilkakrotnie dolatywa�y do mnie jakie� �ydowskie s�owa, kt�re z westchnieniem wymawia� nasz wo�nica. I tak cz�sto powtarza� jedno i to samo zdanie, �e mimo woli zapami�ta�em je i prosi�em, aby mi przet�umaczy�, na co on niezbyt ch�tnie si� zgodzi�, zapewniaj�c mi�, �e to by�y nie�adne s�owa. � Takie obrzydliwe � doda� � �e nawet my�le� o nich nie�adnie, a tym bardziej m�wi�. Kiedy za� obieca�em mu grzywn� miedzi35 na w�dk�, popatrzy� na mnie z niedowierzaniem i powiedzia�: � Uni chuszawskie mie�. Po naszemu to znaczy, �e �ywy cz�owiek bez pieni�dzy wart jest tyle co nieboszczyk. I oto jedziemy sobie spokojniutko drog� w�r�d najpi�kniejszej zieleni o�wietlonej porannym s�o�cem. Rosa ju� troch� podesch�a i koniki polne zaczyna�y w zielonym �ycie sw�j szept, taki cichy, taki melodyjny szept, �e gdyby mucha nie uk�si�a mi� w nos, na pewno bym zasn��. Odp�dziwszy przekl�t� much�, mimo woli spojrza�em przed siebie. M�j Bo�e, a sk�d�e si� to wszystko wzi�o? Wyobra�cie sobie pa�stwo, przed samym nosem wyjrza�y wierzcho�ki topoli, ukaza�y si� zielone korony wierzb, potem las rozes�a� si� pod g�r�, a za nim na ca�� dolin� niczym bia�y obrus rozpostar�o si� ciche, jasne jezioro. Przepi�kny, dusz� raduj�cy widok! Szturchn��em par� razy towarzysza i wskaza�em mU r�k� wspania�y krajobraz. �- To jest ferma Antona Kaf�owycza. Wysi�dziemy 24 tu i p�jdziemy przez las piechot�; a wo�nica niech si� zatrzyma ko�o m�yna pod g�r�. Udzieliwszy odpowiednich instrukcji �ydowi poszli�my w stron� lasu, ale dotarli�my do� nie bez trudno�ci, gdy� by� on otoczony dosy� szerokim rowem, a przeciwleg�a strona rowu umocniona zosta�a �ywop�otem, to jest obsadzona agrestem. Wzi�wszy si� z przyjacielem pod r�ce (czego nawiasem m�wi�c znie�� nie mog�), poszli�my wzd�u� �ywop�otu, obsadzonego wysokimi, okaza�ymi topolami. Zza topoli gdzieniegdzie prze�wieca� �wie�y zagajnik brzozowy albo ciemnia� smuk�y, m�ody d�bniak; szereg okaza�ych topoli przerywa� si� nagle, ust�puj�c miejsca staremu d�bowi, kt�ry usiad� nad samym rowem i wyci�gn�� swoje malownicze konary daleko poza r�w, a� na drog�. Uszed�szy dobre p� wiorsty dotarli�my do w�g�a �ywop�otu i skr�cili�my na lewo �cie�k�, biegn�c� pod g�r� r�wnolegle do rowu. Przy tym skr�cie otworzy�o si� przed nami w ca�ej swej krasie spokojne, jasne jezioro, obramowane g�stym zielonym sitowiem i roz�o�ystymi ogromnymi wierzbami. Kiedy stan�li�my nad jeziorem, odczu�em wielk� ch�� zanurzenia si� ze dwa, trzy razy w jego przezroczystej wodzie. Ale przewodnik m�j zauwa�y� z du�� doz� s�uszno�ci, �e podobny uczynek by�by nieprzyzwoity, tym bardziej i� w tym w�a�nie czasie podeszli�my do bramy parku, ocienionej dwoma starymi wierzbami. Bez trudno�ci otwarli�my bram� i wkroczyli�my do wewn�trz. D�uga, cienista aleja prowadzi�a do domu bielej�cego w dali skro� ga��zie. Nie dochodz�c do niego, niedaleko od dr�ki, troch� z boku pomi�dzy drzewami zobaczyli�my m�czyzn� w bia�ej p��ciennej kurtce, w zwyczajnym s�omianym kapeluszu i z cygarem w z�bach. III � Antoiia Kar�owycza mamy honor powita�! � zawo�a� m�j przewodnik. Posta� w kurtce uchyli�a kapelusza i wyj�wszy z ust cygaro rzek�a: � Bardzo prosimy! Zbli�yli�my si� do siebie nawzajem

 
 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.