Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

-Możesz wziąć, którą chcesz. Zdecydowałam się na tę stronę pokoju, gdzie stało mojełóżko. ^za tym tutaj było teżpudło, w którymtrzymałyśmy naszeBarbie i półki z przyborami do pisania i rysowania. Kate chciała63. JOD! PlCOULTwziąć stamtąd flamaster, ale wtedy zwróciłam ięj uwagę,że to jużjest po mojejstronie. - W takim razie podajmigo -rozkazała. Podałam jej czerwonypisak, aKatewspięła się nabiurko, sięgając wgóręnajwyżej,jaktylko mogła. - Pamiętaj - ostrzegła- żejak już to zrobię, to musiszzostać po swojej strome, a ja nie mogę wchodzić na twoją. Tak?Skinęłamskwapliwie głową,bo byłamzapalona dotego pomysłutaksamo jak ona. Miałam przecież dostaćwszystkienajlepszezabawki. Kate będzie mnie prosić, żeby mogła przyjść na mojąstronę- i to bardzo szybko. - Przysięgasz? Wypowiedziałyśmyformułkęprzysięgi. Kate narysowałanierówną linię biegnącą od sufitu po ścianie,blacie biurka i jasnobrązowym dywanie, ażdo nocnego stolika pod przeciwległąścianą. Kiedy skończyła, oddałami flamaster. - I pamiętaj - powiedziała- że kto łamie przysięgę,ten jestószukańcem. Usiadłam na podłodze po mojej stronie. Wyjęłamwszystkienasze Barbie,co do jednej. Zaczęłam je stroić, robiąc ztego wielkie przedstawienie, tak żeby tylko jejpokazać, że teraz wszystkiesąmoje. Kate przysiadła na krawędzi swojego łóżka z kolanamipod brodą. Patrzyła na mnie, nawet niedrgnąwszy - ażdomomentu kiedy mama z dołu zawołała nas na obiad. Wtedy Kate uśmiechnęła się do mnie iwyszła z pokoju. Drzwibyły po jej strome. Podeszłamdo linii, którą narysowałana dywanie i nadepnęłam nanią bosą stopą. Nie chciałam wyjśćna oszukańca, ale nieuśmiechało mi się też, żedo końca życia nie będę mogła wyjśćz pokoju. Niewiem, jakdługo mama czekała,aż raczę zejść na obiad. Kiedy masię pięć lat, każda sekunda dłuży sięw nieskończoność. Wreszcie stanęław progu i zobaczyłalinię na ścianach i na dywanie. Zacisnęła powieki, jakby modląc się o cierpliwość, po czym podeszła domojego łóżkai wzięła mnie na ręce. Zaczęłam się jej wyrywać. - Zostawmnie! -krzyczałam. -Nie będę mogła tu wrócić! Po chwilimama dałaza wygraną. Wyszła, ale zaraz wróciłaz naręczemściereczek, ręczników ipoduszek. Porozrzucała je napodłodzepo stronie Kate. 64BEZ MOJEJ ZGODY- Chodź -wyciągnęłarękę, aleja ani drgnęłam. Mama przeszła więcprzez linię i usiadła obok mnie na łóżku. - Ten staw należy do Kate, zgoda - powiedziała - alerosną na nim moje lilie. Poichliściach można przejść na drugą stronę. Wstała. Wskoczyła na rozłożoną na podłodze kuchenną ścierkę, a z niej napoduszkę z kanapy. Obejrzałasięna mnie przezramię; patrzyła tak, dopókinie stanęłam na tej samej ścierce coona poprzednio. Poprowadziła mnie zniej na poduszkę, z poduszki na rękawicę kuchenną, którą Jesse uszył w pierwszej klasie,i takdalej, aż dosamych drzwi. Proste i pewne rozwiązanie: wystarczyło iść po śladach matki. Stoję podprysznicem. Drzwisą zamknięte na zamek,ale Katewie,jak go otworzyćz zewnątrz. Wchodzido łazienki. - Chcę ztobą porozmawiać - oświadcza. Wystawiam głowę zza plastikowej zasłony. - Potem, jak skończę. -Chcę zyskaćna czasie, żeby przygotowaćsiędo tej rozmowy, chociaż i tak w ogóle nie mamnanią specjalnejochoty. - Nie, teraz. -Kate siada nazamkniętym sedesie. Wzdychaciężko. - Anno. To, co chcesz zrobić. - Już to zrobiłam - poprawiam ją. -Możesz to wszystkocofnąć, jeśli tylko zechcesz. Jak to dobrze, że jest tutaj tyle pary, bo za nic w świecie niechciałabym, żebyKatemogła teraz zobaczyć moją twarz. - Wiem- odpowiadam szeptem. Kate milczy przez długą chwilę. Jejmyśli, tak samo jakmoje,goniąjedna drugą,jak szczur doświadczalny na kole wlaboratorium goniwłasny ogon. Chwytamy się wszelkich możliwych rozwiązań, ależadne nie jest dobre. Po chwiliznówwychylam się zza zasłony. Kate ociera oczyi spogląda namnie. - Nierozumiesz - pyta - żejesteś moją jedyną przyjaciółką? -Wcale nie - zaprzeczamnatychmiast, ale przecież wiemtak samodobrze jakona, że to nieprawda