Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Stamtąd, w cichej udręce, śledziła sprzeczkę obu młodzieńców niczym raniona lania słuchająca ryku dwóch tygrysów, które walczą o łup. Żałowała w głębi duszy i wyrzucała sobie niedyskretne słowa, jakie nieopatrznie wymknęły się z jej ust. Jej nierozsądek miał stać się przyczyną godnego pożałowania rozłamu w rodzinie, rozłamu, którego — w ostatecznym rozrachunku — ona sama padnie ofiarą. Kłótnia obu mężczyzn podobna była zderzeniu dwóch burzowych chmur, które ścierają się, potem wiszą chwilę naprzeciw siebie, aż wreszcie odpłyną każda w swoją stronę, gdy tymczasem grom wydarty z ich łona ugodzi celnie nieszczęsną niewolnicę. ROZDZIAŁ 4 — A, jesteś tu jeszcze? To dobrze. — Powiedział Leoncio i zmierzył złym spojrzeniem Isaurę, która drżąca i zmieszana nie śmiała opuścić kącika, gdzie się schroniła, śląc ku niebu tysiączne prośby aby pan jej nie spostrzegł ani nie przypomniał sobie o niej w tym momencie. — Isauro — mówił dalej — jak widzę, w miłostkach zabrnęłaś już dość daleko... Słuchałaś słodkich słówek tego młodzieniaszka... — Tak samo jak wysłuchuję pańskich, proszę pana, i nic nie mogę na to poradzić. Niewolnica, która ośmieliłaby się rzucać miłosne spojrzenia na swych panów, zasłużyłaby na surową karę. — Powiedziałaś coś temu nicponiowi, Isauro? — Ja?! — zaprzeczyła gwałtownie niewolnica. — Ja, która w niczym nie umiałabym obrazić ani mego pana, ani jego... — Zważ dobrze, co mówisz, Isauro, i bacz, czy nie usiłujesz mnie oszukać. Nic mu o mnie nie powiedziałaś? — Nic. — Przysięgasz? — Przysięgam — wyjąkała Isaura. — Ach, Isauro, Isauro... uważaj! Jeśli dotąd znosiłem cierpliwie twą pogardę i niechęć, to teraz nie mam zamiaru tolerować, byś w mym własnym domu, i nieledwie w mej obecności, słuchała cudzych umizgów, a tym bardziej rozpowiadała o tym, co się tutaj dzieje. Skoro nie chcesz mojej miłości, unikaj przynajmniej mej nienawiści. — Daruje pan, ale jaką winę ponoszę za to, że mnie prześladują? 25 Masz trochę racji, Widzę, że będę zmuszony oddalić cię z domu i ukryć przed ludzkim wzrokiem i pożądliwością. — Dlaczego, proszę pana? — Dość. Nie mogę cię teraz słuchać, Isauro. Nie przystoi, by nas tu spotkano, gdy rozmawiamy na osobności. Wysłucham cię kiedy indziej. — Nie mogę dopuścić, by ten wichrzyciel skłócił mnie z Małwiną — mówił do siebie Leoncio odchodząc. — Ty psie! Przeklęta niech będzie chwila, w której przestąpiłeś progi mego domu! „Oby Bóg sprawił, by to «kiedy indziej» nigdy nie nadeszło!" westchnęła w duchu zasmucona dziewczyna widząc, że jej pan odchodzi. Z lękiem i śmiertelnym niepokojem przyjmowała coraz bardziej natarczywe nagabywania Leoncia, lecz nie potrafiła znaleźć sposobu, żeby mu się przeciwstawić. Zdecydowana opierać się aż do śmierci wspomniała los swej nieszczęsnej matki, której smutną historię znała dobrze, gdyż słyszała ją z ust kilku starych niewolników, opowiedzianą w sekrecie i z wielkim strachem. Przyszłość malowała się przed jej oczami w czarnych i złowrogich barwach. Jedyne, co przychodziło jej na myśl, to odkryć wszystko Malwinie. Tylko tak mogłaby położyć kres zuchwalstwom jej małżonka i uniknąć przyszłych nieszczęść. Lecz Isaura zbyt kochała swą młodą panią, by ośmielić się na podobny krok, który pogrążyłby jej duszę w otchłań ¦ smutku i goryczy, niszcząc na zawsze słodkie złudzenia, w jakich żyła. Wolałaby raczej, jak jej matka, paść ofiarą najokrutniejszych prześladowań, niż sprawić, by niebo nad głową jej drogiej pani zasnuły złowieszcze chmury. Ojciec Isaury, jedyna prócz Malwiny istota na świecie, która interesowała się jej losem, biedny i prosty najemnik, nie był w stanie obronić jej przed prześladowaniem i gwałtem, jakie jej groziły. Znalazłszy się w sytuacji bez wyjścia, Isaura potrafiła jedynie płakać w ukryciu nad swym nieszczęściem i wznosić prośby ku niebu, gdyż tylko ono mogło uleczyć jej ból Zrozumiały przeto był ów bolesnymi pełen lęku ton jej ulubionej piosenki