Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Byli wszyscy, którzy go kochali, z jednym wyjątkiem. Nie było Connora. Próbowała się z nim skontaktować i wszędzie, gdzie tylko mogła, zostawiała prośbę o telefon. Nikt nie wiedział, gdzie obecnie jest ani jak do niego dotrzeć, nie wiedziała tego nawet jego matka, która siedziała teraz obok rodziców Eda. W agencji dotarła do mężczyzny o miłym głosie, który ubolewał, ale nie miał pojęcia, gdzie może się znajdować Connor. Sam był sobie teraz sterem, żeglarzem, okrętem, powiedział z westchnieniem rozmówca, nikogo nie informował o swoich planach. Od dawna rozstał się z telefonem satelitarnym, nie miał adresu elektronicznego, znikał czasami na całe miesiące, a potem przysyłał film albo dzwonił. Słuchając tego, Julia czuła, jak wzbierają w niej gniew i wyrzuty sumienia. Jak mogło do tego dojść z Connorem? Jak ona mogła - jak oni wszyscy mogli - na to pozwolić? Wreszcie tamten spytał, czy ma może przekazać jakąś wiadomość, gdyby Connor się odezwał. - Proszę mu tylko powiedzieć, że umarł jego najbliższy przyjaciel. Na rozpoczęcie mszy wszyscy zaśpiewali Cichą noc, ulubioną kolędę Eda. Potem Amy wraz z koleżankami odśpiewały a cappella piosenkę aniołów z przedstawienia wigilijnego. Dyrygowała Kay Neumark. Patrząc na twarz córki, Julia zazdrościła jej siły i odwagi, w sobie bowiem ich nie czuła. Siedząca obok Linda mocno ściskała ją za rękę. Obie usiłowały nie płakać, chociaż łkali wszyscy dookoła. Julia dobrze wiedziała, że gdyby tylko pozwoliła sobie chociażby na jedną łzę, już nie zapanowałaby nad płaczem. A szlochów i tak było już dość, Ed zaś prosił w liście, aby cały ceremoniał nie był nazbyt żałobny. List nadszedł przed trzema dniami, nadany przez prawnika z Missouli, który wyjaśnił, że Ed złożył u niego swą ostatnią wolę z poleceniem, aby dostarczyć ją Julii w wypadku jego śmierci. Upewniwszy się, że nie ma nikogo w pobliżu, Julia otworzyła kopertę. Moja kochana Julio, słówa te zdziwią Cię może, ale jak ująłby to Forrest Gump, Życie to cienka lina i nigdy nie wiadomo, kiedy ci się. obsunie noga, a ja nie chciałbym spaść bez powiedzenia kilku słów, które powinny być powiedziane, l jakkolwiek głupio by to zabrzmiało, przede wszystkim chce. powiedzieć: „Dziękuję”. Od tego deszczowego wieczoru, kiedy ukradłaś mi miejsce na parkingu - i serce - nigdy nie przestawałem myśleć, jakim nieprawdopodobnym szczęściarzem się okazałem, spotkawszy tak wspaniałą kobietą. Nie starczyłoby miejsca na wyliczenie milionów tych rzeczy, za które jestem Ci wdzięczny, dlatego ograniczę się do największych. Dzięki, że byłaś mymi oczyma, moim aniołem stróżem, światłem mego życia, inspiracją każdej dobrej myśli. Że byłaś cudowną matką cudownej córki. Że byłaś tak piękną, kochającą, seksowną, wspaniale pachnącą, niezwykłą w dotyku (mmm... przerwa na kontemplację... MMM. No, dość już tego dobrego, panie Tully!) Dzięki za wielkoduszność, hojność, cierpliwość, łatwość wybaczania, pasję życia..- Zaczerwieniłaś się? Mam nadzieję, bo zarumieniona jesteś tak urzekająca! Gdyby to zebrać, powiedziałbym: dziękuję po prostu za to, że byłaś sobą i pozwoliłaś mi uczestniczyć w swoim życiu. Tyle podziękowań, a teraz przeprosiny. Przepraszam, że nie osiągnąłem tego, czego się kiedyś może po mnie spodziewałaś. A wszystko miało być takie efektowne: pałac w Hollywood, wychodzę w smokingu po Oscara, a Ty obok mnie, w cudownej kreacji od Armaniego czy jakiegoś innego dyktatora mody, uśmiechasz się promiennie do kamer. A skończyło się na niewielkim domku i parze zabłoconych butów do wspinaczki. Jak mówią, życie to tak poważny zawód, że trudno się do niego przygotować. Przepraszam Cię za to, że byłem taką zadrą w dupie, że byłem tak niecierpliwy, pełen pretensji, obrażający się za to, że pilnujesz mnie, bym troszczył się o podstawowe obowiązki wobec siebie. Przepraszam Cię za nudziarstwo, opowiadanie tylu marnych kawałów, które słyszałaś po stokroć, i za straszne pomysły coraz to nowych musicali - chociaż przychodzi mi teraz do głowy, że jeden o... ale nie, żartuję. Przepraszam, że nie potrafiłem zrobić z Tobą więcej rzeczy: podróżować więcej, zdobywać więcej szczytów, spływać w kanoe strumieniami i więcej zjeżdżać na nartach. Pewnie, że w sytuacji, jaka powstała, zdziałaliśmy niemało, ale dobrze wiem, że to i tak niewiele w porównaniu z tym, czego byś chciała. Najbardziej przepraszam Cię za to, że nie mogłem dać Ci tych wszystkich dzieci, które powinniśmy mieć. Co najmniej tuzin. A przynajmniej trójkę, czwórkę. Może jednak z tego powodu Amy jest Ci bardziej droga